Ja najbardziej martwię się o to, aby Ogrynia przetrwała zimę jeśli chodzi o jedzenie. Bo przecież teraz nikt jej nie podsunie oddzielnego talerzyka tylko dla niej i nie dopilnuje aby żaden inny kot do niego nie podszedł. Bo gdyby podszedł, to ona odejdzie i nie zje.
Nie sądzę abyśmy ją znalazły w zimie. Pamiętam tutaj, na Narbutta. W zimie widywałam ją gdy czekała na jedzenie, to było zawsze o 6:40 i o 23:00, nie wiem nawet czy ona jeszcze te godziny pamięta.
Również wtedy, gdy wjeżdżałam lub wyjeżdżałam z garażu. Pozostały czas spędzała schowana w nieogrzewanej piwnicy w domu, który był pusty i opuszczony przez lokatorów, tak jak to widać na filmie na stronie Faunaplanet TV.
Nie widywałam jej chodzącej ani po ogrodzie ani po ulicy. Podobnie innych kotów.
Za to wiosną, gdy wychodziło słońce, plażowała się razem z Justynką i Babunią na dachu wiaty śmietnikowej, albo na daszku pobliskiego wjazdu do podziemnych garaży, oczywiście dopóki nie wycięto drzew po których koteczki mogły się tam dostać.
No i jeszcze cały czas myślę o tym chorym oku, o którym mówiła pani z Dantyszka. O ile to była Ogrynia oczywiście.