czegoż to ja dziś z rana nie dokonałam!!!
POGŁASKAŁAM KORKA!!!
i on na mnie nie nasyczał!
No to teraz zeznam jak to było.
Ścielę łóżko - a w nogach jest - znany ze zdjęć - kaloryferek i legowisko.
SDM - czyli Basia i Korek - jeszcze tam dzielnie śpią. Więc wyciągam moje łapsko i głaszczę Basię. I nagle do tego mojego łeba dociera, że jakieś 5cm od ręki jest Korek i że nie wykonuje żadnych gwałtownych ruchów w związku z moją bliskością. Więc bezczelnie pozwoliłam sobie pogłaskać go po policzku. Po jego lewym policzku tuż pod oczkiem - tym, które jeszcze ma. I nic. Zero syczenia i ucieczki. I tak bym sobie dzielnie chłopaka miziała gdyby nie ta zdradziecka Baba - Baszoł Won - vel Basia. Po prostu wstała i zwiała. No i się Koras zorientował, że to nie ona mu policzek wylizuje tylko, że to ludzka, wstrętna ręka. No i sielanka się skonczyła, nastąpiło długie sssssss i Koras nawiał.
Ale może da mu to do myślenia, że przecież to może nawet i przyjemne jest.
A potem ta zdradziecka zołza oberwała - kochany "małżon" gonił ją po mieszkaniu.
A na końcu wywalił się podwoziem do góry i się zabawiał jakimś paprochem.
Oj chciałoby się to futro wygłaskać i wytarmosić
