sis, jesli chodzi o dlugie lata zycia kota-pamietasz puchatego Ozziego od Justy, nie?
On od mlodosci chorowal na S.U.K. i z tego powodu byl wielokrotnie cewnikowany, wielokrotnie mial wyszywana cewke moczowa... ale byl na dobrej karmie, odpowiednio leczony, wiec byl dlugi czas, ze choroba nie dawala o sobie znac. Dlatego wlasnie, kiedy ponad rok przed smiercia dostal ataku padaczki, cierpial z bolu, miauczal... Justa myslala, ze on od nas juz odchodzi. Niemal calkowicie zapomniala o tym, ze Ozzi choruje na S.U.K. a on wtedy dostal po tej dluuuuugiej przerwie bardzo silnego ataku choroby, z powodu zastanego moczu wdala sie infekcja do organizmu a ten podtruty mocznikiem zareagowal padaczka.
Jakies 3,5 roku przed smiercia kocurka, stwierdzono u niego raka plaskonablonkowego. Musialo byc paskudztwo juz bardzo zaawansowane, co za tym idzie-musial juz od dawna bezobjawowo chorowac na to, skoro w momencie postawienia diagnozy dawano mu max kilka m-cy zycia.
A dozyl slodziak 17 latek, odszedl bardzo spokojnie w ramionach ukochanej panci, choc jego wola zycia byla tak ogromna, ze pewnie i ten kryzys by przetrwal, ale juz wetka stwierdzila, ze kolejny kryzys przyjdzie lada dzien, moze za tydzien, za pare dni... Koti juz cierpi coraz bardziej i choc on sam jeszcze chce zyc-nie mozna pozwolic mu dluzej cierpiec, bo istnieje ryzyko spore, ze odejdzie w ciagu najblizszych dni sam w cierpieniach, w bolu podczas kolejnego kryzysu.
Zostal uspiony w domu w ktorym czul sie szczesliwy, bezpieczny, kochany, odszedl w wieku 17 lat chorujac na syndrom, na raka... I 3,5 roku po tym jak stwierdzono raka, przy owczesnych rokowaniach bliskich zeru...
On kochal ludzi, zycie, swiat, Justa traktowala go jak syneczka, nie bylo chyba osoby, ktora by tego niezwyklego kota nie kochala, on byl cudowny! Naprawde bardzo wyjatkowy kot. Kochal calym soba bez granic i tak samo bez granic byl kochany przez innych. Zyl z milosci i dla milosci.
Dla Justy znaczyl tyle, co Mysia dla Was, wiec jestem pewna, ze i Mysia dozyje u Was bardzo poznej kociej starosci a jak przyjdzie czas powedrowac za TM-odejdzie w domu otoczona wszystkimi, ktorych kocha i ktorzy ja kochaja bez granic, bez zadnych warunkow i zasad.
Z reszta patrzac na Mysi zdjecia widac wyraznie, ze to kota mega szczesliwa, cieszaca sie zyciem, i zamierzajaca sie nim cieszyc jeszcze baaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo baaaaaaardzo dluuuuuuuugo, no nie, Myszeczko?
