Jesteśmy na działce. Tigra zachowuje się grzecznie i wspaniale

. Jest tak szczęśliwa, że zaczęliśmy ją podejrzewać o rujkę

, ale przecież jest wysterylizowana. Okazuje tyle miłości jak rujkująca kocica, poza dźwiękami. Przytula się, rozdaje baranki, liże nam ręce. Jak radosny psiak machający ogonkiem. JEST CUDOWNA.
Zaliczyła drzewko zwane "kocim drzewkiem", zwiedza teren, przybiega na wołanie, pysio jej się śmieje

.
Mam zdjęcia i film z jej akrobacjami na tym drzewie. Wrzucę jak wrócimy bo tutaj internet jest mało wydolny.
I tutaj dziwna sprawa. W relacjach z Maniem pełna sztama, razem sobie chodzą, biegają. Natomiast Luśce znowu odwaliło i warczy na Tigrę, bije ją łapą, chodzi bardzo ostrożnie, boi się, izoluje się, jakby jej się zaczęła bać na tej działce. Jakaś taka znowu się zrobiła wredna. Pogryzła mnie dotkliwie.
Zaczynał zapadać zmrok. Tigra i Maniek byli już w domu, chciałam wziąć Lusię na ręce i zanieść do domu, nakarmić mokrym. Próbowała uciec a ją próbowałam ją łapać. Zaatakowała mnie gryząc i drąc japę jak walczące koty. Mam rękę dosyć głęboko pogryzioną w 3 miejscach (najbardziej spuchnięty i bolący jest przegub ręki), bardzo bolało, bałam się że zropieje ale mąż pojechał do apteki i kupił mi maść przeciwzapalną, bakteriobójczą i przeciwbólową, robię opatrunki i zaczyna być lepiej. Obrzęk schodzi i ból mniejszy. To prawa ręka, na razie jest nie do użytku.
Do tej pory jestem w szoku, że kot którego mam od kociaka potrafił mi to zrobić. Ona ma coś z głową...
Teraz wszystkie 3 smacznie śpią.