No to pięknie.
Ja dziś byłam z kotami u rodziców na salonie piękności dla kotowatości i sama zostałam krwiodawcą. Yoko i Ryszarda skróciliśmy z tatą o pazury bez większych problemów ale rodzicowa Zośka to diabeł wcielony, nie obcięłam jej dziś ani pół pazura za to sama zostałam pokiereszowana
