Dzisiaj się denerwuję, ale już nie tym

Skonsultowałam wyniki z Grażyną, chyba się trochę pośmiała, że wyszukuję Lunie choroby na siłę

praktycznie wszystkie podwyższone wyniki wiązały się raczej ze stresem, trochę podwyższony wapń (to pewnie efekt PONa, który ma beznadziejny stosunek wapnia do fosforu, bo 2:1, a powinien być około 1,15:1), parametry wątrobowe idealne, więc z wątrobą na pewno nic się nie dzieje. Kreatynina w górnej granicy normy, będę musiała na to zwrócić uwagę przy komponowaniu mieszanek, bo w tak młodym wieku Luny może to świadczyć o predyspozycji do chorób nerek. Na obniżone leukocyty kupiłam Immunodol.
Na wszelki wypadek zrobię jeszcze ten mocz, jak do końca świata uda mi się go złapać...

Także jestem uspokojona, jeśli o to chodzi. Zajrzę do tej lecznicy, ale jak się okazuje, nie dziś i nie jutro - dlaczemu?
A no dlatemu, że moja uczelnia to za przeproszeniem burdel na kółkach. W piątek mam poprawę wybitnie ważnego i wybitnie ciężkiego kolokwium - i dowiaduję się o tym DZISIAJ. Tak, ponieważ jakaś malutka grupka osób w ilości sztuk 3-4 postanowiła tydzień temu napisać do prowadzącego i ustalić termin poprawy na piątek. Tylko, że zapomniała kogokolwiek o tym poinformować.
Więc będę radośnie zapierdzielać, i nie wiem, jak ja to zdam, bo ostatnio uczyłam się bite dwa tygodnie dzień w dzień i nie zdałam, także już widzę tę poprawkę za niecałe 2 dni.
Druga sprawa - jeden z przedmiotów, Zdrowie publiczne, mamy "prowadzony" w formie e-learningu, ale takiego, że każdy miał sobie wymyślić dwa tematy, zebrać materiały i zamieścić na platformie edukacyjnej. No spoko. Wymyslamy tematy, wysyłamy do prowadzącego. Ja miałam HIV/AIDS oraz Test końcowy (czyli miałam ułożyć pytania do wszystkich tematów i zrobić z niego taki teścik, losujący pytania). Tematy zaakceptowane, pochwalone, cud miód. Wczoraj poszłam do prowadzącego z krótkim pytaniem dot. tego mojego testu. "No ale co pani, nie może taki temat być, każdy ma opracować pytania do swojego tematu! Proszę wymyślić jakiś inny temat" - zdziwko, ale ok, wymyślam. Idę do niego dzisiaj, pytam, czy taki temat może być (chciałam albo dietetykę ogólnie, albo opisać choroby cywilizacyjne takie jak otyłość). Co słyszę tym razem?
"Ależ to nie może być, przecież to nie ma związku z internetową placówką zdrowia!"
"Yyyy, ale nasz przedmiot to zdrowie publiczne, przecież pan zaakceptował nasze tematy, a mamy wśród nich wirusologię, pasożyty, epidemiologię, no i mój HIV/AIDS na przykład..."
"Ale nie, to musi być inaczej, ja kazałem zmienić te tematy!"
"Ale je pan zaakceptował wszystkie..."
"Nie, macie pozmieniać, to ma być o medycynie w systemie elektronicznym!"
No i super.
To co, mam zrobić internetowy test ciążowy? Internetowe badanie krwi? "Nasikaj na klawiaturę, jak będzie mokra, to jesteś zdrowy."