Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część II

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob maja 02, 2015 20:34 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

barbarados pisze:U mnie balkonik nieduży . Suzarka weszła i raczej nic więcej . :roll:

Współczuję. Też miałam taki mini-balkonik. Na szczęście teraz mi starcza miejsca i na stolik z dwoma krzesełkami, i na skrzynki i doniczki, i nawet na drapak dla pannic (stary drapak powędrował na balkon i jest nadal używany, sizal latający po balkonie jakoś mi nie przeszkadza)
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35054
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Sob maja 02, 2015 20:41 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

MB&Ofelia pisze:
barbarados pisze:U mnie balkonik nieduży . Suzarka weszła i raczej nic więcej . :roll:

Współczuję. Też miałam taki mini-balkonik. Na szczęście teraz mi starcza miejsca i na stolik z dwoma krzesełkami, i na skrzynki i doniczki, i nawet na drapak dla pannic (stary drapak powędrował na balkon i jest nadal używany, sizal latający po balkonie jakoś mi nie przeszkadza)

Ja nie mam balkonu ale mam działkę więc zawsze się narobię jak głupia a zawsze myślałam, że działka to odpoczynek i leżenie na huśtawce. Dzisiaj też dopiero co wróciliśmy narobieni jak meserszmity. Jeszcze na domiar złego wichura złamała na drzewo, było co prawda chore ale nie aż tak aby się złamać. Tak szczęśliwie się złamało, że nic nie uszkodziło. Jutro musimy jechać i jakoś go pociąć na pieńki.

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26745
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob maja 02, 2015 22:52 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Osobiście niezmiernie się cieszę,że do swojego ogródka mam tyle, co zejść ze schodów. przejść dwa kroki i już jestem w mojej pustelni, albowiem choćbym się urobiła jak oślica zawsze jakoś do domu dopełznę. A jak nie dopełznę bo padnę w trakcie to jest szansa,że psy zaniosą, jakby na to nie patrzył gnatami najchętniej bawią się w domu :D A dziś inauguracyjnie wyniosłam z garażu świeżutko odmalowany stoliczek i walnęłam pierwszą w tym sezonie kawusię w ogródku. Mówię wam było bosko :D Koty latały jak wariaty, psy leżały na tarasie na słoneczku ogólnie sielanka :D Ponadto zaimpregnowałam jedną skrzyneczkę po jabłuszkach z przeznaczeniem na doniczkę. Wyszlifowawszy ją uprzednio. Chciałam polecieć hurtem ale niestety niestety, moja siostra wpadła na ten sam pomysł co ja, mianowicie meble ogrodowe z recyklingu :D A miałam od niej wziąć skrzyneczki. Ehe. Mam wrażenie,że siostra niekiedy czyta w moich myślach :D Też będzie produkować kanapę na taras z europalet. Oraz stolik ze skrzyneczki. A z pozostałych skrzyneczek będzie regał na podręczne przydasie różnego kalibru.
Ponadto pragnę uprzejmie donieść,że naprawiłam lampkę solarną w ogródku. Lampek jest chwilowo 12, dwie duże na wejściu przy furtce a 10 poutykane między roślinnością. I jedna lampka nie świeciła. I miałam jechać w poniedziałek z reklamacją, oraz w celu dokupienia jeszcze z 10 sztuk bo tak mi z obliczeń wypada. Ale stwierdziłam,że jak zołza nie chce po dobroci świecić to jak ją palnę ze dwa razy z otwartej to powinna zaskoczyć. I miałam rację. Zdolna jestem że ho ho :D Ewidentnie była to lampka która wymagała twardej ręki :D A na jutro mam zaplanowane sadzenie cholernych poziomek i tak sobie myślę,że jakbym je pociągnęła z buta to może by się same posadziły? Ewentualnie gdybym postraszyła lekko poziomkę alfa to reszta stada w karnym rządku powędrowałaby do warzywniaka? Nie wiecie czy poziomki mają przywódcę stada? A jeśli tak to jak go rozpoznać? Bo ja nie wiem... Może ma jakieś inne umaszczenie? Jest bardziej dorodny taki poziomek? I czy poziomka ma rodzaj męski czy też w stadzie rządzi samica alfa? Kompletnie się nie znam na obyczajach poziomków :(
Aha i nie wierzcie w te bzdury co piszą w gazetach czy w tv ględzą na temat obyczajów kleszczy,ze niby tylko samice piją krew i znoszą jajka. Ten kleszcz którego mi wczoraj małżonek wyciągał ewidentnie był samcem. Żadna samica nie ugryzłaby mnie akurat TAM. A konkretnie w dups... w pośla...W gluteus maksimus mnie ujadła zdradziecki pajęczak cholerny. Wiecie jak to wyglądało dla ewentualnego przypadkowego przechodnia?!

HORROR Z KLESZCZEM W TLE.

Scenka rodzajowa.


Dramatis personae:
ONA ( małżonka ślubna )
ONA numer dwa ( teściowa, matka małżonki ślubnej )
ON (małżonek ślubny tej pierwszej onej, duży dorodny chłop,długowłosy z beercepsem z przodu ).
W charakterze narzędzia pęsetka do brwi.Oraz igła do zastrzyków.Duża.


