» Pon sty 28, 2008 19:57
Długo nie docierało do mnie, ze stało się ze mną coś dziwnego – w takim stanie obszedłem cały dom. Trafiłem do pokoju, gdzie spal nauczyciel i otarłem się o jego rękę, która zwisała z łóżka. Ręka była miękka i ciepła i pomyślałem, że wszystko, co działo się ze mną działo się naprawdę. Nauczyciel poruszył palcami, a ja zadrżałem pod ta mimowolną pieszczotą. Poczułem, jak cos załaskotało mnie w gardle i jak z mojej piersi wydobył się najpierw cichy i nieporadny, a potem głośniejszy i śmielszy dźwięk, taki sam, jaki słyszałem u burego kocura, kiedy pochylał się nad miseczką mleka, lub gdy mościł się wygodnie na kolanach dziewczynki.
Czułem lekki ból w czubku ogona, ale był on niczym w porównaniu ze wszystkim, czego doświadczałem.
Wsadziłem nos w każdy kąt, zbadałem każdą szparę. Dokładnie obwąchałem każdy sprzęt .
Nie wiem, jak długo trwała moja wędrówka po śpiącym domu, w końcu poczułem zmęczenie i ze zdziwieniem spostrzegłem, że plama okna dziwnie pojaśniała. Na podłogę położyła się różowawa poświata .
Spojrzałem na moją wnękę i nagle poczułem się bardzo ale to bardzo zmęczony. Moje łapy, przed chwila takie lekkie zaczęły nagle mi ciążyć jak gdyby były z kamienia.
Ostatkiem sił wyskoczyłem na stół i popadłem w dziwne odrętwienie.
Kiedy nieco ochłonąłem pomyślałem, że teraz pora na zgrabny skok na piec, a z pieca – do mojej wnęki. Ale nie mogłem poruszyć nawet czubkiem ogona, a malutki zegarek, który przez tą całą magiczną noc tykał w moim wnętrzu był ledwie słyszalny.
Zrozumiałem, że w niewytłumaczalny sposób stałem się na powrót figurka z gliny…
Kiedy nauczyciel wszedł do kuchni i zobaczył mnie na stole zdziwił się ogromnie.
- Głowę daję – powiedział przecierając oczy – że postawiłem cię na miejsce.
Pokiwał głową z niedowierzaniem i odstawił mnie do wnęki.
Przez cały dzień zastanawiałem się nad wydarzeniami ubiegłej nocy, co pochłonęło mnie tak bardzo, że nie zauważyłem nawet kto i po co przyszedł do naszego domu.
Słyszałem rozmowy, otwieranie i zamykanie drzwi, szuranie butów.
I chociaż zawsze z uwaga śledziłem wszystko, co działo się dokoła, tego dnia nie mogłem skupić się na niczym innym, jak tylko nad tym, co przytrafiło mi się nocą.
A potem – doznałem olśnienia…
Godziny popołudnia ciągnęły się niemiłosiernie, wydawało mi się, że zegar zwolnił swoje tykanie i w moich uszach pobrzmiewało ciche „ tiiiiiiiiiiiiiiiiii – ik taaaaaaaaaaaaaa-ak”
Coś we mnie dygotało z niecierpliwości, coś drżało z napięcia.
Kiedy nadszedł wieczór goście jak na złość nie mieli nawet zamiaru wyjść do swoich domów.
Czułem, jak mały zegarek wewnątrz mnie zaczyna bić coraz głośniej i wyraźniej, tak głośno, że zacząłem bać się, żeby ktoś przypadkiem nie usłyszał jego bicia.
Jednocześnie zaczynałem czuć się lekko, jak gdybym nic nie ważył i ponownie odezwał się ból w koniuszku ogona.
Po wyjściu gości nauczyciel długo jeszcze krzątał się po domu, zupełnie, jakby chciał zrobić mi na złość.
Jasnowłosa kobieta umyła naczynia, strzepnęła z serwety okruszki i jeszcze chwilę posiedziała w kuchni opowiadając o przyjaciółkach, które niebawem miały ją odwiedzić.
Więc kiedy wyszła było już dość późno.
Nauczyciel zgasił lampę i udał się do swojego pokoju.
