» Pon lis 26, 2012 20:11
Re: Czesiaczkowy team - sterylizujemy wiejskie koty
Można by zrobić dużo więcej, gdyby adopcje tak nie stały. Ale tymczasy blokują miejsca, a z braku wakatów nie ma gdzie brać kolejnych zwierząt.
Poznałam dziewczynę, której dziś na rzecz gminy wykastrowałam psa. Anka latem uratował go z kojca gospodarzy na wsi. Wilczur ważący 15 kg! Dziś, po trzech miesiącach waży 35 kg. Sierść prawie odrosła, bo był w połowie wyłysiały. Jest przez nią tymczasowany. Ma też cztery koty. Każdy z nich przez nią uratowany. Kilka lat temu jadąc konno (jest instruktorką jazdy) przez las znalazła małe kociaki. A raczej to koń znalazł, bo nagle stanął, zaczął strzyc uszami i wgapiać się. Okazało się, że w rowie leżał karton, dobrze zalepiony taśmą. Najmniejszy z kociaków jednak znalazł w nim dziurkę i wydostał się na zewnątrz. Anka zeskoczyła z konia, otworzyła karton, w którym były jeszcze dwa maluchy. Jeden z nich zmarł jej na rękach. Z pozostałą dwójką za pazuchą, prowadząc konia za uzdę, wróciła do stajni. To było gorące lato, powyżej 30 stopni C. Kociaki były skrajnie odwodnione. Długo trwała o nie walka, ale tym dwóm udało się. Są u niej i są już dorosłymi kotami.
Ewa, z Marusią ogromna poprawa. Jest na ścisłej intestinalowej diecie, domaga się innych rzeczy, ale jestem twarda, a raczej nieczuła. Odkąd jest karmiona w ten sposób, ani razu nie załatwiła się na materacu, chodzi do kuwety.
,,W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy (. . .)" Elizabeth Bishop