Broszka & Company cz.3

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon cze 18, 2012 11:16 Re: Broszka & Company

A na co jest dobry olejek dziurawcowy? :oops:
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon cze 18, 2012 12:44 Re: Broszka & Company

Beasia pisze:A na co jest dobry olejek dziurawcowy? :oops:

Zajrzyj np tu: http://www.cyberbaba.pl/leczenie-ziolam ... ia?start=6
Jesienią zrobiłam pierwszy olejek i stosowałam na trudnogojące się rany i rzeczywiście wspaniale działa :ok:
Tu na forum olejek jest bardzo popularny - wrzuć w wyszukiwarkę hasło to zobaczysz :wink:
Fajnie w skrócie napisała kiedyś Iweta
Iweta pisze:O "dziurawcowym" oleju na forum było już chyba wszystko powiedziane :wink: ale dla przypomnienia podam kilka własciwosci tego cudownego leku
Taki olej nie tylko działa na oparzenia słoneczne, dermatozy, liszaje i przewlekłe egzemy jest tez doskonały w leczeniu m. in. trudno gojących się: ran, ropni, odparzeń i oparzeń. ale także „odpędza” depresję, która podczas mglistej, deszczowej pogody i w porze ubogiej w słońce występuje znacznie częściej niż w słoneczne dni. Sprawia to takie wrażenie jakby dziurawiec był nośnikiem i pośrednikiem światła słonecznego. W stanach depresyjnych warto zatem nacierać skórę olejem dziurawcowym, albo po prostu, dla poprawy nastroju, dodać kilka kropli oleju do normalnego balsamu po kąpieli. Za pomocą gorących okładów z oleju dziurawca można leczyć stwardnienie mięśni, rwę kulszową i lumbago, zapalenie nerwów i zesztywnienie szyi, odczuwane podczas rannego wstawania. W tym celu ogrzewa się kilka łyżek stołowych oleju dziurawcowego w małym garnuszku (nie gotować!), nasącza płaski kawałek waty i przykłada na bolące miejsce (sprawdzić wcześniej czy nie za gorące!). Watę przykrywa się małym ręcznikiem i owija chore miejsce ogrzaną chustą a na kark i barki naciąga ściśle przylegający podkoszulek, świetny na zmiany trądzikowe (moja córka twierdzi, ze nie ma nic lepszego :) )
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon cze 18, 2012 13:18 Re: Broszka & Company

Bardzo dziękuję za informację :1luvu:
W takim razie byłabym zainteresowana nabyciem olejku :)
Trufla, Lili i Imbir
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek

Beasia

 
Posty: 3425
Od: Pt maja 22, 2009 12:05
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Pon cze 18, 2012 13:47 Re: Broszka & Company

U nas chwilowo tylko 29 stopni :wink:

Ja może też wypróbuję ten olejek. Tylko, że w tym lub przyszlym tygodniu wyjeżdżamy z chlopakami na letnisko. Znaczy, poczta tam jest, jakby co.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 18, 2012 15:04 Re: Broszka & Company

Ale olejek musi dojrzeć na słoneczku - maceruje się ok 3 tyg :wink:
Kwiaty dopiero zaczynają kwitnąć i też będę je zbierać przez kilka dni - pierwszy olejek będzie gotowy dopiero za miesiąc :mrgreen:

felin a kiedy wracacie z wakacji? będziesz miała tam dostęp do neta czy znikasz na ten czas?
To się chłopaki wybiegają na łonie natury i dotlenią świeżym powietrzem :ok:

Ja Wam bardzo współczuję takich upałów w mieście w oparach asfaltu i betonu a szczególnie temperatur w blokach z płyty... Pamiętam jeszcze jak to było mieszkać mieście - masakra :strach:
Teraz u mnie w pokoju jest 21 stopni mimo że na dworze 30 - kamienny mur szerokości półtora metra jednak robi fajną izolację :wink: Zresztą i na zewnątrz mimo upału tutaj jakoś daje się oddychać - w przeciwieństwie do poruszania się po ulicach miasta :twisted:
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon cze 18, 2012 15:37 Re: Broszka & Company

