puszatek pisze:Izuniu...dlaczego zrobiło Ci się przykro wczoraj w nocy...na wątku kamari
naprawdę nikogo nie chciałam ani obrazić ani skrzywdzić...
przepraszam
Basieńko , zrobiło mi się przykro nie po Twojej wypowiedzi , ale tak ogólnie. To jest wątek optymistyczny, nie powinny miec w nim miejsca pyskówki
Nie Marysiu, to nie Ty powinnaś przepraszac
kamari pisze:puszatek pisze:wiesz co Marysiu...ja już się w tym sama pogubiłam...
bo właśnie od tego jest Forum aby się czegoś nauczyć, zdobywać nowe doświadczenia...
i wcale nie muszę mieć takiego samego zdania jak inni ale nie chcę być tylko za to potępiana...
jak pomagałam szukać Ogryni, rozmawiałam z karmicielkami...
każda z nich miała w ręku kitekata, jedzenie dla kotów które większość forumowiczów potępia
i co ma zrobić taka karmicielka

kitekat jest...be więc ty kocie nic nie będziesz jadł bo to paskudne jedzenie
czy o to w tym wszystkim chodzi

nie wchodzę na mądre wątki bo się na wielu rzeczach nie znam
ale nie mam zamiaru przytakiwać ani oszukiwać bo to co robię może się nie podobać innym
mam nadzieję, że to co napisałam jest zrozumiałe

Rozumiem doskonale co napisałaś.
Czasem mam wrażenie, że jeżeli nie kupuje się kotom najlepszego na świecie żarcia, to należało by je uśpić lub wykopać na ulicę.
Jeszcze kilka lat temu nie było u nas puszek, karmy weterynaryjnej czy nawet żwirków

A koty żyły długo i szczęśliwie.
Ja wiem jedno. Nie zostawię biedy na ulicy.
I to jest także moje zdanie - dlatego zacytowałam obie wypowiedzi. Moje cztery kociaki, ślepe znajdki , wykarmiłam butelką , o zgrozo , krowim mlekiem, a póżniej ludzką kaszką manna. Jadły serca wieprzowe. W kuwetach miały piasek z piaskownicy lub z pobliskiej budowy , albo trociny ze stolarni - jak udało sie zdobyć. Nie były na nic szczepione i na nic nie chorowały. Wszystkie dożyły blisko 15 lat.
Krótko po trafieniu na forum , przeczytałam post jednej
nawiedzonej , że gdyby nie było ja stac na odpowiednie żywienie , na odpowiednią opiekę, to wolałaby je oddac innym. Tak po prostu

A gdzie tu miłość - ta najważniejsza - kota do nas
Czy ta nawiedzona zdaje sobie sprawę, jak bardzo jej koty cierpiałyby, wytrącone ze swojego świata.
Miałam w swoim życiu okres, że jedliśmy w czwórkę, tzn TŻ, Kocur , Kita i ja to samo - ryż gotowany na porcjach rosołowych, tak prawie dzień w dzień na obiad, śniadania i kolacje kotów wyglądały tak samo, nasze to chleb z najtańszą margaryną. To nie było dawno, 8 lat temu. I nawet przez moment nie zaswitała mi myśl , aby kotów się pozbyć. Przetrwaliśmy, i my , i koty.
Ja po prostu traktuję moje koty jak własne dzieci . Więc co , jak nie mam pieniędzy na jedzenie z najwyższej półki, na suplementy, które najbardziej potrzebne są ich producentom, na prywatne szkoły i opiekę medyczna - to mam dzieci oddać do domu dziecka , do rodziny zastępczej
Zbyt często , w obecnych czasach , zapominamy , że właśnie szczera i bezinteresowna miłośc jest dobrem najważniejszym , że potrafi zrekompensować niedostatki życia codziennego. I jedno wiem , rozgotowany ryz w towarzystwie kochanego człowieka i i mruczących kotów, jest dużo smaczniejszy niz kawior z osobą , z którą łączy mnie papierek i kota , który
ma wyglądać, pachnieć i nie chorować.
Przepraszam, poniosło mnie
Więc , na pozegnanie - wszystkim cichej i spokojnej nocy życzę
