Miałam w pracy męczący tydzień i nie miałam czasu napisać o wizycie behawiorystki.
No więc była u nas przemiła Pani, która spędziła z nami i z kotami dużo czasu

W sumie stanęło na tym, żeby Maję odizolować co najmniej na dwa tygodnie i od nowa zaprzyjaźniać ze stadem. Więc od razu powiem wam - miałam to zrobić, ale nie mam po prostu serca. Zostawiamy to jako ostateczną ostateczność.
Natomiast wdrażamy kilka innych rad. Np. ograniczamy Majce miejsca, w których może się schować i polować na inne koty. To jest bardzo skuteczne, np. zlikwidowanie "namiotów" z koca, którym przykryta jest kanapa od razu zmniejszyło liczbę napadów na babcię Emmę. Usiłujemy tez jak najwięcej się z nią bawić, chociaż trzeba uważać - ona uwielbia się bawić, ale w pewnym momencie zaczyna się robić zbyt pobudzona, piszczy, nie można jej uspokoić, może wtedy porządnie pacnąć - również człowieka.
Stanowczo nie pozwalamy jej napadać na inne koty. Rzucam w nią małą, lekką poduszką - wiem, że to nie brzmi fajnie, ale jej przechodzi.
Kupimy jeszcze więcej drapaków, koszyków itd.
No i jakoś próbujemy krok po kroku poukładać ich relacje.
Problem z Mają polega na tym, że ona jest po pierwsze nadpobudliwa, a po drugie - bardzo, bardzo dominująca i terytorialna. Pobudzenie polega na tym, że ona nigdy nie leży całkiem spokojnie. Wszystkie znacie widok zrelaksowanego w pełni kota, po prostu kwintesencja relaksu. Więc Majka tak nie miewa prawie nigdy. Niby leży wyciągnięta swobodnie lub przytulona do człowieka, ale jej ogon cały czas chodzi i łypie spod oka. Wciąż jest gotowa, żeby gdzieś skoczyć i komuś dołożyć znienacka.
Drugi problem, który bardzo doskwiera zwłaszcza Melce (poza atakami z przyczajki) to zajmowanie przez Majkę miejsc, należących do innych kotów. Mela zawsze była strachulcem i musiała mieć azyl. Natomiast Maja, jak tylko zobaczy, że jakiś kot przywiązał się do drapaka, koszyka, poduszki, poddupnika - zaczyna zajmować to miejsce. Przez kilka dni, aż dotychczasowy posiadacz się podda.
Jakiś czas temu zrezygnowana Melka, pozbawiona wszystkich dotychczasowych miejsc, postanowiła zamieszkać w kuchennym koszyku na warzywa. Usunęliśmy stamtąd warzywa i pozwoliliśmy jej zająć koszyk na stałe. Oczywiście kilka dni temu patrzę, a Majka się tam już pakuje i rozgląda zwycięsko

Ale udało nam się jej to wyperswadować i na razie Mela pozostaje wyłączną mieszkanką koszyka na pomidory.
Kolejny problem jest taki, że Majkę trzeba powstrzymywać od jej dominatorskich zapędów, ale spokojnie, a przede wszystkim po cichu, podniesiony głos nie wchodzi w grę. Bo w momencie gdy Mela słyszy, że ktoś krzyknie na Majkę, uznaje, że jej wróg jest teraz słabszy i sama się na nią rzuca
Poza tym jeszcze weźmiemy wszystkie koty na porządny przegląd do weta.