Ja jestem chętna na olejek z dziurawca :)
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

olafen

 
Posty: 7216
Od: Pon kwi 07, 2008 14:23

Post » Pon cze 18, 2012 15:44 Re: Broszka & Company

Aktualnie już 31 :mrgreen:
Będzie "lepiej", bo u mnie wszystkie okna na zachód, a nad nami czarny dach :evil:

Wracamy pewnie we wrześniu - zależy od pogody generalnie. I nie wykluczam, że od zdrowia mojej mamy, bo coś jej w zeszlym tygodniu dziwnego na usg serca wyszlo (ma rozrusznik od kilku lat, ale czegoś takiego żaden z kardiologów jeszcze w życiu nie widzial :? , więc chwilowo zalatwiamy konsultacje na miejscu i w Zabrzu).

Net będę mieć, bo to kocury jadą na wakacje, a ja tradycyjnie 2w1 :wink: Tylko na forum zamierzam zdecydowanie rzadziej zaglądać. Raz, że obslugując czterech chlopa i pracując nie ma się zbyt dużo czasu, a dwa, mając wybór, wolę sluchać jak trawa rośnie niż gapić się w ekran :wink:
Poza tym, mamy tam ogród i drzewka owocowe, więc kompociki i inne bajery produkuję. A i na grzybki lubię skoczyć, jeśli jest kiedy; a potem się inhaluję jak schną :wink:
Kocury zachwycone będą, choć i tam tylko na smyczy spacerki, ale za to dwa razy dziennie. No i myszki jakieś na lące upolować można, a samego korytarza 7 metrów, więc jest się gdzie rozpędzić przy okazji wieczornej glupawki :wink:

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 18, 2012 17:23 Re: Broszka & Company

Mieszkałam w mieście w bloku gdzie wszystkie okna wychodziły na zachód - w upalny słoneczny dzień całe mieszkanie zamieniało się w piekarnik :evil:
Teraz jest dużo lepiej :wink:
Fajnie że masz taką możliwość letniskowania się z futrami aż do września :ok:

A co wyszło na usg serca mamy?
Mojej mamie kilka lat temu znaleźli dziurę między komorami serca i stwierdzili że z taką wadą nie może żyć i muszą operować - zaznaczę że wada okazała się wrodzona :roll:
Mama nie godzi się na operację... Mówi że skoro 70 lat przeżyła z tą dziurą to dożyje z nią swoich dni - nie chce umrzeć na stole operacyjnym :|
Ale z upływem lat dziura coraz bardziej osłabia serce a krew coraz bardziej się cofa tam gdzie nie powinna...
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon cze 18, 2012 17:24 Re: Broszka & Company

Jeden z moich uczniów miał taką operację.
O ile dobrze pamiętam, to ja myślałam, że to bardzo poważna operacja, a okazało się, ze nawet nie i szybko wrócił do szkoły. I nie jestem pewna, czy dobrze pamiętam, ale miła chyba robioną operację laparoskopowo.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

olafen

 
Posty: 7216
Od: Pon kwi 07, 2008 14:23

Post » Pon cze 18, 2012 17:29 Re: Broszka & Company

Pomogło mu?
Ale to pewnie młody człowiek - mama by się może zdecydowała ze 20 lat temu... teraz się boi że nie przeżyje narkozy. Tym bardziej że ona nigdy nie miała żadnej operacj i ani zabiegu, jedynie dwa porody (siłami natury i bez komlikacji)...
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon cze 18, 2012 17:31 Re: Broszka & Company

Z tego co pamiętam, to tak.
To było kilka lat temu, ale fakt, ze po operacji mógł ćwiczyć na wuefie. Chyba wydolność oddechowa mu się poprawiła.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

olafen

 
Posty: 7216
Od: Pon kwi 07, 2008 14:23

Post » Pon cze 18, 2012 18:21 Re: Broszka & Company

32 stopnie :twisted:

To się nazywa przetrwaly otwór Botalla i faktycznie diagnozuje się to zwykle u malych dzieci. Zoperowany odpowiednio szybko nie pozostawia praktycznie żadnych następstw. U Twojej mamy tego nie zdiagnozowano, bo najprawdopodobniej byl niewielki i nie powodowal specjalnych sensacji. No i poziom ówczesnej diagnostyki też byl inny. Kardiochirurgii zaś w zasadzie nie bylo, więc gdyby nawet, to i tak pewnie nic by z tym nie zrobiono.