Scena właściwa:

ONA wchodzi do kuchni jedną ręką podciągając opadające gacie od dresu drugą zawzięcie się drapie z tyłu.
ONA numer dwa stoi przy kuchence i robi sobie herbatę. Spogląda z dezaprobatą na ONĄ i rzecze:
-Czy ty do cholery masz owsiki że tak se w zadzie gmerasz?
ONA pomija niestosowną uwagę ONEJ numer dwa ( nazwijmy ją w skrócie O2) wzgardliwym milczeniem i rzecze do ONEGO:
-Kochanie, czy byłbyś łaskaw obejrzeć mi pośladek? Mam wrażenie,że coś w nim tkwi? I strasznie mnie swędzi.
ONEMU oko błyska
ONA wyprowadza ONEGO z błędu
-Kochanie to nie zaproszenie, naprawdę strasznie mnie swędzi i chyba mam kleszcza, czy byłbyś łaskaw powściągnąć swe zwyrodniałe chucie i sprawdzić bo ci zaraz przywalę?
O2 cicho rechocze pod nosem.
ON ogląda wypięty pośladek ONEJ.
-No kleszcz. Daj pęsetę, to ci go wyjmę
O2 z wrednym błyskiem w oku rzecze:
-Ale jaka pęseta to igłą trzeba. Igłą najlepiej taką do zastrzyków.
ONA ( z kleszczem ) ze zgrozą w oczach szczęka zębami i w panice przytrzymując jedną ręką opadające gacie dresowe drugą chroni kleszcza ( lub swój pośladek nie wiadomo) oraz dziarsko przebierając nóżkami usiłuje uciec z łap oprawców.
ON i O2 rechocząc podążają za ONĄ.
ON obezwładnia ONĄ i po męsku przewiesza ją przez oparcie krzesła ( razem z tymi opadającymi gaciami ) O2 chichocząc szatańsko zbliża się do ONYCH z igłą w rozmiarze XXXXXL w ręku.ON twardo dzierży pęsetę do brwi w męskiej dłoni. W drugiej trzyma wacik ze spirytusem.
ONA z rezygnacją zamyka oczy i przygotowuje się na najgorsze myśląc przy tym :

Look at the flowers.
Look at the flowers.
look at the fucking floooooooo!!!!!!!!*

-Mać. Mać. Bolało ała. Mać. Sikający pies. - Bodajbyś sznurkiem sikał - warczy ONA przez zaciśnięte z bólu zęby. - Bodaj by was oboje obesrało uszczypałeś mnie w tyłek ty sadysto ty!!!!!!
O2 spogląda na ONĄ z niesmakiem, po czym zabiera herbatę i udaje się do swych komnat ( po drodze odkładając igłę na blat kuchenny ).
ON z zainteresowaniem ogląda kleszcza tkwiącego w pęsetce który niemrawo przebiera nóżkami.
ONA ocierając łzy warczy:
-Daj mi tego świńskiego ryja!!!
-Ale po co przecież i tak wrzucę go do klopka ?
-Chcę na niego napluć, potem rozdeptać a potem zatańczyć na jego grobie- warczy ONA.
-A swoją drogą kochanie- filozoficznie stwierdza ON- to musiał być samiec, żadna szanująca się samica nie dziabnęłaby drugiej samicy w pierdziawę...
ONA doznaje załamania psychicznego.
Kurtyna.

Oklaski.


I teraz pomyślcie co by było gdyby ktoś z sąsiadów przechodził drogą. Okna mojego kuchnio - salonu wychodzą jak raz na drogę. i czasem jak się człowiek przyjrzy to sporo widać.....



* Dla zainteresowanych a nie oglądających The Walking Dead: https://www.youtube.com/watch?v=2dCn7d_jDjg
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Sob maja 02, 2015 22:59 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Wiesz , teraz różne dżendery ...
:ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk: :ryk:
A może zazdrosna była , i to było pogryzanie konkurencji ? :?

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Sob maja 02, 2015 23:03 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Cokolwiek by to nie było zadek mnie swędzi straszliwie a ponadto się zastanawiam JAK sobie teraz będę oglądała tyłek, bo mnie franca udziabała w takim miejscu,że nawet przy pomocy lusterka mam trudności a przecież muszę sprawdzić czy mi rumień nie wychodzi c`nie? No przecież nie poproszę sąsiada....
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Sob maja 02, 2015 23:05 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

A mąż od czego ?!? :?

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Sob maja 02, 2015 23:10 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

A małżonek mój ślubny wyjechał dziś o 6 rano do roboty wróci w czerwcu :( Poprosiłabym mojego zaprzyjaźnionego ukraińskiego separatystę ale jak raz jest żonaty :( i nawet gdyby zechciał służyć pomocą ( bo ma czułe serduszko ) to ostatnio był trzy tygodnie na zwolnieniu lekarskim i urlopu nie weźmie :( Normalnie co za czasy nikt pomocnej dłoni nie poda :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Chyba,że jakbym wzięła dwa lusterka.... Muszę spróbować :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40

Post » Sob maja 02, 2015 23:21 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

No to albo lusterka albo rodzicielka Ci zostały ...

