dzisiaj moje dziecko po kolei pokazywało mi gdzie jest kotek... tu jeden kotek, drugi, trzeci... a ja się pytam: a gdzie jest Filuś?
spojrzał na mnie a później na piec, na którym Filuś lubił sobie drzemać...
i tak mi się smutno zrobiło... ehhhh...
przez tą Amberkową chorobę, to nawet nie mam głowy, żeby się smucić z powodu "wyprowadzki" Filusia

oczywiście łapię się co jakiś czas, że spoglądam na miejsca, w których lubił leżeć i czegoś mi brak... albo do któregoś kota powiem Filuś...