Ostrożnie rozprostowałem łapy i grzbiet. Prostowanie grzbietu na początku wyszło mi raczej niespecjalnie, ale po trzeciej próbie zrobiłem to dokładnie tak samo, jak kot, którego spotkałem w kuchni Szmacianej Lalki.
Zeskoczyłem na podłogę i podbiegłem do okna.
Za oknem wszystko było dokładnie takie samo, jak ubiegłej nocy – ośnieżone drzewa, słupki w białych czapach, i tylko księżyc stał nieco wyżej otoczony opalizującym pierścieniem.
Na bezchmurnym niebie wyglądał tak pięknie , że na jedną chwilę mój zegarek zatrzymał się…
Wydostać się , pomyślałem. Wyjść, poczuć zapach tej nocy, dotknąć świeżej bieli.
Obszedłem znajome już kąty.
Ba, odważyłem się wspiąć na tylne łapy i dotknąć nosem policzka śpiącego nauczyciela. Spał mocno, ale uśmiechnął się przez sen, a ja zamruczałem tak głośno, że aż zawibrowała podłoga pod moimi łapami.
Wciągnąłem nosem powietrze
Zza uchylonych drzwi w sienie wiało chłodem. Ostrożnie przecisnąłem się przez szparę i zbiegłem schodami w dół.
Pomieszczenie, w którym się znalazłem było duże i ciemne, i nie było w nim niczego ciekawego oprócz półek zastawionych rzędami słoików i butelek i…małego, otwartego okienka.
Zręcznie wspiąłem się po półkach i wyszedłem na zewnątrz.
Mieniąca się biel była zimna w dotyku i poczułem, jak marzną mi łapy. Ostre powietrze zatykało dech w piersi, a w czubku ogona odezwał się niemiły, pulsujący ból.
Uniosłem głowę i spojrzałem na księżyc. Opalizująca otoczka drgała dokoła srebrnej tarczy.
Rozejrzałem się w poszukiwaniu mojej gwiazdy.
Była na niebie, lekko przyćmiona światłem księżyca, wisząc dokładnie nad dachem mojego – bo tak zacząłem o nim myśleć – domu.
Obszedłem dom dokoła wysoko unosząc łapy i postanowiłem, że następnej nocy zapuszczę się dalej.
A potem wyskoczyłem na słupek bramki strząsając z niego śnieżną czapę.
Rozejrzałem się dokoła – między drzewami migotały światełka lamp i pomyślałem, ze właśnie tam jest miasto. I że za miastem, na niedużym wzniesieniu stoi bielony dworek, gdzie słuchałem opowieści chłopca.
Pomyślałem, ze chłopiec musi być już całkiem duży i musi mieć do opowiedzenia zupełnie inne historie…ale trudno było mi ocenić, jak daleko znajduje się jego dom i czy zdołałbym przebiec tam i z powrotem w ciągu jednej nocy…
Wiatr, który przyleciał niewiadomo skąd poruszył koronami drzew.
We wsi cienko zawył pies, a za horyzontem rozległ się cichy, złowróżbny pomruk. Wpatrzyłem się w niebo. Pomyślałem, że dotąd obce było mi uczucie lęku. A lęk narastał i gdy nad koronami powietrze zadrgało niskim, basowym szumem zeskoczyłem na ziemię i pobiegłem w stronę okienka, przez które wydostałem się do ogrodu.
Bez tchu , przeskakując po dwa stopnie naraz wpadłem do sieni, a z sieni do kuchni.
Odległa eksplozja była tak silna, ze zabrzęczały szyby w kredensie.
Skoczyłem w przytulne zagłębienie mojej wnęki i skuliłem się w niej szeroko otwartymi oczyma wpatrując się w ciemność.
We wsi jak oszalałe szczekały psy.
Usłyszałem, jak nauczyciel wstaje z łóżka i cofnąłem się w głąb wnęki pragnąc stać się niewidzialnym.
Ale nie zwrócił na mnie uwagi, tylko podszedł do okna i długo stal wsłuchując się w głuche stęknięcia dobiegające z oddali.
Tej nocy – pomimo, że mój pan powrócił do łóżka – nie miałem już ochoty na dalsze wędrówki.
Zwinąłem się w kłębek, przykryłem nos łapą i zasnąłem..”

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!