Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 22, 2008 19:11

[...]
Ostatnio edytowano Czw gru 08, 2011 2:07 przez sanna-ho, łącznie edytowano 1 raz

sanna-ho

 
Posty: 7530
Od: Wto sie 28, 2007 13:41

Post » Wto sty 22, 2008 19:16

my juz tez przeczytaliśmy dzisiejszą bajke :1luvu:

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sty 22, 2008 19:28

sanna-ho pisze:Caty :1luvu: .................


witam w Zlociejowie...thx za miłego esemesa
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sty 23, 2008 19:37

Opowieść jedenasta


„ Lato chyliło się ku końcowi.
Z pól zwieziono zboże, a we wsi dudniły młockarnie. Słyszałem ptaki przelatujące nad naszym domem, a przez otwarte okna werandy wpadał do środka zapach dymu z ogniska.
Wraz z gryzącym zapachem – jak zawsze - powracały wspomnienia letnich nocy i czułem się tak jakoś…nostalgicznie. Podejrzewałem, że podobnie muszą czuć się ptaki, kiedy nadchodzi pora odlotów…
Dokoła panowała atmosfera pożegnań i rozstań, jakby ktoś powoli zamykał kolorową bramę lata – upalnych nocy, słonecznych dni, gwałtownych burz i łagodnych deszczy…
Nauczyciel siadał do wieczornej lektury z poważną twarzą i zmarszczonymi brwiami.
Na próżno mała Karolina szarpała go za nogawkę spodni ciągnąc do kąta z zabawkami.
Uwalniał się delikatnie z uścisku jej malutkich rąk, i zamyślał się głęboko.

