Trzymajcie dziś kciuki, proszę! Od 11.30 Noreczka jest na zabiegu:
sterylka, usunięcie kamienia na ząbkach, ewentualnie resztki guzka przy sutku...
Jakoś strasznie się denerwuję, przy żadnym kocie wcześniej tak się nie bałam.
Wczoraj miała robione EKG, serduszko wyszło w porządku.
Obraz serca na RTG też ładny. Wyniki badania krwi w porządku.
Weci zdecydowali, że w tej sytuacji nie dostanie narkozy wziewnej,
tylko normalną, bo rura do intubacji tylko by jej mogła zaszkodzić.
Noreczka dostała zastrzyk przy mnie, usypiała mi na rękach... Jakoś nie chciała usnąć,
twarda zawodniczka, w końcu mi ją zabrali.
Będę ją odbierać około 17-18...
Naprawdę się boję...
Zobaczymy też, czy nie będzie jakichś niespodzianek w środku, w macicy, na jajnikach...
W końcu Norka już 9 lat skończyła, a w życiu pewnie sporo rodziła...
Ostatnio stresa nam panna przysporzyła... Przed wyjazdem na działkę na początku sierpnia
chciałam ją zaszczepić i wtedy wetka wymacała jej guza przy sutku.
Było podejrzenie, że to rakowe, może przerzut, że mogą być guzy w płucach.
Na szczęście RTG wyszło dobrze, guzek okazał się cystą z płynem, może to było zapalne,
bo rozeszło się po wyciśnięciu płynu i podaniu antybiotyku. Strasznie się bałam,
że to najgorsze, po śmierci mojej mamy mam psychozę na punkcie raka...
Na szczęście na RTG guza w ogóle nie było widać.
Teraz zostało po nim małe zgrubienie, które ewentualnie dziś usuną, zdecydują w trakcie zabiegu.
Lekarz w porządku chyba, doświadczony chirurg, gabinet tuż pod moim blokiem, więc mogę tam być
w każdej chwili, jak zadzwonią. Dziś jestem cały dzień w domu. W ogóle jestem na zwolnieniu, ale to inna historia.
No nosi mnie strasznie, boję się o tę małą sówkę...
Tak się strasznie trzęsła dziś w gabinecie, bardzo się bała...
Pozostałe koty zjadły śniadanie i śpią... a ja chyba jajko zniosę...
PS: Brat mi napisał wczoraj, że Gacek właśnie odkrył, że umie się wspinać i zwalać rzeczy z półek.
Poza tym myje bratu i tacie głowy...
