Jechałam tu, szczerze mówiąc, z lekkiem stresem, że wysiąde z samochodu i znajdę kolejnego kociaka.
Cały czas mam obsesję jakąś, jak usłyszę jakieś podejrzane piśnięcie, zaraz myślę, że to następny kociak...
Poza tym nie mogę jeździć na rowerze do wsi, bo jak widzę te psy na łancuchach przy każdym domu,
to od razu ryczę i chce mi się wyć.
Maleńtas został w domu z moim bratem, do którego muszę dzwonić i przypominać,
że kot musi jeść


Ale jakoś sobie radzą

We wtorek mały był drugi raz odrobaczony. Zniósł to bezproblemowo.
On chyba prawie wcale robaków nie miał! Niesamowite, ze taka znajda jest zdrowa jak rydz!
Szkoda mi strasznie, ze mały nie ma kompana do zabawy, bo naprawdę energia go rozpiera,
a mój brat ma go już dość... Ostatnio zaproponował nawet nadanie małemu imienia "wrzód na d...".



Fakt, że mały 5 minut w spokoju nie usiedzi i nie można się od niego opędzić.
Za to u weta jest tak grzeczny, że szok, siedzi sobie grzeczniutko na kolankach, nawet trzymać go nie trzeba.
Wszyscy weci w lecznicy zachwyceni, że nigdy tak grzecznego kota nie widzieli. Ja też, bo moje 5 dostaje u weta istnej histerii.
Z moimi bestiami została moja przyjaciółka, Ola. Koty ją znają, bo nocowała już u mnie z kotami kilka razy.
Zresztą moje koty to zdrajcy - jak mnie nie ma i przyjdzie do nich ktoś inny sprzątnąć kuwety i dać jedzenie,
to one kochają każdego. A zdrajcą nr 1 jest Rudzik, który kocha cały świat i każdy, kto do mnie przyjdzie,
nawet hydraulik, staje się od razu obiektem adoracji, przymilania się itp

