» Śro mar 22, 2006 10:33
Witam! to znowu ja.
Historia,którą opisałam ma ciąg dalszy trochę inny niż zaplanowałam.
Mimo,że nie wszystkim moje postępowanie się podobało,to jednak opiszę co dalej się stało.
Czarna koteczka,którejznalazłam domek w ostatecznej wersji ma na imię Tośka. Nie była ta sytuacja taka prosta jak mi się wydawało;rano z dzieckiem do szkoły,póżniej do Tośki,następnie po dziecko, znowu do Tośki i do weterynarza i tak dziennie.Tośkę zaczęliśmy co raz bardziej kochać.A ona coraz gorzej się czuła;biegunka nie jadła.U weterynarza miała zrobione wszystkie badania(oprócz USG) i wszystko było OK.
Choroby zakażne wykluczone.Przez tydzień była na kroplówkach i zaszczykach.Była coraz słabsza.W sobotę i niedzielę (2 tyg. temu) miałam jej sama podać kroplówkę i zastrzyki ale Tośka nie wyglądała dobrze,dlatego zawieżliśmy ją wieczorem dokliniki 9tam gdzie jeżdzimy z naszą kotką-Punią) .Tam się okazało,że Tośka musi być natychmiast operowana bo ma martwego kociaka w brzuszku.W nocy mąż ją odebrał, chirurg powiedział,że był jeden martwy płód z jakąś naroślą i 3 niewykształcone zarodki.Powiedział że od samego początku z ciążą było coś nie tak Tośka by umarła.
W takim układzie Tośkę wzieliśmy do siebie i spała z mężem w sypialni.Była super ,aż do wyciągnięcia szwów chodziła w kaftaniku.Po wyjęciu szwów Tośka okazała się diabełkiem.Tu nastąpił problem jak kotki się zaakceptują no i nie potrafią tego zrobić.
Przeczytałam na forum prawie wszystko o takich problemach i wiem ,że potrzeba czasu ,ale mimo wszystko strasznie to przeżywam.
Nasza puńka ma 12 lat ale jest dużo mniejsza od 2letnij Tośki i nadodatek nie ma ząbków i jednego oka.
Tośka bawi się jak mały kociak;biega po całym mieszkaniu przy okazji przestawiejąc meble i czuje się tak jakby zawsze z nami mieszkała.A punia się jej boi i syczy ksztusząc się przy tym.Na początku chodziła z brzuchem przy ziemi przy Tośce a teraz jak tośka jest wypuszczona to Punia wogóle się nie rusza nie idzie do kuwety itd. a jak nawet spróbuje się ruszyć to Tośka dobiega i bije ją pogłowie.Może to brzmi śmiesznie ale mi do śmiechu nie jest .Puńka na nas buczy, nie chcesię przytulić(wiem czytałam normalne) jedynie w nocy do mnie przychodzi ale już nie wtula się tak bardzo. Bardzo żal mi Puni,nie wiem jak jej serduszko to wytrzyma.Tośki już nie oddam nie wchodzi w rachubę,choć całe nasze życie przewróciła do góry nogami (np.niedokończony remont mieszkania)
Jedyna pociecha w tym,że jak Tośka jest zamknięta to Punia biega i bawi się jak dawniej (na nas jest zła) . Tośka diabeł powyrywała wszystkim myszką ogony.
Chyba nie ma złotego środka na taką sytuację ale pisząc to jest mi trochę lżej.Przepraszam za tak Was wynudziłam i nawet jestem w stanie zrozumieć że nikomu nie będzie się chciało tego czytać (gaduła jestem)
pozdrawiam
"Uchroń mnie przed wrogiem, który ma coś do zyskania, i przed przyjacielem, który ma coś do stracenia...'' T.S.Eliot'