milva b pisze:Problem w tym, że tak na prawdę żaden kot nie czuje się dobrze w pojedynkę, nawet rozlazły brytek
Każdy kot, z nielicznymi wyjątkami ( koty po bardzo traumatycznych przejściach, koty gnębione wcześniej w dużej grupie itp.) czerpie ogromną przyjemność z obcowania z przedstawicielem własnego gatunku. Kot nie ma fejsbuka, kot nie chodzi to teatru czy kina, kot nie chodzi do znajomych czy na zakupy, lub - porównując do psów - kot nie chodzi na spacerki i nie spotyka kumpli z osiedla. Zamknięty w czterech ścianach nie ma nic oprócz nas. Dlatego na czas gdy nie ma nikogo w domu należy się kotu od nas to niezbędne minimum , czyli choć jeden koci kolega do przytulania, wzajemnego mycia uszu i skakania po drapakach.
A wracając do orientów i syjamów, to są koty, które z łatwością potrafią wyprowadzić z równowagi i to tak po 10 razy dziennie

Nie są to koty do "wyglądania" i spania grzecznie w fotelu. Potrzebują bardzo dużo uwagi od człowieka i przede wszystkim zajęcia.
Znudzone robią nie gorszą demolkę niż niewybiegany bulterier

Biorąc pod uwagę Twoje doświadczenie to z pewnością masz rację. Znam jednak mnóstwo osób, które posiadają jednego kota. Mam więc nadzieję, że jednak można i w ten sposób bez wielkiej szkody dla zwierzęcia.
To co piszesz o orientach i syjamach jest niezwykle ciekawe.Zadziory są fajne,lubię takie charaktery. Jak miałam pitbullki i bulteriera to w domu wszystko latało i musieliśmy poświęcać im 100% uwagi. Ze nie wspomnę o szkoleniach, zajęciach rekreacyjnych na zewnątrz itd.To nie były psy, które można było puścić same sobie. One musiały być z człowiekiem. Nasze psy miały tysiąc zabawek, w tym kongi, którymi psy zajmują się pod nieobecność właścicieli. Zadna zabawa nie byla ciekawa jesli na drugim koncu zabawki nie bylo czlowieka.Jak bawily sie same to zawsze w domu byl armageddon a one po kazdej demolce przybiegaly do mnie z miloscia w oczach wyczekujac pochwaly ze sie tak ladnie bawia.
Dlatego nie chce teraz psa aby po stracie moich nie porownywac. Za swieza sprawa.
Koniczynka47 pisze: Oczywiście, że nie widzę nic złego w tym, że komuś podobają się określone rasy.
Problem widzę jedynie wtedy, gdy podobają się niemal wszystkie poza dachowcami
Nie wiem czy to do mnie? Nie wszystkie mi się podobają- szukam, rozglądam się. Kto wie co znajdę? Badam i analizuję.Ale na pewno nie będę się ograniczać bo "nie wypada".Ot, to nie w moim stylu.
Dachowce są śliczne,ba! Mój przyjaciel miał "szylkretowego" dachowca. Ależ ta Sabinka to była laska!
boniedydy pisze:Wszystkim, tzn. kotu też? A zastanawiałaś się, czy kotu się będzie z Tobą dobrze żyło - czy jesteś wystarczająco ładna, masz odpowiedni kolor włosów, ich strukturę, kolor oczu, tembr głosu itd.? :-] On tez będzie na Ciebie zdany na lata i będzie na Ciebie musiał przez ten czas patrzeć.
A całkiem serio, osoby o doświadczeniach psich mają często bardzo nierealistyczne wyobrażenie o adopcjach kocich - że gdzieś czekają zbiorowiska persów/orientów/syjamów, które tylko rozpaczliwie wyglądają ratunku, dlatego pomagając można sobie wybierać rasy nie przejawiając jednocześnie skrajnej bezduszności. W praktyce, kotów o wyglądzie rasowego jest do adopcji nieduża garstka w skali kotów potrzebujących domu i realnie czekają na pomoc tylko te, które są jakoś "wadliwe" - z FIV, FeLV, chorobami nerek, innymi chorobami przewlekłymi itd., itp. A i tak mają większe szanse niż koty zwykłe z tymi samymi chorobami. Ale Ty FIV-ka nie chcesz, pewnie chodzi Ci o zdrowego, bezproblemowego persa, najlepiej młodego.
Znajdź choć jednego konkretnego persa czekającego na Twoją pomoc (z naciskiem na "czekającego" i "Twoją"), bo na razie to, co piszesz o adopcjach persów, to czysta teoria.
A wiesz, że tak. Jestem tak zajefajna że nie tylko kot chcialby byc na mnie zdany ale pewnie wolontariusz i dyrektor schroniska tez! Wszyscy. Jak jeden mąż.Sama rozumiesz, z taką dozą zajefajności muszę mieć rownie zajefajnego kota abyśmy się wzajemnie ogrzewali w blasku wlasnej wyjatkowosci. Taki los. Co zrobisz?