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

Post » Nie maja 03, 2015 9:07 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Weź komórę lub aparat typu idiot-kamera, pstryknij fotę pośladka i obejrzyj :idea:
wątek Księżniczki Ofelii i Małej Czarnej Carmen
viewtopic.php?f=46&t=213181 - cz. IX
Obrazek

MB&Ofelia

 
Posty: 35054
Od: Pt gru 09, 2011 9:20
Lokalizacja: Koszalin

Post » Nie maja 03, 2015 9:18 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Kasiu :ryk: :ryk: :ryk: ale współczuję chorego zadka a może jedno większe lusterko co obejmie cały zadek ?
Ja się wczoraj narobiłam a dzisiaj kicham - odrobinkę zmarzłam wieczorkiem. Jestem jakaś słaba czy jednak peseloza ???

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26745
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie maja 03, 2015 11:31 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

kocia_mendka pisze:Cokolwiek by to nie było zadek mnie swędzi straszliwie a ponadto się zastanawiam JAK sobie teraz będę oglądała tyłek, bo mnie franca udziabała w takim miejscu,że nawet przy pomocy lusterka mam trudności a przecież muszę sprawdzić czy mi rumień nie wychodzi c`nie? No przecież nie poproszę sąsiada....




gdyby ci rumień wyszedł to na pewno bys go nie przeoczyła :(
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 75965
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie maja 03, 2015 13:41 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Uuuuuupsssss :oops: :oops: :oops: :oops:

Dziś dopiero odnalazłam.....a zastanawiałam się dlaczego nie piszesz. A tu nowy wąt , nie obsikany, więc mi się nie pokazywał.
Doczytałam, obśmiałam się jak norka :ryk: :ryk:

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16477
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie maja 03, 2015 15:05 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

Cześć Izunia :D Tak się zastanawiałam gdzie Ty się podziewasz bo nie ma Cię i nie ma... Serdecznie witam na nowiutkim wątasku rozgość się :D I czytaj do woli, jak obiecałam z kolejnych historii będzie wiało arktycznym wręcz zimnem :D
A poziomki nadal stoją na tarasie i czekają na moje zmiłowanie . Jak ostatnia kretynka zabrałam się najpierw za inną robotę jako to odkurzanie pustyni Gobi w domu, kurze, kuwetki akwaria i te inne takie i jakoś mi na chwilę obecną zwyczajnie sił brakuje. Dobrze chociaż,że pogoniłam Młodego do koszenia za domem,taka dżungla tam wyrosła że szok normalnie a tydzień temu kosiłam 8O Przyroda najnormalniej w świecie zgłupiała chyba. A jeszcze w planach na dziś mam rozłożyć u siebie włókninę do końca, zaczęłam ale padłam, strasznie trudno się tym operuje szczególnie jak wiatr wieje. Za to koty miały uciechę po pachy, właziły pod spód i zadowolone. Mam ochotę oboje uwiązać na sznurku do ogrodzenia na czas rozkładania tej po stokroć przeklętej włókniny. Jedno co mnie pociesza to to,że jak już skończę to chwasty nie mają szans :D Za czas jakiś dokupię żwirek, się wysypie żwirkiem i będzie grało oraz będzie ładnie a przecież o to chodzi. Oczywiście o ile się zdecyduję co do koloru tegoż żwirku, małż mówi,ze biały i szlus ja zaś twierdzę,że bardziej mi pasuje niebieski. Ech te moje hrabiowskie zapędy normalnie coraz gorzej ze mną na stare lata :D W sumie to zapomniałam jaki to jest masakryczny zapierdziel z ogródkiem, w końcu dwa lata nie tyknęłam nawet palcem i co źle mi było? To nie, odbiło mi od nowa, ogródek i ogródek,ładnie ma być kwiatki mają rosnąć tia. I oczko do reanimacji i włóknina i żwirek i leżak naprawić i stoliczek pomalować i skrzyneczkę postawić i kolejne kwiatki posadzić.... Nie miała baba kłopotu zajęła się ogródkiem. I co mi odbiło,żeby mieszkać na wsi to już naprawdę nie wiem musiałam mieć chwilowe zaćmienie umysłu... :D
Obrazek
Obrazek
Obrazek

kocia_mendka

Avatar użytkownika
 
Posty: 1385
Od: Pt paź 11, 2013 18:40


Post » Nie maja 03, 2015 17:24 Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I

nawet na żwirku na włókninie chwasty wyrosną, przylecą z wiatrem :mrgreen:
Obrazek

http://www.nadziejanadom.org/

"Największym egoizmem jest życie dla czystych podłóg, foteli bez sierści i w przekonaniu -już nigdy więcej, bo później boli "

mir.ka

Avatar użytkownika
 
Posty: 75965
Od: Pt cze 01, 2012 10:06
Lokalizacja: Sosnowiec

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 56 gości