- Musicie wyjechać –powiedział pewnego wieczoru.
W kuchni zaległa ciężka, nieprzyjemna cisza.
- Tutaj jesteśmy bezpieczni – powiedziała Ewelina.
- Nikt nigdzie nie będzie bezpieczny – odparł nauczyciel, sięgnął po papierosa i wyszedł do ogrodu.
Zdążyłem poznać go na tyle dobrze, że wiedziałem, ze i tak postawi na swoim, i podobnie jak Ewelina martwiłem się perspektywą rozstania.
Tak więc, gdy pewnego razu przed dom zajechała bryczka zaprzężona w dwa srebrno-białe konie wiedziałem, że nadszedł moment rozstania.
Konie znałem dobrze – od czasu do czasu przywoziły starszą panią, tą, za którą zbytnio nie przepadałem , lub młodego chłopca, który wpadał na werandę w towarzystwie dwu brodatych psów, zostawał na kolacji i drażnił się z Karoliną.
Na bryczkę załadowano kilka walizek i duży, podróżny kufer.
- To nie potrwa długo – rzekł nauczyciel patrząc w oczy zony tak, jakby chciał zapamiętać na zawsze ich kolor. – Zrozum, będę spokojniejszy.
- A dlaczego nie możesz pojechać razem z nami ? – pisnęła Karolina.
Nauczyciel uśmiechnął się.
- Widzisz, córeczko – powiedział ojciec unosząc ją ku swej twarzy – ktoś musi zostać…z kotem. Koty bardzo nie lubią przeprowadzek, a zostawić go samego – nie sposób…
Dziewczynka wbiegła do kuchni , przysunęła do pieca wysokie krzesło i wspięła się na nie.
- Pilnuj mojego taty, dobrze ? - powiedziała, pocałowała mój gliniany nos i pobiegła przed dom.
Tego wieczora w kuchni było cicho i pusto, i chociaż po dawnemu pachniała kawa i szeleściły kartki książki dom wydawał się chłodny i osierocony. Chciałem, jak dawniej słuchać opowieści z książek, ale, rzecz jasna, nie mogłem o to poprosić…
Nauczyciel nagle spojrzał na mnie znad kart książki i uśmiechnął się.
- Masz taką mądrą minę, kocie – powiedział, - że chyba powinienem ci to przeczytać…
Wsłuchałem się w jego łagodny, spokojny glos i powróciło wspomnienie dawnych wieczorów.
Jednak noc była dziwnie ciemna, a za oknami panowała cisza, podobna do tej, która zalegała wokół przed burzą.
W trawie rozgrzanej jeszcze letnim słońcem nie odzywały się świerszcze, a koła pociągu jadącego gdzieś w oddali dudniły, niby wielki młot parowy…Przetrwałem noc wpatrując się w „moją” gwiazdę dopóki mogłem widzieć jej ciepłe światło w prostokącie okna.
Rankiem, kiedy szyby w oknach werandy poróżowiały, a na podłogę zaczęły kłaść się delikatne cienie usłyszałem daleki, wysoki, jękliwy dźwięk, który przyniósł wiatr z dalekiego miasta.
Dźwięk chwilę trwał, po czym załamał się – i ucichł. We wsi odezwał się jakiś pies. Zawył długo i cienko i po chwili odpowiedziały mu inne.
Ptaki, które przeleciały nad naszym budzącym się ze snu domem miały skrzydła tak ciężkie, że od ich szumu zadźwięczały szyby w oknach…
Od tej chwili w domu zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy…
Któregoś ranka pojawiła się grupa konnych, a konie wydały mi się dziwnie znajome – srebrnobiałe, na smukłych, delikatnych nogach, o miękkich ruchliwych chrapach.
Nerwowo strzygły uszami i przestępowały z kopyta na kopyto.
Innym razem , późnym popołudniem do domu w parku przybyli ludzie objuczeni walizkami i tobołkami.
Nauczyciel pościelił im na werandzie i siedzieli długo w noc rozmawiając przyciszonymi glosami o czymś, co miało skończyć się niebawem, a jednak się nie skończyło…
Pewnego dnia przypomniałem sobie, jak chłopak, który odwiedzał nas z psami opowiadał o polowaniu.
Z tej opowieści zrozumiałem tyle, że polowanie to jest coś, kiedy ściga się kogoś, aby go zabić.
Zabić, czyli pozbawić życia.
Pomyślałem wtedy, że mnie nie można byłoby zabić, ponieważ nie byłem żywy, ale, z drugiej strony, skoro byłem zdolny cokolwiek odczuwać – nie byłem również martwy…
Ludzie, którzy przyszli do domu nauczyciela ciemną nocą wyglądali dokładnie tak, jakby brali udział w polowaniu – ale po tej niewłaściwej stronie…
Rozglądali się trwożnie dokoła i rozmawiali ze sobą w nieznanym mi języku.
Pomyślałem, że chyba mieszkali gdzieś niedaleko i lubili spoglądać nocą w niebo, bo jeden z nich, którego brodatą twarz zakrywał szerokoskrzydły kapelusz miał na rękawie marynarki opaskę z wizerunkiem gwiazdy…
To właśnie on długo i cicho rozmawiał z nauczycielem.
- Proszę się nie obawiać – usłyszał w odpowiedzi. – Naprawdę, nie musi się pan bać…
A potem zaprowadził gości z werandy do kuchni i gdzieś dalej – gdzie zniknęli.
I gdyby przez kilka dni co rano nauczyciel nie znikał gdzieś z ogromnym dzbankiem kawy, garnkiem kaszy, gomółką sera i świeżym chlebem, który przynosiła dziewczyna przypominająca szmacianą lalkę – pomyślałbym, że zapadli się pod ziemię.
Pozostali u nas długo, niewidoczni i cisi, aż któregoś ranka ponownie pojawili się na werandzie, bladzi i milczący.
Najstarszy – trudno było go poznać bez brody - ukłoni8ł się głęboko, wziął od nauczyciela niedużą, pękatą kopertę i skinął na swych towarzyszy.
Wyszli tak nagle, jak się pojawili, a mnie przepełniła radość, że i tym razem polowanie się nie udało…
Wieczorem nauczyciel spalił worek ubrań i grzejąc nad piecem dłonie uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
Od tej pory łączyła nas wspólna tajemnica, dotycząca czegoś bardzo ważnego…


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro sty 23, 2008 22:28

Brązowy Kot i konspiracja 8)

btw wychodzi mi że :

Molica jest wnuczką Nauczyciela i Eweliny :arrow:
Wincenty to młodszy zapewne brat Eweliny :arrow:
ergo Wincenty to wujek - dziadek naszej Molicy :D

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw sty 24, 2008 7:08

Myshka, ty chyba z domu jestes Holems - Rutkowska. zgadza się. BTW - w poniedziałek wysyłam nagrody :)
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 24, 2008 11:03

Caty, co dalej.... :?:

