Nie pisałam nic bo wszystko było ok z Amy. Wczoraj zjadła mięsko o 19, o 21 swoje chrupy i poszła spać.
A od 24 zaczął sie horror. Zaczeła wymiotować. Mama mowi że z 15x zwymiotowała żółcią.
Nie trafila do wc. płakała z bólu, ledwo leżała. dzisiaj położyła się na grzbiet i oczy jej się wywracały.
U weta temp. 35 stopni wiec słabo.
Ogrzaną kroplowkę dostała, leżała pod tlenem i dwoma termoforami. Siedzialam z nią. Po godzinie niestety tem nadal niska 35,5 chyba. Łapy zimne, dziąsla blade, sinawe w niektóych miejscach. I okazało sie ze jakas brudna pupa, jakby mega rozwonienie - bardzo ciemna kupa z krwia. Ogólnie leżała jak dętka, z językiem na wierzchu.
I po godzinie zostawiłam ją, wróciłam do pracy. Rozgrzali inkubator i mieli ja tam wlożyć i dac drugie płyny. Ale w sumie po godiznie juz wet zadzwoniła ze Amy umarła.
Myślę ze sama umarła.
Prawdopodobnie wstrzas.
Ona miala chora trzustke. myślę ze jej cos pękło w brzuszku i zalało ja od środka.
Amy miała 9 lat. Trafiła do nas w paździreniku 2012, odeszła w grudniu 2021
Kochamy ja i zawsze bedziemy ją kochać.