Smarowanie stóp musztardą mogłoby się skończyć próbą wylizania ich przez Ghanę - fanatyczkę przypraw. O matko, wyobraziłam to sobie, ktoś na pewno by zginął.
A jeszcze pewnie rozmazałabym musztardę po klepce i poślizgnęła się na niej. Przewracając się - jestem tego więcej jak pewna - wylądowałabym tyłkiem na którymś futrze. A wyobraźcie sobie zjawienie się u weta z połamanym futrzakiem i odpowiedź na pytanie: jak to się stało?

Pozostaje spędzanie dni w jakże seksownych oparach octu. Akcja desperacja.
Fajnie, że do nas zaglądacie. Przedstawię więc nowy odcinek: „Pogromczyni”.
Sceny grozy rozgrywają się, ilekroć któreś z nas wybiera się na spacer z suńkami. Nagle, jak z podziemi wyłania się dzika, zjeżona bestia. Której ostre, jak sztylety, kły i pazury wbijają się w … smycz. Kocie ciałko uwiesza się na smyczy, zaplątuje się w nią. Bestyjka chwyta psią uwieź w łapy i nogami zapiera się o podłogę. Ciągnie, szarpie, a jeśli Zuzia się podniesie to nawet na niej dynda wczepiona zębami. Dziewczyny nie wiedzą, co robić. Czy to, że ten stworek je gdzieś ciągnie, znaczy, że mają tam iść? Przecież trzeba zawsze grzecznie chodzić na końcu tego sznurka! No, ale na drugim końcu sznurka brakuje Dużego. Więc o co chodzi? I to to warczy jeszcze. Ratunku! A duzi mówią, że nie wolno odwarkiwać. Ciekawe czy to samo by mówili, gdyby to nimi próbował pomiatać mały dziwny zwierz.
Zgadniecie, kto jest szalonym pogromcą psów?