Jesteśmy, jesteśmy...
Tylko lenimy się
łokrutnie...
Na dworze zimno i wieje więc postanowiłam się nie umartwiać i spędzić miło koniec roku w ciepłym barłogu razem z koutyma
Okazało się jednak, że ten grzejniczek co to dojechał do mnie jak już akurat grzać zaczęli - bardzo przydatny jest.
Przydaje się popołudniem jak ludziska z pracy wracają i rozkręcają termostaty w mieszkaniach na maksa. U mnie wtedy robi się chłodno (parter).
Dzidziawka spryciula wynalazła sobie miejscówkę przy samym grzejniku i nagrzewa swój zaglucony nosek.
Grzywson w oponce pod kaloryferem głównie urzęduje ale nad ranem całe Towarzystwo zalega razem ze mną, na kanapie.
I tak się turlamy
