Zulusek chowa się nad wyraz dobrze! Je wszytsko super chętnie choć nie tyje w żaden widoczny sposób . Acana smakuje mu wyśmienicie, puszeczki Animondy to mógłby jeść non stop! Mógłby się z przyjemnościa przestawić na mokre, gdyby nie ta wstrętna Duża co daje mokre tylko 3 razy dziennie a to staaanowczo za mało!Oj mało mało, to chodzi potem Zulciu i gada jak żebrzący mały Rumun "daj kobieto mokre, daj"...no i kobieta często daje . Uwielbia żótko, kocie mleczko, pokrojone drobno serduszko, watróbkę (szkoda że tylko raz w tygodniu). Nie przepada za to za pastą odkłaczającą...woli nawet brudną łapę z tym smarem mieć niż ją oblizać! No ale po ostatnim pawiku z kłakami stwierdził, ze no doobra poliżę. I wylizał całe 5cm zdziwiony czemu tego tak wczesniej nie lubił . Duża dawała tez jakieś mini ciasteczka na kudełki ale już ta pasta leeepsza, duużo leeepsza . Jedynym zmartwieniem są łezki w oczkach - bardziej w prawym niż lewym. Nie łzawia non stop ale trzeba oczka przemywać bo sierść od lecącej łęzki ją skleja...
Apetycik to Zulus miał zawsze, oj miał. Tzn nie miał tylko jak chorutki był, ale później to jedzonko było jego wielką miłością Łzawiące oczka to pewnie będzie taka jego uroda.....ja przemywałam mu tę sierść przy oczkach wacikami z wodą przegotowaną po prostu.
Zdjęcia super!! Piękny kocurro z Zuluska
Ponieważ wszyscy oskarżają mnie, że ściemniam, że Zulus to nie Zulus - więc wrzucam fotki naszego promyczka. Muszę przyznać, ze Zulus stał się kotem miziastym nad miziastymi. Ile by mu w michę nie dał - zawsze mało, więc postanawia się chłopak dożywiać i...poluje zawzięcie na muchy! Zamienia się wówczas czasem w lotołapankę i dosłownie fruwa w powietrzu -byleby dorwać smaczny kąsek. Niestety moje próby oduczenia go choćby jedzenia tych paskud spełzają na niczym. No cóż, może się nie znam na kocich przysmakach...
Mój dzień zaczyna się od głośnego "dawaj jeść kobieto". Jak tylko usłyszy, że wstaję zaczyna się cykl w stylu "gdzie ja tam i Zulus": - wyciągam bieliznę z szafy - Zulus hyc do majtkowej szuflady - myję zęby - Zulus hyc do zlewu - siadam na kibelek - Zulus za mną na spłuczce
(a spróbujcie go wywalić - drze się po drzwiami i pcha łapy nerwowo w otwory drzwi)
- ja na dół do kuchni - Zulus z impetem małej krowy waląc łapami po schodach wyprzedza mnie i...legnie jak długi pod lodówką - ja dla ściemy ręka na blat - Zulus hyc również na blat i dawaj swoje mizianki, baranki. Niedługo otworzę lodówkę - a tam Zulus! Oczywiście całej adoracji towarzyszy głośne biadolenia jaki to on nie jest głodny
Zapomniałam dopisać, ze córeczka mojej koleżanki boi się Zulcia panicznie! Jak do niej się zbliża - krzyczy "idź sobie Czarny Diable" i wrzeszczy przy tym jak opętana
Co do dokocenia....wszystko w swoim czasie ... niedługim czasie
no jakbym nie wiedziała z caaaałą pewnością, że mój Georg odjajczony już dawno, to zaczęłabym go podejrzewać o porzucenie kobiety w ciąży i nienarodzonych dzieci
Poucz, że do tych drani mówi się "Czarna Małpo" a nie "Czarny Diable"