Dziś po raz kolejny Ryś narobił mi "wstydu"

Grzecznie dał sobie zakroplić oczka (nie przerywam kuracji, mimo, że spojówki -a raczej to co da się zauważyć, bo oczka ma wieeelkie - są już blade), nie narzekał i nie uciekał. Kątem oka zauważyłam jednak, ze ma brudne jedno uszko i na wszelki wypadek wolałam profilaktycznie zastosować Olidermę - na swój pochybeł chyba

Zaczęła się wojna z kotem, w której bardzo przeszkadzał mi gips dając fory kociakowi

Wyczyściłam mu oba uszka przy akompaniamencie kociego wrzasku, drapania, łapania mnie za ręce, wczepiania się w odzież i gips

W końcu wpadłam na "pomysła" - zaczepiłam mu pazurki o gips i gdy on wyładowywał swoją złość na bogu ducha winnym gipsie

ja wyczyściłam mu uszka

Zdążyłam skończyć przed dzwonkiem do drzwi (który pozwolił kotu wreszcie uciec z piekiełka czyszczenia uszek

) i usłyszałam grzeczne pytanie sąsiadki czy coś się stało kotku, bo tak miauczy...? a dopiero potem - o rany co się stało w nogę?

Jednak skorzystałam z kociego koncertu - sąsiadka przyniosła mi dwa worki piasku do kuwetek przy okazji kupowania piasku dla swojej kotki o której nawet wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje

. W nagrodę Ryś znowu dostał ekstra kiełbaskę z dorszem, którą pożarł w mgnieniu oka i z wyraźną przyjemnością....
