Noc minęła spokojnie, Pimpek zaczął się drzeć dopiero jak usłyszał, że wychodzę z pokoju i darł się tak długo, aż nakarmiwszy moich rezydentów i posprzątawszy w kuwecie, poszłam nakarmić i jego. Dostał skrzydło, został wygłaskany i uznał, że może być.

Teraz siedzi cichutko, pewnie dosypia. Apetyt mu się zrobił taki więcej wilczy

Myślę, że się już dobrze czuje

Oczywiście idziemy jeszcze dzisiaj do weta na kolejny zatrzyk, ale jest nadzieja, że to bedzie ostatni.
Siku trafiło do kuwety, kupy na razie nie było. (raczej jej przede mną nie ukrył, bo łazienka mała

) Co prawda puścił straszliwego bąka jak mi wskoczył na kolana, ale mam nadzieję, że to nie z powodu choroby.
Szybki jest skubaniec jak błyskawica - jak wchodzę do łazienki to muszę bardzo uważać bo już mi sie dwa razy teleportował celem złożenia zapoznawczej wizyty Pomponowi - władcy mieszkania i terytorium. Mizia sie do niego od razu. Pompon nieco był zaskoczony tą gwałtowną demonstracją przyjaźni, ale nie syczał. Może dlatego, że nie zdążył, bo rzuciłam się w pogoń za łazienkowym dezerterem i szybko znowu trafił do ancla
