Bo wiecie :miłość do kotów może byc zabójcza...jak miłość do dzieci.
Jest taki niestosowny dowcip o dwóch profesjach na p i jednym zboczeniu też na p.I podobno tylko ów zboczeniec NAPRAWDĘ kocha dzieci...dowcip ochydny ale jako komentarz -trafny!
Neigh.
Umawiamy się na opowiadania zatem.Kto pierwszy???
Jeśli ktoś ma fajną historię a nie umie ubrać w słowa niech da.Z opisaniem nie mam problemu.Ma być do smiechu i do łez.
Serniczku ale Mel nie ma juz więcej zdjęć w ubranku.Jest wiosna a on jest rozebrany!I jest szczupły.Pan wziął Mela raz na moją prośbę na spacer z kijkami, bo pan Mela robi profesjonalny nordic walking.Teraz to jest juz JAMNIC WALKING.Okazało się,że psinka już się tak nie boi (...bo się boi inaczej- tak kazał mi napisać Małż).Chodzi po 13 km co drugi dzień, przywiązany do małżowego paska smyczą.Podobno Małż musiał się nauczyć chodzenia z jamnikiem- raz ciągnął za sobą Mela w trakcie pozostawiana twardych dowodów, bo nie zauważył ,że psinka ROBI.Jakiś facet biegnący z naprzeciwka zakrzyknął :"Paaanie...stóóój pan!TEN PIES S....AAAA!" Pan nie zauważył a biedak Mel w stosownym zgięciu podążał za maszerującym panem robiąc swoje!
Ponadto rzucamy piłeczką na okrągło.I Meloś przynosi piłeczkę.To znowu rzucamy...
Pies ma linię ,jeszcze nie jak te anorektyki z wystaw ,ale już nie jest grubasem!
Kasiu ten motyw z wyrzucaniem z posłanka jest mi znany- Amelka wyrzuca tak Mela.Kładzie się na nim.Obok niego.Pod nim.I wykonuje ruchy robaczkowe.Ba! Ona z rozkoszy wbija pazurki w meloński bok! Aż słusznie oburzony Mel wstanie i pójdzie spać w inne miejsce.A kot się rozłoży w psim łóżku.
Mel nabył sobie w angielskim sklepie wysyłkowym z psimi łóżkami nowe posłanko.Czekamy aż przesyłka dojdzie.Bo nie wolno mu sypiać na kanapie (nowa jest), nawet nie tyle ,że "bo zniszczy",ile "bo to źle dla jamniczego kręgosłupa".Więc na salony wjedzie nowe,piękne jamnicze łóżko w stosownym kolorze.
Czy ja Wam opowiadałam jak Mel został żółwiem?
Nie?
Ano- koty posiadają u nas dwie budki, takie miękkie z materiału.Mała budka to dar zaprzyjaźnionych terierów(wyrosły) dla Amelki,swego czasu spała w niej.To było wtedy ,kiedy mała spała w korytarzu bo się bała wchodzić do sypialni (kotu chyba nie bylo wolno u krzyżaka a do tego Fio pilnowała i wyganiała).Obecnie budka ta stoi bezczynnie w sypialni, bo Fio się nie mieści a Amka śpi na naszym łóżku do góry kołami:)
Druga buda jest przedmiotem spornym.Jest większa i ładna.Stoi za drzwiami w pokoju kanapowym.I obie kocice MUSZĄ w niej naprzemiennie spać.Musza bo "ta druga śpi w budzie ,to jak ona wyjdzie - ja wejdzę i
uswoję budkę...".Potrafią stosować ów płodozmian koci cały wieczór.W końcu każdy musi czasem do kuwety albo się napić czy najeść.Ta druga już czycha.I zaraz włazi.Poprzedniczka wraca ...a tu buda zajęta.To idzie podrapaczyć, bo z nerwów MUSI.Co za bezczelność!Normalnie granda!ONA zajęła MOJĄ budę!!!!
Wszyscy oprócz Felixa, który budę olewa walczą o ten kawałek do
uswojenia zażarcie!
