ina pisze:Nie będę odkrywcza jeśli stwierdzę, że podpis masz wybitnie nieaktualny

No raczej nie bedziesz
Byliśmy dzisiaj na dzialce. Kiedys juz wspominalam, ze dokarmiamy tam gospodarskiego kota. Kot w sumie zle nie ma, bo myszy zatrzesienie, jak gwizdnie kurze jajo, tez mu nikt wyrzutow nie czyni, mleko prosto z krowiego cycka i czasem cos z panskiego stolu skapnie. Do domu chlopak sie nie pcha, uwaza, ze jego teren jest na zewnatrz i w oborce, z krowka. Latem gospodarz pozalil sie, ze go strasznie kleszcze oblaza (kota, nie gospodarza) i z radoscia przyjal propozycje zaopatrzenia gospodarskich psow i rzeczonego kota we frontline. Cieszyl sie, ze kot wrezcie nabral cialka, bo go strasznie kleszcze pili. Ucieszyl sie z odrobaczenia. Na wsi jak to na wsi - wet przyjezdza, kluje na wscieczke i odjezdza. Taki zarys sytuacji
Dojechalismy na miejsce, kole domku, otwarlismy wierzeje. Idzie kot. Tak z daleka, od niechcenia, niby nie do nas. Powoli, dystyngowanie, niemal nie patrzac na nas. Przechodzi obok, coraz wolniej, coraz wolniej... Rzucilam sie przekopywac tobolki w poszukiwaniu puszeczki. Otwarlam, rozdziabalam palczem i zawolalam. Jeszcze nie skonczylam wolac, jak kot byl kolo mnie. Podalam puszeczke. Kotek zrobil

i zanurkowal w zawartosci. razem z nosem. Zaczal wciagac zarcie - nosem chyba rowniez. Musialam powtorzyc kilkakrotnie - kicius, puszki sie nie jada. Mimo to jednak oprozniona puszeczka po skonczonym posilku przypominala sito budowlane. Poniewaz kociszcze patrzylo na mnie wyczekujaca w dalszym ciagu i mruczalo jak kombajn, siegnelam po psie zapasy. Suche. Tez jadalne

Po chwili kot zaczal przypominac beczke na czterech drazkach z piatym postawionym pionowo w gore. Zarcie sie skonczylo, co z zalem stwierdzila w koncu Hanka. Notabene, Hanka bardzo chciala sie z kicionem zaprzyjaznic, kicion pozostal jednak mniej entuzjastyczny w tym wzgledzie. Nie pozwolil obwachac sobie podogonia.
Przyszedl czas na ognisko. Czyli trzeba wyzbierac co mniejsze kawalki desek, reszte zrabac na drzazgi. Siegnela Mamun po drzewko. Kicion natychmiast zaparkowal jej pod pacha, lapka podciagnal sobie reke i samodzielnie umiescil sie Mamie na rekach. Drzewo + kot to jednak troche za duzo. No to wzielam kiciona w lapki. Kicion natychmiast wtulil sie we mnie calym swym jestestwem. Ocieral sie, krecil, wiercil, mruczal... w koncu wlazl mi na glowe gdzie kontynuowal ocieractwo. Z tego szczescia naplul mi na glowe. Soczyscie. Pocieklo mi az na ucho. Zreszta, natychmiast to co mi naplul wgniotl we wlosy w radosnym ugniataniu. Poczulam sie lekko bagiennie, ale tak pieknie mruczal... Po tej sesji mokrych pieszczot i wymiany plynow ustrojowych zdesantowany zostal na ziemie, a ja oddalilam sie podsuszyc przy ognisku. No to mamy na dzielce kota przysposobionego. Trzeba mu nadac imie... Czesiek? Nie, tak ma na imie gospodarz. Wprawdzie to jego kicion, ale nie sadze, zeby sie ucieszyl. Wiesniak? Nienie, jeszcze mogloby kogos urazic.. Wiem - Sliniak
Trzeba mu kupic Nutre i jeszcze troche puszek
____________________________________________________________________________
- Podloga tutaj troche mokra - powiedzial Slaw wycierajac Rollkiem kafelki w lazience.
- mrrrrmrrrrrmrrrrrr - odpowiedzial zachwycony Roll