Bardzo szybko, ojj bardzo.
I niestety nie jest dobrze, czasami faktycznie czuje się jak "cat killer" jak mnie pewna osoba nazwała. Nyś znowu sikał krwią, inaczej tego się nie da nazwać. Miał ostry atak, który musiał się zacząć wcześniej ale byłam na wieczorze panieńskim koleżanki i wróciłam o 8 rano. O 10 pojechałam z Nim do lecznicy (nie pytajcie mnie o stan mojego umysłu) polecanej na forum przez Marcelibu. To był strzał w dziesiątkę. Ale jeszcze o drodze. Po tym jak myślałam, że odpadną mi palce, bo niesienie kogoś TYCH gabarytów to wyzwanie. Usiadłam w metrze, metro ruszyło a ja słyszę płaczące dziecko. Bardzo głośno dziecko zakwiliło i umilkło. No to trochę z nudy rozglądam się gdzie to dziecko. Dziecka nie widać za to wszyscy patrzą na mnie podejrzanie. No taaa Nyś i wszystko jasne, On to ma gabaryty na różne odgłosy. Pędzimy do lekarza, żeby zdążyć pobrać krew. Wbiegam, pan doktor akurat w drzwiach, widząc mój rozbiegany wzrok już wie, że to ja musiałam dzwonić. Spanikowana jednym tchem wyrzucam z siebie, że to jest Ancymon, że ma krwiomocz, że badanie, że Ancy jest tak niedobry, że pani wet powiedziała, że to najgorszy kot w jej historii, że jedne badania krwi miał w torbie i w kagańcu. Pan wet stoi i uśmiecha się. Wyciągam owego potwora, tłumaczę mu, że będzie dobrze, daję buziaki, tulę do siebie. Nyś stoi spokojnie. Pan wet wyciąga do Niego ręce zamieram,ściskam Nysia mocniej. Spokój. Oddycham z ulgą, wszyscy cali, zdrowi. Ok pierwsza próba zaliczona. Widzę nożyczki do podgalania łapy. Panika narasta, wzbiera i znowu chwila przerwy. Uffff żyjemy nadal. To na co czekamy, panika wspina się na wyżyny, zamiast opadać z każdym uderzeniem serca wzrasta. Pan wet zakłada ucisk, Nysiek poruszył ogonem. Nie patrzę, nie wiem co się dzieje ale po chwili słyszę, że po wszystkim i.... że Ancy był jednym z najgrzeczniejszych kotów jakie Pan wet napotkał w swej karierze

czy ja jestem nienormalna czy z Ancymonem coś jest nie tak. Zastrzyki, ważenie to już czysta formalność. Bądź mądry, nie miej kota.
A z samego badania: poszła krew do laboratorium. Niestety przed końcem pracy kliniki wyników nie było. Pan wet ma się dowiadywać. Jeśli będą fatalne zadzwoni. Niech bogowie dobrzy koci sprawią, żeby nie zadzwonił.
Z dotykowych spraw to nerki, wątroba ok, okolice pęcherza bolesne. Lekka temperatura, powiększone węzły chłonne, zaognione prawe ucho (badanie ucha na moje życzenie:D).
Nyś dostał lekki m.in.wstrzymujące krwawienie.
Podajrzenia to SUK, prawdopodobnie kryształy nie rozpuściły się do końca i.... niech dobrzy koci bogowie sprawią też żeby to był SUK a nie....no wiecie same co.
Ale Pan wet,może nie wykluczył, ale nie podejrzewa nerek. Ancy jest w zbyt dobrym stanie jak na takie nerkowe objawy.
A po wizycie u Pana weta byli u nas mój tata i dziadzio

się działo. Mój tata chociaż nie ma zwierzaków jest bardzo zwierzolubny i ma podejście. Nyś jak to Nyś zajął fotel na którym Tata siedział, wywalił brzuch do góry i same wiecie. Tak mu dobrze. Tak będzie leżał. Jeszcze zaprezentował slalom na szafkach... wlazł na dziadka sprawdzając co to za dziwne trzynożne zwierzę...no po Nyśkowemu było.