Współczuję tym, którzy mają takie wyobrażenia o kocich adopcjach. To nie ja.Widzę różne ogłoszenia. Nie chcę chorego kota i naprawdę nie widzę niczego złego w tym, że nie jestem Matką Teresą. Nie robię nic pod publiczkę i żeby pompować swojego ego, że jestem Świętą od Kotów. Tak, chce zdrowego kota bo nie chcę widzieć cierpienia przyjeciela czy stracić go za wcześnie. A jeśli mój kot zachoruje to możesz być pewna że zrobię wszystko aby o niego dbać i dać mu wszystko czego będzie potrzebował.Tak robiłam z moimi psami i hodowanymi gadami i tak będę robić z każdym żywym stworzeniem, za które wezmę odpowiedzialność. Taki juz ze mnie padalec. Ale da się z tym zyc
Stomachari pisze:Pozwolę się nie zgodzić. Jak oglądałam ogłoszenia dotyczące kotów do oddania i często potrzebujących pomocy, to natknęłam się na niejednego perso-podobnego (wiek różny). To było kilka miesięcy temu, więc założyłabym, że pewnie pojawiają się falami.
Mam znajomą, która opiekowała się setkami kotów i ona często mi powtarza coś takiego: "NIESTETY kotów jest tak dużo, że jeśli będziesz chciała mieć zielonookiego rudasa z białą plamą na nosie i wydłużoną sierścią na ogonie, to ja Ci takiego znajdę. To nie będzie dziś, jutro, ale taki się trafi, taki będzie potrzebował POMOCY". To oczywiście pewna przenośnia, ale wierzę, że jak ktoś chce pomóc perso-podobnemu kotu, to na takiego trafi.
Nie widzę też nic złego w tym, że ktoś ma jakieś wyobrażenie o swoim pierwszym kocie. Ja też miałam. Co wcale nie znaczyło, że moje serce zdołała podbić kotka o zupełnie innym wyglądzie. Ale tak było u mnie. Ktoś może mieć potrzebę, aby trafił się kot taki a taki i to wcale źle o nim nie świadczy.
boniedydy szanuję Cię za Twoją ciężką pracę dla kotów w schronisku, ale im częściej czytam Twoje wypowiedzi tym bardziej dochodzę do wniosku, że przekroczyłaś pewną granicę i stałaś się nazbyt radykalna. Oczekujesz, że ktoś, kto lubi koty spokojne, pójdzie do schroniska i weźmie najgorszą biedę z milionem chorób, w dodatku nadpobudliwą, bo TY byś tak zrobiła. Że ktoś, kto lubi koty długowłose, weźmie łysiejącego krótkowłosego, bo ten jest w pilnej potrzebie i bo TY byś tak zrobiła. Oraz uważasz, że ktoś, kto weźmie kota z domu tymczasowgo w niezłej sytuacji finansowej jest zbrodniarzem, bo powinien był wziąć z takiego, który klepie biedę, a jeszcze lepiej ze schroniska. Że ktoś nie mający rzadnego doświadczenia z kotami powinien dziś nauczyć się robić kroplówki i zastrzyki oraz regularną lewatywę, bo jutro obowiązkowo ma przyjść po kotka z kamieniem kałowym w jelitach i tendencjami do zaparć. A najlepiej żeby za kolegę wzięła takiego, który ma urwany ogon i często popuszcza. Taki miks, żeby życie było bardziej obes...ne i toczyło się wyłącznie wokół kuwetowych problemów.
Wiem, że Ty byś tak zrobiła. Ale nie krytykuj osoby, która nie miała dotąd kota i marzy jej się coś podobnego do persa. Może jak taki persopodobny spełni oczekiwania, to autorka zechce wziąć chorego ze schroniska? Pomyślałaś w ogóle o tym? Że spełnione oczekiwania procentują poszerzeniem serca na inne koty, podczas gdy zawód i rozczarowanie może odnieść odwrotny skutek? Kobieta ma się bić w pierś, bo chce persa? Bo nie weźmie ślepego, kulawego malca? Bez przesady. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Jeśli nie podoła opiece maluchowi ze schronu, to tym bardziej nie podoła pomocy następnemu. A jak się oswoi z kocią naturą, poczuje ją na sobie, doświadczy blasków i cieni, może wtedy prędzej dojrzeje do na przykład pomocy najbardziej zabiedzonej sierotce. Właśnie wtedy. Nie teraz, gdy jest przez Ciebie krytykowana za marzenia i oczekiwania.
Ponownie Ci proponuję, żebyś przestała wszystkich krytykować tylko za to, że nie poświęcają swojego życia dla kotów na Paluchu, bo tylko zniechęcasz do robienia czegokolwiek dobrego. Pomyśl czasem, że takim ciągłym najeżdżaniem na innych i wylewaniem na nich swoich żali wywołanych oglądaniem biedy w schronisku możesz osiągnąć coś dokładnie odwrotnego. Osoba przestanie się pojawiać na forum, nie będzie zdobywać wiedzy, bo jest wiecznie krytykowana i weźmie za 350 zł miska brytyjczyka, bo to prostsze, niż nieustanne tłumaczenie się tutaj. Czasem weź pod uwagę odwrotny skutek swoich najazdów. Dla dobra kotów to zrób.
Ot to! W punkt!
Tylko dodam, że nie tak łatwo mnie zniechęcić bo jestem dorosłym człowiekem znajacym swoja wartosc i wartosc siebie jako opiekuna zwierząt.

Nie potrzebuję również niczyjego błogosławieństwa aby wybrać zwierzę, do którego poczuję chemię.