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sty 24, 2008 17:46

Tajemnic zaś przybywało z dnia na dzień.
Pewnego dnia nauczyciel powrócił do domu wcześniej niż zwykle.
Położył na stole stertę książek i ciężko usiadł na krześle.
- Nie ma już szkoły – powiedział i wtedy zauważyłem pierwsze siwe włosy na jego skroniach.
W miejsce młodego mężczyzny , który przyszedł po mnie tamtej strasznej nocy zobaczyłem starszego, zmęczonego człowieka…
Tej nocy nad naszym domem ponownie przeleciały ptaki o ciężkich jak z ołowiu skrzydłach.
Zadrżały szyby w oknach, zaszczękały jak zęby drzwi w futrynie.
„ Nasz dom się boi ” pomyślałem.
We wsi jękliwym chórem odezwały się psy.
W ciemności coś zamruczało, zagrzmiało.
Spróbowałem poszukać mojej gwiazdy, ale widocznie ukryła się za chmurami…?
- Nie poddajemy się – oświadczył następnego dnia nauczyciel.
Nie bardzo wiedziałem, o co mu chodzi, ale byłem rad widząc uśmiech na jego twarzy.
Ramki okularów połyskiwały wesoło, kiedy nalewał do kubka kawę.
Po południu przyszła jasnowłosa dziewczyna i razem przeciągnęli na werandę duży, okrągły stół i przeszkloną szafę.
Dokoła stołu stanęło kilkanaście krzeseł.
Jasnowłosa dziewczyna uśmiechnęła się z aprobatą.
Późnym popołudniem przed furtka pojawiła się grupa dzieci. Przez krótka chwilę wydawało mi się, że słyszę znajomy glos, ale nie mogłem dostrzec jego właścicielki.
Stałem więc w kuchni, gdzie buzujący w piecu ogień rzucał ciepłe refleksy na drewniana podłogę i nasłuchiwałem.
- Od dziś to będzie nasza szkoła – rzekł drżącym ze wzruszenia głosem nauczyciel.
Dzieci zajęły miejsca i zapadła chwila ciszy, po czym nauczyciel sięgnął po książkę.
- Do kraju tego, gdzie kruszynę chleba…- zaczął, a ja stałem w mroku myśląc, że dokładnie tak samo tęsknię do spalonego domu, do dworku na skraju miasta, do płóciennego dachu nad głową.
Kiedy dzieci rozeszły się do domów nauczyciel wszedł do kuchni i powiedział
- Wygraliśmy tę wojnę.
Postawił na piecu czajnik i zapatrzył się w jasną gwiazdę na niebie.
Tej nocy, nad naszym domem nie przeleciał ani jeden ptak o skrzydłach ze stali tylko po okolicy niosło się ciche szczekanie psów…”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw sty 24, 2008 18:34

Tęskno mi, Panie...
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Czw sty 24, 2008 22:07

olenko !!!!! :cry: razem z tobą
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt sty 25, 2008 11:50

no i tez ryczę :cry:

Caty Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt sty 25, 2008 12:45

Ja to czasem i na głupich reklamach ryczę, a co dopiero tu.. :roll: Ocean wzruszenia..
ObrazekObrazek Zawsze będe Cię kochać Gemusiu :*
_________________
Obrazek

