Radości i rozterki. GINGERS OD STR 99

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lut 17, 2006 23:14

Odp. dla Kota7 telefonicznie nie, internetowo i nie tylko. Jutro tam jadę w innym celu ale to zupełnie inny temat.pozdrawiam.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Sob lut 18, 2006 22:27

123 pisze:Jestes nowy na forum i najwyrazniej nie rozumiesz ,ze tutaj kazdy maly sukces mobilizuje nas do jeszcze wiekszego dzialania.


http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=39320&start=30

pozwyzej link, mobilizujacy do dzialania... zakonczylo sie osiagnieciem celu... reszta to tylko slowa...

dla Zuni za to wszystko co zrobila wielki szacunek...

w ocenie innych proponuje brac caloksztalt tego co sie o nich wie, jezeli wiedza zbyt mala, nie stawiac tez...

niezmiennie pozdrawiam

Kaj@an

 
Posty: 11
Od: Śro lut 15, 2006 19:42

Post » Pon lut 20, 2006 15:17

123 pisze:Lepiej jest zostawic zwierzaka na ulcy niz zabierac go po to aby odwiezc do schroniska.Na ulicy zawsze moze mu pomoc ktos rozsadny i madry zabierajac do siebie i dajac dobry cieply dom .....


Chyba sama nie wierzysz w to co napisałaś.
Nie będę odnosić się do tego co zrobiła autorka wątku i dlaczego nie zostAwiła kota u siebie. Kot już w domu. Skończyło się dobrze.

Jedno dla mnie jest jasne i bezdyskusyjne - zostawić go nie należało. Pozostawienie kota w potrzebie (zwłaszcza domowego), na ulicy, NA MROZIE to pewna śmierć. Nie wyobrażam sobie przejść obok i zostawić go czekając na zmiłowanie "mądrych i rozsądnych ludzi". Pewnie pełno takich wokoł chodzi?.
Tak, rzeczywiście kot ma w takim przypadku wielkie szanse ..... na zamarznięcie.

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon lut 20, 2006 15:46

Oczom nie więrze w to co teraz przeczytałam ,są jednak ludzie osadzeni w rzeczywistości super.

Na pewno już Wiecie kotka ma dom i ma się dobrze ,nie mieszka z nami ale jest pod całkowitą naszą opieką.

Dziękuję za rady , skorzystałam z większości ,z niektórych poprostu nie mogłam.Dziękuję tym , którzy wykazali zrozumienie sytuacji .
Gdybym mogła cofnąć czas postąpiłabym dokładnie tak samo.
pozdrawiam Wszystkich .
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Pon lut 20, 2006 16:17

zunia pisze:Oczom nie więrze w to co teraz przeczytałam ,są jednak ludzie osadzeni w rzeczywistości super.

Na pewno już Wiecie kotka ma dom i ma się dobrze ,nie mieszka z nami ale jest pod całkowitą naszą opieką.

Dziękuję za rady , skorzystałam z większości ,z niektórych poprostu nie mogłam.Dziękuję tym , którzy wykazali zrozumienie sytuacji .
Gdybym mogła cofnąć czas postąpiłabym dokładnie tak samo.
pozdrawiam Wszystkich .




chyba coś pominełam,gdzie kotka ma domek? już nie jest w schronisku?
i dlaczego jest pod Twoją opieką w nowym domku?

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Pon lut 20, 2006 20:48

Monika L pisze:chyba coś pominełam,gdzie kotka ma domek? już nie jest w schronisku?
i dlaczego jest pod Twoją opieką w nowym domku?


http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=39320&start=30
trzeci post od góry Moniko
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Śro mar 22, 2006 10:33

Witam! to znowu ja.
Historia,którą opisałam ma ciąg dalszy trochę inny niż zaplanowałam.
Mimo,że nie wszystkim moje postępowanie się podobało,to jednak opiszę co dalej się stało.

Czarna koteczka,którejznalazłam domek w ostatecznej wersji ma na imię Tośka. Nie była ta sytuacja taka prosta jak mi się wydawało;rano z dzieckiem do szkoły,póżniej do Tośki,następnie po dziecko, znowu do Tośki i do weterynarza i tak dziennie.Tośkę zaczęliśmy co raz bardziej kochać.A ona coraz gorzej się czuła;biegunka nie jadła.U weterynarza miała zrobione wszystkie badania(oprócz USG) i wszystko było OK.
Choroby zakażne wykluczone.Przez tydzień była na kroplówkach i zaszczykach.Była coraz słabsza.W sobotę i niedzielę (2 tyg. temu) miałam jej sama podać kroplówkę i zastrzyki ale Tośka nie wyglądała dobrze,dlatego zawieżliśmy ją wieczorem dokliniki 9tam gdzie jeżdzimy z naszą kotką-Punią) .Tam się okazało,że Tośka musi być natychmiast operowana bo ma martwego kociaka w brzuszku.W nocy mąż ją odebrał, chirurg powiedział,że był jeden martwy płód z jakąś naroślą i 3 niewykształcone zarodki.Powiedział że od samego początku z ciążą było coś nie tak Tośka by umarła.

W takim układzie Tośkę wzieliśmy do siebie i spała z mężem w sypialni.Była super ,aż do wyciągnięcia szwów chodziła w kaftaniku.Po wyjęciu szwów Tośka okazała się diabełkiem.Tu nastąpił problem jak kotki się zaakceptują no i nie potrafią tego zrobić.
Przeczytałam na forum prawie wszystko o takich problemach i wiem ,że potrzeba czasu ,ale mimo wszystko strasznie to przeżywam.