U mojej mamy natomiast najwyraźniej na końcówce elektrody rozrusznika urosla kolonia jakichś bakcyli (kilka lat temu mlody kardiolog twierdzil, że coś na ksztalt widzi, ale szef już nie widzial, więc w opisie usg się nie znalazlo), które od czasu do czasu powodowaly dość nieswoiste objawy, których nikt nie potrafil do niczego dopasować (a ponieważ mama jest lekarzem, to finalnie stosowala się do hasla "lekarzu lecz się sam" i przechodzilo) i najwyraźniej tam zdechly i zwapnialy. W efekcie teraz w sercu siedzi elektroda obrośnięta "koralowcami" o grubości 8mm i dlugości 2,5 cm, na której mogą się osadzać plytki, inne krwinki oraz ew. bakcyle oraz usztywniać serce i zmniejszać jego pojemność wyrzutową (o wyżej wspomnianych sensacjach nie mówiąc); mogą się też urwać i spowodować np. zator tętnicy plucnej (czego raczej nikt nie przeżywa). W każdym razie, musimy to dobrze skonsultować, bo hgw czy nie skończy się operacją na otwartym sercu. Problem w tym, że mama ma 75 lat i pewnie wszyscy będą mieć miękko w gaciach na taki prospekt. Ale żyć i funkcjonować z taką bombą zegarową raczej się nie da, a mama wciąż pracuje i chce pracować. (Poniekąd, bogu dzięki, bo inaczej trudno by bylo z nią wytrzymać :mrgreen: )

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon cze 18, 2012 18:30 Re: Broszka & Company

Ja jestem po 6 operacjach i każda następna mi nie straszna dlatego bym się zdecydowała na tą , jeśli ta poprawiłaby mi się jakość życia.

Jeśli mama jest lekarzem. to na pewno zrobią wszystko aby zabieg się udał.
ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

olafen

 
Posty: 7216
Od: Pon kwi 07, 2008 14:23

Post » Pon cze 18, 2012 18:36 Re: Broszka & Company

felin, brzmi bardzo poważnie :(
W życiu bym nie pomyślała że coś takiego jest możliwe 8O
Ale skoro jest lekarzem to chyba łatwiej jej będzie konsultować się z lekarzami i rozważyć wszystkie za i przeciw ew. operacji...
Trzymam kciuki :ok:

Bo moja mam miesiąc temu znów przeszła badania i znów ją namawiali na operację i odmówila...
Obrazek ObrazekObrazek

Broszka

 
Posty: 7535
Od: Śro gru 22, 2010 8:43

Post » Pon cze 18, 2012 18:42 Re: Broszka & Company

olafen pisze:Ja jestem po 6 operacjach i każda następna mi nie straszna dlatego bym się zdecydowała na tą , jeśli ta poprawiłaby mi się jakość życia.

Jeśli mama jest lekarzem. to na pewno zrobią wszystko aby zabieg się udał.

Moja mama jest po pierdylionie operacji różnych, miękkich i twardych i ona sama nie będzie mieć żadnych wątpliwości.
Co do tego drugiego, to lekarze zawsze się starają, żeby zabieg się udal tylko, że medycyna to nie matematyka i nie da się wszystkiego przewidzieć.
Szacunek do kolegów po fachu zaś, to niestety już historia. W zeszlym roku mama (którą na sygnale przywiozlo na sor pogotowie prosto z pracy) spędzila potem 6 godzin na smętnym krzeselku w korytarzu czekając na wynik badania i opis, który można bylo zrobić w godzinę maks. Żaden dyżurujący mlodszy kolega po fachu nie spytal czy wypilaby choćby szklankę wody. Malo brakowalo, a zrobilibyśmy tam z bratem dym podniebny - w szczególności, że sama w tym szpitalu nie tak dawno temu pracowala.

felin

Avatar użytkownika
 
Posty: 26000
Od: Wto sty 06, 2009 0:04
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Kankan, Tygrysiątko i 27 gości