straszna rzecz sie stala. 24h temu zaginal Jinx

glupia jestem i to moja wina.a teraz nie wiem co robic.Nie oceniajcie mnie prosze...
zostawilam drzwi balkonowe uchylone.doslownie na pare centrymetrow...jak zawsze.i jakos nigdy diably ich nie otworzyly. do wczoraj.
No i wyszla Zara z Jinxem.Zara wrocila ale moj Jinx ni

rozwiesilismy plakaty ze zdjeciem, schronisko powiadomione.przeszukalismy okolice.tam gdzie moglismy...raz, drugi, trzeci i nic.Problem polega na tym, ze od strony balkonu to tylko dachy, mury opustoszale budynki do ktorych nie ma jak sie dostac...Jinx jest ragdollem wiec jego pojecie o obronie, polowaniu i wspinaniu konczy sie na misce z jedzeniem i lozkiem.
Pogoda nie pomaga...wieje-mamy pomaranczowy alarm.leje deszcz...
wiec nawet nie bardzo mamy jak chodzic po tych dachach.
Boje sie, ze nie wroci.
w tych ruinach napewno czaja sie wyglodniale szczury.cala masa dzikich kotow tez tu jest.
porozrzualam rybe w okolicy.moze zapach go zaciekawi i za jakis czas wyjdzie.
oby tylko przestalo padac.
co jeszcze moge zrobic?
Dlaczego Zara wrocila bez niego?
mam wrazenie, ze zrobila to specjalnie.teraz lezy na lozku i mruczy.przychdzi sie miziac...wczesniej trzymala sie z boku.
a dzisiaj rano nawet mi lizala glowe-jak to moj Jinx mial w zwyczaju.
Jesli nie wroci...to mam nadzieje, ze ktos go znajdzie i przygarnie.Przeciez on taki piekny.
Wszedzie sa bramu i mury.bramy pozamykane i ani nad ani pod nie da rady sie przesliznac...
i tyle tych krzakow...
zwariuje zaraz...moje malenstwo siedzi tam gdzies przerazone
