Jest OK chociaż Tośka strasznie marudna wciąż. To już tak z miesiąc. Dzisiaj zjadła rano no i standardowo Bazyl po śniadanku wskakuje do mnie do łóżka, ona też. Dzisiaj weszła pod łóżko i długo miauczała. Ostatnio dużo miaukoli, jak się nie zwraca na nią uwagi. Ja nie wiem... czy ją coś boli?

Od czasu tej diagnozy to już jestem wyczulona na wszystko i wszystko kojarzę z jednym
Zastanawiam się nad uderzeniem do znanego onkologa we Wrocku... bo jedno mi spokoju nie daje. Skąd ja wiem, że ten guzek na skórze był pierwszy i jedyny? Skąd ja wiem, co dzieje się w środku? Ja nic nie wiem

Nie chcę krakać, nie chcę zapeszać, ale wolałabym mieć już wewnętrzny spokój, a ja wciąż czuję się jak podłączona do prądu

Moja wetka mówi, że ten typ nowotworu występuje tylko na skórze, ale z tego co czytałam to wcale tak nie jest. No i do tego diagnoza z Lublina mówiła, że jest to przypuszczalnie ten rodzaj choroby i zalecane są dodatkowe badania. Wczoraj zadzwoniłam do wetki i powiedziałam, że chciałabym je też wykonać. To oznacza wysłanie próbki do Berlina, ale cóż

O ile Lublin wciąż ją ma.