Marzenia11 pisze:Gosiagosia pisze:Kupiłam fajny olejek do inhalacji pomieszczeń, jest super zabija bakterie, wirusy itp. Poleciła mi go znajoma farnaceutka, oni wieczorem po wyjściu klientów włączają nawilżacz z tym olejkiem.
Nazywa się olejek złodzieji, nazwa też fajna.
o, jaka ciekawa nazwa, a jak pachnie?
Dobrego weekendu, spokojnego i fajnego

Pachnie dość ciekawie i intensywnie, dlatego trzeba parę kropli na wodę.
Trochę o tym olejku :
Specyfik o prostym składzie, przeciwdziałający bakteriom, wirusom i roztoczom, odstraszający owady – do pielęgnacji skóry, masażu, inhalacji i aromaterapii. Czy tak wszechstronnie działająca ziołowa mieszanka rzeczywiście istnieje? Tak, to olejek złodziei. Konkretny przepis zaginął co prawda w pomroce dziejów, ale dziś ten cudotwórczy olejek odtwarzany jest na wiele sposobów – a mnogości przepisów dorównuje prawdopodobnie mnogość legend, którymi owiany jest złodziejski specyfik.I nie jest to koniecznie "olejek" złodziei – w niektórych przepisach to herbatka złodziei – o właściwościach przeciwbakteryjnych i niesamowicie intensywnym zapachu, w innych to ocet złodziei – mikstura na bazie stężonego octu winnego, w którym maceruje się zioła i rośliny, takie jak goździki, rozmaryn, szałwia, czosnek, piołun i ruta.
Współczesny skład olejku złodziei:
olejek goździkowy – pozytywnie wpływa na nastrój, działa bakteriobójczo;
olejek cytrynowy – wykorzystywany w aromaterapii oraz w środkach odświeżających powietrze, ma działanie dezynfekujące;
olejek cynamonowy – działa przeciwgrzybiczo, antybakteryjnie;
olejek eukaliptusowy – wykazuje działanie antywirusowe, antybakteryjne, przeciwgrzybicze;
olejek rozmarynowy – działanie antyoksydacyjne, dawniej stosowany m.in. do odkażania ran;
olejek cynamonowy z kory – ma działanie antyseptyczne, rozgrzewające i ściągające.
Historię też ma ciekawą.
Olejek złodziei – skąd nazwa?
Jedna z legend przenosi nas w sam środek XIV wieku. Genuańskie galery uciekają z oblężonej Kaffy przez Morze Czarne. Załoga kupieckich statków jeszcze nie wie, że na pokładzie mają pasażera na gapę. Dżuma, nazywana też „czarną śmiercią”, trafia w ten sposób na sycylijskie wybrzeże (przybywając wcześniej jedwabnym szlakiem z Azji na Krym), a stamtąd zaczyna pochód przez Europę.
Dziś wiemy już, że przyczyną choroby jest Yersinia pestis – bakteria Gram ujemna, wrażliwa na niektóre antybiotyki i chemnioterapeutyki, ale w czasach największej epidemii w dziejach ludzkości takiej wiedzy nikt nie miał.
W obawie przed zarazą wstrzymano żeglugę i handel. Jak w takiej sytuacji radzą sobie odcięci od źródła dochodu i zdesperowani handlarze ziołami, roślinami i pachnidłami? Zmieniają profesję na szabrowników i okradają chorych z majątku. Oczywiście nie wszyscy – legenda mówi o grupie kilku złodziei, którzy mimo kontaktu z chorymi na dżumę (a raczej bliskiego kontaktu z ich majątkiem), sami nie chorowali. Po schwytaniu zmuszono ich do wyjawienia tajemnicy utrzymania zdrowia.
Okazała się nim być mikstura, octowy macerat z ziół, którym eks-handlarze nacierali stopy, skórę wokół ust, dłonie i skronie. Czy ziołowa mieszanka miała tak wielką moc, że ocaliła skierowanych na szafot szabrowników? Tego nie wiadomo. Ale wiadomo, że olejek złodziei skradł serca francuskich lekarzy – wyposażeni w maski przypominające długi dziób, wkładali do środka szmatki nasączane olejkiem, aby uniknąć zakażenia.