Tigrunia wyzdrowiała!
Zostałam z nią dziś na noc, żeby rano nie była zbyt dzika i buntownicza przy zapraszaniu jej do transporterka
Na początku chyba skojarzyła sobie to, że zostaję, z Niunią, bo zrobiła histeryczne sioo do wanny. Ale potem już zwinęła się w kłębuszek pod kołdrą przy mojej szyi i tak przespałyśmy całą noc. Nie słyszałam żadnego kaszlu, miauków, nie budziła mnie, była taka grzeczna... Nic tylko by się tuliła i tuliła
Za to TŻ spał z Niuńką - rasowym terrorystą

ta kocica potrafi wyegzekwować wszystko, co jej się [według niej

] prawnie należy

a że żąda zawsze jedzenia, to TŻ od 5 rano (to i tak późno jak na nią

) był wylizywany, podgryzany, szczypany, napastowany, jak również kopany zadnimi łapami w głowę jeśli ośmielił się nakryć kołdrą

przetrzymał ją do 7, potem wywiesił białą flagę (i napełnił miskę...

).
Tigra nie chciała nigdzie jechać, ani tym bardziej być zamykana, więc podróż upłynęła nam tradycyjnie w bardzo wrzaskliwej atmosferze, pełnej skarg i żalu

u weta okazało się, że osłuchowo wszystko ok, nic jej już nie zalega, a te odruchy to już raczej pozostałości, którymi nie trzeba się przejmować. Koniec z antybiotykami, teraz już tylko ewentualnie kilka dni Rutinoscorbin na odporność

temperatura ok
Tigra się chyba zakochała w dr Dąbrowskim, bo dała mu się obadać, ponaciskać, a potem położyła mu się na stole na pleckach i kazała miziać

poprosiliśmy jeszcze o obcięcie pazurków, bo Tigra miała imponujące szpony (od jej czułego ugniatania moich ud mam fantastyczne rany

).
Oto jak Tigra reaguje na obcinanie pazurów: układa się wygodnie na boczku, podaje grzecznie kolejne łapki, mruży oczka z zadowolenia, czasem liźnie sobie panią asystentkę po dłoni z sympatią, nawet nie trzeba jej specjalnie przytrzymywać...
Jak przypomnę sobie syczącą, prychającą i gryzącą Niuńkę przy obcinaniu pazurów...
Teraz Tigra leży u mnie na kolanach i śpi. Myślę, że przetrzymam jej tak osobno do końca tygodnia. Krople podaję nadal, wydaje mi się, że Tigra jest coraz mniej agresywna. Nawet TŻ już może ją brać na ręce i głaskać po łebku, przedtem mogłam to zrobić tylko ja, a i tak było to możliwe tylko na 2 sekundy, po czym kot uciekał drogą karkową raniąc szyję niemiłosiernie
Żadnych biegunek, zatkań, pozakuwetkowych ekscesów. Apetyt dopisuje. Pastę odkłaczającą zjada się profilaktycznie bez fochów.
Niuńka trochę obrażona, ale bez agresji, po prostu czasem pokazuje, że swoje ciepłe uczucia wobec niej to mogę sobie wsadzić gdzieś, skoro jestm podła i wygnałam ją z domu

z drugiej strony wywala czasem brzuszek do miziania, bawi się chętnie, zawsze mi towarzyszy przy porannym i wieczornym myciu, no i śpi z nami
Oczywiście, że boję się ich kolejnej konfrontacji. Tyle że otuchy dodaje mi to, że Tigra wyzdrowiała, i że czuje się coraz pewniej i mniej lękliwie. Nie wiem czy dobrze robię izolując je dalej, ale intuicja podpowiada mi, że powinny mieć równe szanse. Nie na zasadzie "Niunia jest u siebie, Tigra przerażona siedzi cały czas na pralce". Tigra musi poznać nowe terytorium, żeby nie uciekała w panice ciągle w jedno miejsce do łazienki jak jakiś obcy, ale żeby czuła się pewnie na tym terenie. A do tego potrzeba jeszcze czasu, i dalszego uspokojenia jej, po prostu obawiam się zniweczenia tego, co do tej pory osiągnęliśmy z Tigrą
Tak na marginesie nie możemy się nadal przyzwyczaić z TŻ-tem do kota, który miauczy, wręcz jest gadatliwy

Niunia, która jedynie grucha, a i tak tylko w chwilach większej ekscytacji, nauczyła nas, że życie z kotem to cisza...
