To się nazywa prawdziwa kocia miłość:) Ostatnie zdjęcie... no sama słodycz:)
Moderator: Estraven
Anuk pisze:Dziś pierwsza rocznica przygarnięcia przeze mnie Mufeczki. I jedyne urodziny, jakie Mufka posiada.
No więc![]()
![]()
dla Czarnej Mamby!
Przyznaję, że w ciągu tego roku miałyśmy chwile kryzysowe.
Był taki czas, kiedy Mufka tłukła i gryzła, co popadnie i siusiała na kanapę (wzorek w różyczki ... ech) mniej więcej dwa razy dziennie.
A ja musiałam się bardzo pilnować, żeby jej własnoręcznie nie zamordowaćI na serio myślałam, żeby znaleźć jej nowy domek, gdzie by była jedynaczką. Ale potem sobie myślałam - ale kto by chciał taką zmorę...
Mufeczka jest uosobieniem stereotypu o kocie wrednym i fałszywym. Tu się łasi, tam paca łapą, w jednej chwili milusia, za chwilę gryzie. Nie, nie - myślałam - oddawanie jej komuś obcemu jest zbyt ryzykowne, bo może Czarna Małpa źle skończyć, a jeśli tak, to po co ją w ogóle brałam z ulicy.
W efekcie poszłam wreszcie po rozum do głowy: kupiłam drugą kuwetę (Mufeczka lubi zakrytą), odpowiedni żwirek (miałam silikonowy epizod...), zaopatrzyłam się w Feliwaya, który przez ponad miesiąc sączył Mufeczce do głowy zapach błogości.
No i od tej pory jest o niebo lepiej. Co prawda czasem, jak ją czymś strasznie wkurzę (nowy tymczas na przykład) to Mufi sobie siknie na kanapę, ale stanowi to już tylko sporadyczne urozmaicenie, a nie normalny stan rzeczy.
W ciągu tego roku dowiedziałam się też o Mufce róznych rzeczy od ludzi, którzy ją znali (rozpoznawali ją, jak byłyśmy na spacerku) Mufka zwana była przez ludzi z "jej" bloku Gryzeldą. To akurat mnie nie dziwi. Ale zdziwiła mnie opowieść jednej pani, która ma niepełnosprawnego syna - ten syn ma stałe miejsce do parkowania i podjazd- podejście pod klatkę (porusza się o kulach). Podobno Gryzelda codziennie czekała na niego, gdy wracał z pracy i odprowadzała go od samochodu do drzwi klatki.
Kiedy przygarniałam Mufcię, myślałam, że będzie cichutką, grzeczną kotką. Myślałam, że nie będzie nawet umiała się bawić (przecież życie jej nie rozpieszczało). Tymczasem Mufi jest kotą rozrywkową (och, to ganianie za myszką, te wyskoki w górę, to kopanie pod dywanikiem!) i niebanalną. Zazdrośnica, złośnica i egocentryczka (te wezwania o drugiej w nocy!) - ale co tu kryć - uczuciową.
I Mufeczka mogłaby mi zaśpiewać za Kaliną Jędrusik: "Z kim ci tak będzie źle jak ze mną?
Ano - z nikim. Nie ma takiej drugiej koty na świecie!
 
 
 
 
 
 
Anuk pisze::oops:![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
![]()
Do drzwi zapukała sąsiadka:
"Chyba ma pani źle odłożoną słuchawkę od domofonu, bo już któryś raz przechodzę i słychać. A teraz usłyszałam rozmowę z kotem, to od razu skojarzyłam u kogo to."
Ja - oblana pąsem:
"To pewnie strasznie głupio brzmi, jak się do zwierzaka gada. Ale pani pewnie też z psem rozmawia."
"Rozmawiam, rozmawiam. Ale wie pani - chodzi o to, że staną młodzi pod klatką i będą słuchać, rozumie pani."
Podziękowałam i nadal cała w rumieńcach siedzę i myślę, co też mogła usłyszeć ta pani i co słyszeli "młodzi".
I wychodzi mi, że nic mądrego.
Zapewne moje inteligentne zwroty w rodzaju "kocica samica" albo "kto jest najfutrzeńszym wielkofutrzem?"
Moje ostatnie zdanie, które mogła usłyszeć pani sąsiadka ("rozmowa z kotem") brzmiało mniej więcej:"Kmniku, ale nasmrodziłeś, zabiję cię!"
No i mam nadzieję, że nikt nie słyszał, jak śpiewam do kotów
  
  
  
  
  

Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider] i 17 gości