Pojechałam dziś do KOTłowni z dzieckiem (normalnie spałby do południa) - teraz siedzą w trójkę w kuchni i omawiają stan kotki (słysze zachwyty i użalania się TŻ-ta, który widział Małą w piątek i szczegółowe sprawozdanie, mojego syna z dzisiejszego poranka - córka zadaje fachowe pytania

)
Zdaje się, że też wsiąkli - przynajmniej skończą się przytyki że ze mnie taka ciociakocia.
Raport pokontrolny:
W kuwecie - siuśków 3 oraz normalne kocie balaski, chociaż odbarwione
w kącie - paw z saszetki mięsnej, ale podejrzewam, że dostała zimne z lodówki, albo pociągnęła ją ta wędlina, co ją wczoraj dostała od Mr Eduardo
conv - zjedzony, "mleczko lecznicze" dolane do miski, więc pewnie było upite
Dziś jest portier, co bierze ją ze sobą na górę i pozwala spać za swoimi plecami na krześle
Umówiłam się, że da jej saszetkę dopiero idąc do do mu ok. 16tej - poszedł na dół, zobaczył gdzie co zostawione, żeby czegoś nie pomylić.
Rano wszamana cała porcja gęstego conva, druga porcja zostawiona na talerzyku na lunch.
Kicia wymyziana przez mojego syna i obfotografowana.
Zrobiła mu ten sam numer co i mnie - wystraszył się okropnie przez chwilę - uwaliła się na podłogę i przewalała z lewa w prawo, żeby dać do zrozumienia, że życzy sobie głaskania po brzuszku
Widać, że się czyściła, bo zlizała strupa na łapce, widać rankę, ale czystą, może już się goi (na to dawał wet penicylinę)
Chodzi z ogonem do góry i ostrzy pazury jak ta lala o wykładzinę.
Czy Lala będzie dobrym imieniem?
Własciwie skończył mi się conv, kupiłam 2 saszetki, bo wetka powiedziała, że jedna starczy mi na 4 dni - jak ona to sobie wyobrażała - nie wiem.
Ona w ogóle z powątpiewaniem podchodziła do tego, że kot to będzie chciał ruszyć.
Tymczasem Lala je jak ta lala i prosi o więcej.
Zamówiłam na zoologicu, ale przyjda pewnie najwcześniej w środę
Może pan B. zechce podskoczyć w poniedziałek i wepchnąć się znów bez kolejki do gabinetu i dokupić ze 2 kolejne saszetki.
Zdaje się, że trzeba będzie się przelecieć po piętrach ze skarbonką

bo potrzeby nam rosną razem z kotem
