» Pon maja 12, 2008 7:21
Tymcio słabiutki, brzuszek wzdęty, rano zwymiotował. Pije rosołek czyli wodę po gotowaniu piersi z kurczaczka, a z podaniem jedzenia wstrzymam się z 2 godziny. Leży sobie w otwartych drzwiach balkonowych, słucha ptaszków, przygląda się, gdy skaczą po nim, delikatnie głaskany mruczy. Po podaniu zastrzyku Ornipuralu na jakiś czas odzyskuje apetyt. Mam już wszelkie możliwe karmy, zaraz idę dokupić "reklamowaną" karmę w saszetkach dla kociąt, może zapach go skusi. O 15 do wetki spuścić płyn i podać pozostałe zastrzyki, by nie obciążać żołądka tabletkami. Wczoraj pod moją nieobecność sam otworzył sobie drzwi od łazienki i zrobił kupę na dywanik, bo nie miał siły wskoczyć do wanny i nawet zagrzebał. Około północy ożywił się, zainteresował letnimi butami przyniesionymi z piwnicy, a czesany swoją szczotką z sierści dzika mruczał. Do pierwszej siedzieliśmy razem na dywaniku w przedpokoju. Po Furosemidzie bardzo dużo siusia, ma w pokoju miskę ze żwirkiem, jakby nie zdążył do kuwety, ale w obu miejscach sika tak, że większość leci obok. Poukładałam je na gazetach, ręczniczkach, więc piorę co chwilę, wynoszę smieci, potem leki, karmienie co godzinę, czasem z ręki po namawianiu i błogosławię emerycki stan, który mi na to pozwala.