Nasza puńka ma 12 lat ale jest dużo mniejsza od 2letnij Tośki i nadodatek nie ma ząbków i jednego oka.

Tośka bawi się jak mały kociak;biega po całym mieszkaniu przy okazji przestawiejąc meble i czuje się tak jakby zawsze z nami mieszkała.A punia się jej boi i syczy ksztusząc się przy tym.Na początku chodziła z brzuchem przy ziemi przy Tośce a teraz jak tośka jest wypuszczona to Punia wogóle się nie rusza nie idzie do kuwety itd. a jak nawet spróbuje się ruszyć to Tośka dobiega i bije ją pogłowie.Może to brzmi śmiesznie ale mi do śmiechu nie jest .Puńka na nas buczy, nie chcesię przytulić(wiem czytałam normalne) jedynie w nocy do mnie przychodzi ale już nie wtula się tak bardzo. Bardzo żal mi Puni,nie wiem jak jej serduszko to wytrzyma.Tośki już nie oddam nie wchodzi w rachubę,choć całe nasze życie przewróciła do góry nogami (np.niedokończony remont mieszkania)

Jedyna pociecha w tym,że jak Tośka jest zamknięta to Punia biega i bawi się jak dawniej (na nas jest zła) . Tośka diabeł powyrywała wszystkim myszką ogony.

Chyba nie ma złotego środka na taką sytuację ale pisząc to jest mi trochę lżej.Przepraszam za tak Was wynudziłam i nawet jestem w stanie zrozumieć że nikomu nie będzie się chciało tego czytać (gaduła jestem)

pozdrawiam
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Śro mar 22, 2006 10:46

Fajnie Zunia ,że napisałaś przeczytałam to z uwagą, ocaliłaś Tosi życie , jestescie wspanialymi ludzmi,bardzo bym chciała aby kotki sie polubiły ,myślę że potrzeba czasu. bedzie dorze napewno ,tulcie Punie zajmujcie sie nią wiecej niż zwykle, dokocenie to jak nowy członek rodziny z dziećmi też różnie bywa , wszystko sie ułoży ,bardzo Ci tego życzę :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Śro mar 22, 2006 10:55

Mimo słyszeć znowu o kotce.
Dobrze, że napisałaś.
Uratowałaś jej życie. To wspaniale.

Zobaczysz wszystko się ułoży.
Może trzeba kocice częściej izolowac od siebie, żeby Punia miała więcej swobody. A Tosia ustatkuje się z czasem.

Pozdrwiam serdecznie.

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro mar 22, 2006 11:34

Tośce to może uratowaliśmy życie ale my to napewno będziemy przez to wszystko krócej żyli.Właśnie przed chwilą Tośka walnęła Punie pogłowie nie wiem co o tym myśleć.Za kare zamknełam ją do sypialni i mi bardzo napyskowała bo ona jest bardzo rozgadana.Puńke przytulam ile się da ale ona się broni i buczy. Kiedyś jak ją zabardzo całowałam w mortkę to na mnie napadała teraz bym chciała aby tak zrobiła a ona tylko buczy i odpycha mnie.A Tośka się buntuje i nie chce być w sypialni chociasz ma tam bardzo przytulnie.
Jeszcze się odezwę ,narazie.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Śro mar 22, 2006 11:53

Zunia, no co TY?
Towarzystwo kotów podobno powoduje, że jesteśmy zdrowsi i żyjemy długo.
A mój wet mowi, że tylko ludzie walczą ze sobą bez końca.

Wiesz u moich kotów nie ma agresji, (co nie znaczy, że wszystkie sie nawzajem uwielbiają), ale nawet te ze sobą zaprzyjaźnione czasem się trzepną łapą, jak to w dobrej rodzinie. :D
Postaraj się wyluzować trochę.
Czekamy na wieści o postępach w integracji.
P

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro mar 22, 2006 11:57

jasne nie martw sie tak ,wszysko sie ułoży ,przecież to zbyt mało czasu, wiesz jak moje dzieci czasami walczą :wink: a żyć bez siebie nie mogą :)

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Śro mar 22, 2006 12:06

Jeszcze na chwilę ja bo zaraz muszę iść po moje ludzkie dziecko.
Ja już taka jestem że wszystko strasznie przeżywam nawet mój mąż czasem ma tego dość, dlatego napisałam że będe krócej żyła ja to bym chciała aby wszyscy byli szczęśliwi kochali się i obojętnie czy to są koty czy ludzie już taka zemnie wariatka.
Obrazek
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'

zunia

Avatar użytkownika
 
Posty: 8515
Od: Śro lut 15, 2006 11:55
Lokalizacja: chorzów

Post » Śro mar 22, 2006 12:22

ja tez taka jestem wiele ludzi wrażliwych takich jest ,a szczególnie my kociarze :lol: ale myślę że u Was wystraczy izolacja ,pozwalanie na bycie razem podczas waszej obecności tylko, kotka z czasem zrobi sie zrównoważona bardziej a rezydentka oswoji sie z myślą że nie jest jedynaczką :wink:

Monika L

 
Posty: 5444
Od: Śro wrz 21, 2005 14:53
Lokalizacja: Lublin

Post » Śro mar 22, 2006 12:49

Jak długo kotki są razem?
Jeśli Punia bardzo boi się Tośki, to może będziesz musiała szukać domu dla młodszej. Ja miałam w domu dwa kocury: 3letniego i 10letniego.
Starszy panicznie się bał młodszego. Dobrze, że starszy znałazł dom, gdzie już nie jest bity. Koty biją się, ale są różne tego rodzaje. Jeżeli sytuacja będzie męcząca dla wszystkich, to tak będziesz musiała zrobić.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4835
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 69 gości