
Z cyklu uroki kotów wychodzących - nakezy jednak zawsze patrzeć pod nogi. Dziś rano nadepnelam na myszkę, którą kocia przyniosła w darze (myszce nie zrobiło to już różnicy). Dba o mnie, śniadanko przynosi, powiedziałabym do łóżka...
Natomiast córka, lat 12, obczaiła szkielecik na podjeździe. Poprosila mnie o zapakowanie do pudełeczka, zachwycona, że zaniesie preparacik na biologię. Nawet się zgodziłam, nie takie świństwa się dotykało przy dwójce dzieci, prawdaż. Jednak bliższe oględziny wykazały że owszem, szkielecik był ładnie spreparowany, ale ogonek wciąż z futerkiem. Odmówiłam.
Fotorelacji zaoszczędzę.