Ech, olimpiada pochłonęła resztki mojego czasu, więc obecnie wypracowaliśmy z Frędzlonem nowy układ:
ja - idę do pracy
Frędzel - śpi lub harcuje lub gapi się przez okno (nie miauczy, w przeciwieństwie do kota sąsiadów, który albo tęskni za nimi rozpaczliwie, albo przywiązują go do czegoś i jest unieruchomiony; optuję za tą drugą wersją, bo sąsiedzi mają zwierzaka jeszcze krócej niż ja)
ja - wracam z pracy po 20 godzinach, nieprzytomny, karmię Frędzla, zmieniam kuwetę
Frędzel - przymila się i żąda głaskania oraz mleka (z lodówki!!!)
ja - wypełniam żądania pana kota, na chwiejnych nogach udaję się pod prysznic, z rozpaczą ogarniam wzrokiem stos niewypranych ubrań (na pewno nadejdzie chwila kiedy włączę pralkę, ale jeszcze nie dziś)
Frędzel - dobija się do drzwi łazienki, uciekaj do diabła mamroczę pod wodą
ja - ledwo żywy idę spać
Frędzel - chodzi na opuszkach, chociaż właściwie mógłby biegać po mnie w te i z powrotem
ja- śpię snem kamiennym
Frędzel - wyczekuje budzika, którego zazwyczaj nie słyszę - kiedy dzwoni, przyłazi do mnie i tak długo ugniata brzuch/chodzi po głowie, że otwieram oko, potem drugie
ja - zwlekam się znów
Frędzel - miauczy - chcę jeść!!! i bawić się, bawić
ja - no dobra - kijek ze sznurkiem w dłoń i jazda
Frędzel - oszalały ze szczęscia biega za sznurkiem przez kwadrans. w tym czasie usiłuję jednocześnie: nakarmić go, nakarmić siebie, zamówić taksówkę, umyć chociaż kubek (błogosławiona pani E. jakoś ogarnęła resztę), w końcu pod prysznic i do pracy na dyżurek
I tak do 24 sierpnia. Frędzlon ma więc lekcje pokory, ale znosi to z podziwu godnym spokojem. Ciekaw jestem kim byli poprzedni właściciele mojego szaleńca???
Krople, to to coś o czym Gallo piszesz. I naprawdę działają, a nie ma żadnego problemu z aplikowaniem i spozywaniem.
Pozdrawiamy. Zdjęcia powrzucam jak tylko wrócę do domu na dłużej niż kilka godzin. Ściskamy