Śmierć Maciusia bardzo przeżyłyśmy z Kitulką. We mnie nie już tej radości, którą wcześniej miałam, właściwie zagościł smutek. Kitulce zrobiły się łysiejące placki na uszkach z rankami i nad oczami przerzedziły jej się włoski. Już raz takie coś jej się zrobiło, parę lat temu nie pamiętam jakie wtedy było zdarzenie. Wetka to badała i w sumie nic to nie było - lampą na grzybice też i nic nie wykazało. Parę dni później przygarnęłam Marysię. Widzę, że nastrój się mojej Kitulce poprawia. Wczoraj wieczorem Marysia przyszła do Kitulki, która siedziała na fotelu, stanęła tuż przed nią i zaczęła buczeć. Kituś oczywiście tylko się przyglądała. Powiedziałam do Marysi że nie wolno buczeć, a ona popatrzyła na mnie i uciekła. Ta Marysia wciąż biega do Kitulki, widzę że chcę przy niej być, ale jak już jest to buczy albo śpiewa jakieś piosenki. Nie wiem co to ma być, mam nadzieję, że nie mówi do niej kto tu jest najważniejszy. Dziś Kituś przyszła bawić się zabawkami Marysi. Widzę, że z dnia na dzień jest lepiej, ale... coraz bardziej boję się, że moja Kitulka zachoruje. W sumie zanim wzięłam Marysię to pytałam panią wet jak przygotować Kitulkę. Zaleceń nie było, tylko żeby nowego kota przebadać. Ale pani doktor powiedziała, że jest tylko szczepionka na białaczkę, ale nie będzie jej szczepić, a przeciw jakiejś innej chorobie nie ma. Zastanawiałam się - dlaczego? Moja kotka dostawała szczepienia co rok tricat i nie pamiętam czy była szczepiona zanim Maciek przyszedł lub już w trakcie na białaczkę. Ale teraz czytam, że szczepienia mogą wywołać raka
http://www.felinologia.org.pl/miesaki-p ... e-u-kotow/ To może i dobrze, że nie szczepiła. Nie mam sił na kolejną chorobę, a moja Kitulka miała badania krwi w zeszłym roku i były bardzo dobre. W tym jeszcze nie miałam okazji - planowałam, ale się podziało z Maciusiem. Z jednej strony Kituś była szczepiona wcześniej, więc jakąś tam odporność powinna mieć, po Maćku może też, a z drugiej jej wiek 12-13 lat może jej odporność zaniżyć. Je, wędruje po mieszkaniu, bawi się, ale czasem jak tak leży (śpiąca lub nie) to mi się serce kroi, bo wygląda tak jakby (moja wyobraźnia) czuła że nowy kot jest ważniejszy. Co jest bzdurą, bo ja ją przytulam wciąż, z nią śpię w pokoju i to Marysia próbuje się do nas wkręcić, bezskutecznie. Kocham Kitulkę tak mocno, że jakby coś jej się teraz stało to bym nie przeżyła tej straty

Choć dziś już przyszła bawić się zabawkami Marysi i wskoczyła do domku, który im przygotowałam. Mam nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia. I że Marysia nie jest nosicielką żadnych chorób. Nie wiem czy takie choroby widać, ale nawet pani doktor powiedziała, że Marysia wygląda zadziwiająco zdrowo jak na 1,5 roczną tułaczkę. Świerzb w uszkach prawie zniknął. Przy tym co miał Maciuś po schronisku to uszki Marysi są zadziwiająco czyste. Nawet umyłam uszki wczoraj Kitce i Kituś nie miała tak czystych, ale świerzba nie było. I oby nie było dalej.
A wczoraj późnym wieczorem rozległy się nagłe rozpaczliwe głośne kocie miałki. Mąż pobiegł zobaczyć co się stało. Rozgląda się po pokoju a tu kocia łapa wystaje z szuflady na bieliznę i macha. Otwiera szufladę a tam Marysia. To jest łobuz! Wlazła i nie umiała wyjść.
MeryLux piękna historia <ściskam>
