Kochane, bardzo dziękuję za kciuki. Bardzo dziękuję za każde wsparcie nas. Aktualnie jestem tak zmęczona, że znów skopiuję tylko z fb. Wybaczcie:
Wczoraj pisałam:
Dziś leczenia ciąg dalszy. Wybaczcie, że dopiero teraz piszę. Opieka nad chorutkami, praca, karmienie małych i martwienie się, czy zjedzą i czy Szarlocia zje (obecnie ładnie je) i sprzątanie małym zajmują cały mój czas i dopiero usiadłam. A nie, w zasadzie to jeszcze nie usiadłam. Muszę iść do paczkomatu odebrać Fosprenil i Gamavit, bo niedawno przyszły.
Dziś też była u nas dr Jola i tym razem pobrała krew wszystkim kociakom do kontrolnej morfologii. Wielka sprawa. Upocone byłyśmy potem, jakbyśmy conajmniej cały dzień przez pustynię w upale szły... Potem kociątka dostały swój zestaw leków i obowiązkowo surowicę. Trzecią, ostatnią dawkę. Razem poszło piętnaście fiolek przez 3 dni. I zdaje się, że kociątka dzięki temu się nie poddają. Jak napisała dziś Pani doktor, oglądając wyniki krwi: "Wszystkie dzielnie walczą z infekcją. We
krwi jest dużo młodych leukocytów, co widać na wykresach."
Bardzo wszystkim dziękuję i każdemu z osobna za wspieranie nas, zarówno grosikiem jak i psychicznie. Dzięki też Kochani za każde udostępnienie zbiórki i za to, że nie muszę się martwić, jak zapłacę faktury.
Dzisiejsza wizyta Pani dr i badania krwi: 280 zł. (Potem uzupełnię na zrzutce). Jutro kontynuacja naszych zmagań.

Dziś:
Dr Jola była u nas rano. Zaszczepiła Tosię, Gacka i Ramzika - Gacek i Ramzik to koty mojej Mamy. Cała trójka oczywiście była wcześniej szczepiona kilka razy, ale akurat teraz przydałoby się szczepienie powtórzyć. Wszystkie dostały dodatkowo fosprenil (działa przeciwwirusowo i wzmacnia efekt szczepionki). Bastusia też dostała fosprenil i do czasu kolejnego szczepienia za ok. 2 tygodnie będzie go dostawać. Nie mogła być zaszczepiona dziś (po raz trzeci w sumie), bo dostała wczoraj prewencyjnie surowicę i ma gotowe przeciwciała na ok. 14 dni.
Co do Maluchów: mają się nieźle. Jedzą. Kupki zrobiły się bardziej stałe. Bateria leków rano zapodana. Słuchajcie, dzięki surowicy i szybkiej reakcji naprawdę jest duża szansa, że wszystkie z tego wyjdą!
Niestety panleukopenia oznacza też duże straty rzeczowe, ale to oczywiście najmniej istotne. Ale używane przez kociaki kojce, przytulanki, kocyki, kuwety, łopatki, zabawki, butelki, smoczki, transporter, talerzyki będą do wyrzucenia ☹️. Już teraz wymieniłam im kocyki i kuwety, by zmniejszyć ilość wirusa w otoczeniu. Byłam w pepco i kupiłam po przecenie najtańsze polarowe koce i poduszeczki dla niemowląt, by kotusie w chorobie miały mięciutko i miło. Mamy Owcy niestety nie da się ocalić ☹️ (jednej, bo mam jeszcze drugą, schomikowaną w Jeleniej Górze).

