Kasia, lepiej przelej na Promyczka - tam jest wielki dług do spłacenia. My się trzymamy.
Chciałam Wam napisać, że gdy przyszłam z pracy, to Meo już nie charczał, wręcz przeciwnie. I wiecie, co? On do mnie "gruchał" po swojemu

. Nie słyszałam jego gruchania od długiego czasu (Meo nie miauczy, tzn. pysio się otwiera, ale miau nie słychać). Matka powiedziała, że nie chciała mi mówić, ale ona już słyszała wczoraj wieczorem gruchanie Meonika. I chyba to znaczy, że obrzęk się zmniejsza i wracają funkcje związane z gardłem i krtanią. Kurcze, może by udało się uniknąć tej operacji przestawiania chrząstek? Tylko dostałam marne pocieszenie od wetki, od której kupowałam Betamox dzisiaj: że wiotczenie będzie postępowało. W sumie profesor sporo wyciął Meonikowi: skrócił podniebienie miękkie, wyciął wynicowane (aż jakby przewrócone na drugą stronę) kieszonki krtaniowe, wyciął przerośniętą śluzówkę, wyciął dziurkę w nagłośni (tych zamykających się
drzwiach) - ta, co prawda zarośnie wcześniej czy później.
Rana na szyi się ładnie goi, nie jest już taka rozchlastana przez te rozwalone szwy, już tylko rureczka i dookoła troszkę świeżego różowo-czerwonego, a reszta to ładne ciałko. We wtorek wyciągamy rurkę - ja chyba osiwieję ze strachu

.