Mel widząc kocie przepychanki uznał budę za miejsce niesłychanie atrakcyjne legowiskowo. Pierwsze symptomy zlekceważyliśmy.Kiedy jamnicza głowa wchodziła do zazwyczaj zajętej budki ktoś z nas mówił:"Meeel daaaj spoookój! Nie przeszkadzaj koootu spaaać!"
Aż do pewnej soboty, kiedy odwiozłam Młodego Kotkinsa na jakieś spotkanie towarzyskie (fejsbuk został o dziwo w domu!).To było wielkie szczęście,że to była sobota i tylko odwoziłam, a nie zwykły dzień i nie pojechałam do pracy na wiele godzin.
Scenariusz tego, co się działo w domu jest domniemany- Mel milczy jak grób w tym temacie.
A więc prawdopodobnie po naszym wyjściu Melon odkrył ,że budka jest pusta.Koty zapewne okupowały parapety albo inne niezmiernie atrakcyjne ,acz niedostępne dla psa miejsce.No to postanowił ,że to jest JEGO CZAS!
Do budki zmieściła się dokaldnie 1/3 psa.Łepek, przednie łapki i kawałek psa właściwego.
Pies wlazł.Dalej się nie dało bo żeby weszło dalej pies musiałby w środku zakręcić.A buda jest miękka ,więc trzebaby przystosować swoje psie ciałko do kształtu budy.Mel to nie kot, giętki jest mniej więcej jak rura kanalizacyjna.Do tego tzw "pies własciwy" zaklinował się w wejściu.
Nastąpił klasyczny przykład sytuacji "ani w te-ani wewte"
Oczywiście psina chciała się wycofać,ale ponieważ przednie kończynki tkwiły w budzie nie dało się.No to tylne zaczęły iść do tyłu.Z tm ,że głowa, czyli ośrodek decyzyjno-zwiadowczy pozostawała nadal w budzie.Mel doszedł tyłem do ściany.Ruszył do przodu.Po kilku krokach napotkał krzesło, które przewrócił.Budka wbiła się międzu nogi leżącego krzesła, a z budą na głowie i krzesłem przyczepionym do budy nigdzie dalej iść się nie dało.
Mel jest typem tchórza i jak każdy jamnik- panikarza.
Kiedy otworzyłam drzwi powitały mnie stłumione jęki dobiegające z mieszkania.Coś jakby psa spotkało nieszczęcie.Weszłam i odkryłam Melonika w budce ,wkomponowanego w krzesło.
Z budki dobiegały rozpaczliwe skowyty...
maaaatkoooo...moooorduuująąą psaaa...raaaatuuunkuuu!Czym prędzej wydobyłam Mela z budki.
Uciekł do sypialni, na
swoiste posłanko,gdzie natychmiast zasnał (M
el zasypia w stersie, stresy trzeba przespać!)
Od tego czasu Mel się tej podstępnej budy boi.
Kiedy przy sprzątaniu buda "wychodzi" na środek pokoju, jamniś podkula ogon i wieje ile sił w łapkach do sypialni.Ma chłopina rację- jeszcze go ta przklęta buda znowu dopadnie,wejdzie mu na głowę i mu
tak zostanie nie daj bóg!Ta buda jest podstępna i złośliwa.I niebezpieczna.Piekielnie niebezpieczna!
A żółw?No, jamniczy tyłek wystający z budy przypominał po prawdzie kraba pustelnika w odwrotnej konfiguracji ,ale rodzina nie wiedzieć czemu nazwała tę przygodę "żółwią" i tak juz zostało.
Ten felietonik pisałam w łóżku, z Amką na klawiaturze.Melonem zkopanym w bety między nogami.I niedłączną Fio leżącą na moim ramieniu.Tylko Felek wykazał trochę zrozumienia i położył się na parapecie, kochany kotek.
Jestem wyzyskiwana.
Jestem dręczona.
Jestem ofiarą !!!

(zaraz się na jakimś
zaprzyjaźnionym wątku ukaże wpis:"
a Kotkins to nienawidzi swoich kotów!Dowód?cytat:"...jestem dręczona. Jestem..."TRUDNO!:))