O 12.26 odebrałam telefon i usłyszałam, że Duduś leży spokojnie na kanapie, na swoim posłanku, a sunia go molestuje

Jest taka szczęśliwa, że ma wreszcie kociego przyjaciela, że chce Dudusia zacałować.Ponoć są podobnego koloru.Pani mówiła, że p.Dariusz sprawdzał kilka razy, czy kot żyje, bo w ogóle nie wydawał żadnego dźwięku.A tak się tego bałam.On po prostu boi się wolności, taki tylko wniosek mi się nasuwa.Mam obiecane zdjęcia, będę oczywiście dzwonić i pytać co i jak.
Jeszcze nie posprzątałam łazienki, są tam nadal posłanka Dudusia, jego kuweta, miska z wodą.Brakuje już mi tego tłuściocha, przyznaję się, ale cieszę się, że ma taki fajny domek.
Chciałabym bardzo podziękować wszystkim za pomoc, finansową i nie tylko

.Nie dałabym sobie rady sama, a odmówić pomocy temu kotu nie można było.Jest wspaniałym stworzeniem, kotem wyjątkowym i jeszcze dzisiaj skóra mi cierpnie na myśl, że już dawno przekroczyłby Tęczowy Most, marnie skończył pod jakimś krzakiem, gdyby jego drogami nie kierowały dobre kocie bogi i kazały mu stanąć na mojej drodze.Był u mnie nieco ponad pięć miesięcy, poczuł się kochany,bezpieczny,a przede wszystkim szczęśliwy.I niech już tak będzie przez następne kilkanaście lat.Dzięki przeogromne
