
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
EwKo pisze:Zjawiła się Melka, która makaronik lubi. No co poradzi? Lubi i już. Próbki, które otrzymała, najwidoczniej tylko rozbudziły apetyt, gdyż koteniek postanowił wziąć sprawy w swoje ... łapki. Wskoczył na blat kuchenny, brachol chciał Słonika (ksywa domowa Meli) ściągnąć, kot się wydygał i wskoczył na półki wiszące nad zlewem. Źle wymierzył, spadł, ściagnął za sobą kielonek z winem (aaa, no bo winko czerwone piliśmy przy pracy), przewrócił michę z sałatką i poszedł w długą. Uciekł, znaczy się.
Szkło wpadło do komory zlewu - w sporej części. Wino skutecznie zalało półkę, szafkę i umyte naczynia, miska podzieliła się zawartościa swą z podłogą.
W kuchni pozostało pięć futer, pałętających się pośród szczątków ogórka, pomidora i makaronu, brat, ze stoickim spokojem kończący pisać sms-a i ja. Nawet się nie wkurzyłam. Co tam rozwalony kieliszek (po babci) i dwa talerze, obświnione winem naczynia i meble, podłoga w szkle i makaronie, dywan do prania - kotom nic się nie stało, większość sałatki ocalała. Mój kieliszek teżNo to czym się tu denerwować? Wywaliłam towarzycho do pokoju i tyle.
EwKo pisze:Podejrzewam, że to raczej magiczny wpływ winka na układ nerwowy
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot] i 1429 gości