No i znowu wychodzi, że jestem panikarą. Ostatnia informacja jest taka, że Dongi ma PCHŁY. Już ze 4 tygodnie temu wysyłałam tam Krzyśka z Fiprexem ale wtedy nic nie znaleźli a teraz podobno widziano pchłę. Muszę powiedzieć, że pchły mnie niezmiernie cieszą, bo to żaden problem. Do tego odbarwienia na skórze zaczęły dziwnym trafem odstawać od skóry (opis mamy Krzyśka) i się okazało, że to odrastające futro (wzrok już nie ten niestety i pomylić się łatwo). W tym tygodniu kolonia pcheł powinna zniknąć z tego świata. To pewnie Mirek stodołowy przywlókł to cholerstwo, bo on nie usiedzi w domu (okupuje stodołę sąsiada, bo tam ma kolegów). Odkąd pamiętam to pcheł tam nie było. Dziwiło mnie to bardzo ale naprawdę koty się nie drapały. Czyżby te złote lata już minęły.
Druga dobra wiadomość dotyczy Zenka. W czwartek udało nam sie pobrać krew na morfologię i wyniki ma świetne. Lekarka podsumowała, że nie ma się do czego przyczepić. Ostatnio poranne podgryzanie i wariowanie zamienił na mruczanki i przytulanki

. Chyba długo z tego szoku nie wyjdę.