Trinity36

 
Posty: 4118
Od: Pon lip 09, 2007 20:58
Lokalizacja: Kraina Latających Scyzoryków

Post » Pt sty 25, 2008 21:38

Opowieść dwunasta

„ Ilekroć wydawało mi się, że słyszę znajomy głos tyle razy miałem nadzieję, że jego właścicielka wejdzie do kuchni…ale dzieci siedziały skupione wokół stołu, jak wróble przy karmniku.
Tymczasem popołudnia stawały się coraz krótsze, a nad miasto nadciągały ciężkie, tłuste chmury.
Kolorowe liście na drzewach poszarzały i opadły, a rano za oknami wisiała mokra bura mgła.
Płaszcz, który nauczyciel przewieszał przez oparcie krzesła pachniał wilgocią. Nadchodziła – o czym już dobrze wiedziałem – jesień.
Jasnowłosa dziewczyna, która nagle zamieniła się w jasnowłosą kobietę o smutnej twarzy przychodziła codziennie przynosząc garnek zupy, pierogi labo kawałek mięsa, zostawała na kolacji i miałem wrażenie, że tylko jej warkocz pozostał znajomy – ona sama była jakby nieobecna, zmęczona, a jej niebieskie oczy patrzyły na nauczyciela z wyrzutem.
- Barbarzyńcy zawsze zaczynają od książek – rzekł któregoś wieczora nauczyciel. – choć nie każdy obcy jest barbarzyńcą…– dodał, jakby na usprawiedliwienie.
Wiedziałem, co miał na myśli. Od pewnego czasu do domu w parku zaglądał młody mężczyzna w mundurze. Długo i starannie wycierał buty o słomiankę, wchodził do środka i kładł czapkę na stojącym obok drzwi krześle.
Na jego widok nauczyciel – początkowo nieufny – uśmiechał się i wyjmował z kredensu szachy.
Gość zaś, nieśmiało, jakby przepraszająco stawiał na stole puszkę z kawą i zawinięty w bibułkę cukier. Czasami przynosił papierosy, albo tytoń do fajki i rozpoczynali grę.
Słuchałem jak rozmawiali w nieznanym mi języku, jak nieznajomy czytał coś z małej książeczki a nauczyciel z aprobatą kiwał głową.
I wiedziałem, że nieznajomy nie przychodził tylko do mojego pana.
Kiedy pojawiała się właścicielka jasnego warkocza wodził za nią błękitnymi oczyma, wykonywał na planszy najgłupsze posunięcia, rumienił się i plątał.
Pewnego dnia z rozmowy nauczyciela i Jasnego Warkocza dowiedziałem się, że wieczorny, coraz częstszy gość również był nauczycielem…
Żartobliwie nazywał młodą kobietę Wandą i z dnia na dzień coraz lepiej posługiwał się naszą mową.
Ale kobieta z jasnym warkoczem patrzyła na niego tak, jak na innych – ciepło, przyjaźnie, i jedynie, gdy spoglądała na nauczyciela jej oczy zaczynały błyszczeć.
- Cierpiał Werter – rzekł pewnego razu ze śmiesznym akcentem młody człowiek – mogę cierpieć i ja…
Ale jasnowłosa kobieta wcale się nie roześmiała, jej twarz stała się jeszcze bardziej chmurna i wyszła do domu wcześniej niż zwykle.
A potem stało się cos zupełnie niespodziewanego.
Młody człowiek pojawił się niespodziewanie, w środku nocy, obudziwszy nas głośnym stukaniem w drzwi wcisnął nauczycielowi jakąś kartkę i zniknął.
Nauczyciel założył płaszcz, kapelusz i szybkim krokiem wyszedł z domu nie zamykając drzwi.
Nocny, chłodny wiatr szarpnął drzwi i rzucił na podłogę garść suchych liści, które rozbiegły się we wszystkie strony, jak spłoszone leśne zwierzątka.
Prawdę powiedziawszy przestraszyłem się nie na żarty. Przypomniała mi się noc w opuszczonej strzelnicy i chłopcy z wiatrówką .
Na dodatek czułem się niby stróż domu, który podobnie jak jego właściciel – pozostał pod moja opieką…
Nie wiem, jak zdołałem przetrwać czas do powrotu nauczyciela. Kiedy wszedł do środka z płatkami pierwszego śniegu na kołnierzu lekkiego płaszcza poczułem się najszczęśliwszym stworzeniem pod słońcem…
- Teraz, kocie – powiedział nauczyciel - możemy spać spokojnie.
Wprawdzie nie wiedziałem, dlaczego nie mogliśmy spać spokojnie wcześniej, ale było to na pewno milsze od stwierdzenia, że już nigdy nie zaśniemy spokojnie…
W piecu tliła się jeszcze garstka żaru, więc nauczyciel dorzucił szufelkę węgla, poczekał, aż w saganie zagotuje się woda i usiadł przy piecu na małym stołeczku z kubkiem gorącej herbaty .
- Ukryłem książki – powiedział.
Wypił parę łyków i spojrzał w okno, za którym powoli wstawał świt.


cdn
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt sty 25, 2008 21:58

i to pewnie był ten skarb odnaleziony później w Złociejowie....

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sty 25, 2008 22:30

NIe jestem pewna... wydawało mi się, ze tamtą biblioteką ukryto później...
Ale opowieść jest piekna...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: MB&Ofelia, Nul i 46 gości