Wróciłam. Jem coś w rodzaju obiadu. A po tym obiedzie powinnam brać się za sprzątanie, bo jutro będę miała gościa. Właściwie to sprzątnąć miałam oczywiście w weekend, ale w weekendy, cóż... wielbłądy zapadają w sen weekendowy

Kładą się spać w swoich cieplutkich wymoszczonych norkach

zazwyczaj już w piątek późnym popołudniem, a budzą się na dobre dopiero w niedzielę wieczorem
(z przerwami na nakarmienie Szarańczy rzecz jasna, jak również oprzątnięcie Szarańczynych kuwet
). Takżę ze sprzątania doopa.
Dobrze, że chociaż jeden z zaległych tekstów wczoraj napisałam
Teraz też mi się nie chce, więc najpierw poczytam, prześpię się... a sprzątać zacznę nad ranem, tak, żeby do 6.00 się wyrobić i móc zacząć szykować się do roboty.
A w tej robocie...
Tak, oczywiście, będzie przykro, kiedy znów nie będę miała roboty w ogóle i kiedy z każdej strony będzie trzeba pożyczać... Ale chyba nie będzie mi w ogóle żal konkretnie tego miejsca i tych kretynek, bo kretynki mnie osłabiają.
Jedna z nich stwierdziła dziś po zjedzeniu obiadu: "Zaraz eksploatuję"
Domyśliłam się, o co kretynce może chodzić

, jednakże na wszelki wypadek zapytałam:
"Co będziesz eksploatować Teresko?"
"Eeee, yyyy, chyba źle powiedziałam, bo ja zaraz eksploduję znaczy"
Tego typu przejęzyczenia są u kretynek na porządku dziennym. Pytanie tylko: dlaczego porywają się na używanie słów, co do których znaczenia nie do końca są przekonane...?
Pytanie retoryczne właściwie, bo odpowiedź na nie jest oczywista: ponieważ SĄ KRETYNKAMI
Kretynka-mamuśka wzięła dziś sobie użetkę. Podobno z dzieciakiem coś nie tak. Naiwnie i intensywnie myślę sobie, że może dzieciak do jutra rozchoruje się na dobre, dzięki czemu panienka pójdzie na przynajmniej 10-dniowe L4
Nie nie nie, proszę nie myślcie o mnie źle, tak naprawdę to ja wcale nie życzę temu bachorowi choroby... Chciałabym tylko, och jak bardzo bym chciała, żeby dni takich jak dzisiejszy - bez mamuśki pie****cej mi tuż nad uchem o śniadankach, deserkach, owockach, kurteczkach, kupkach itp. było jeszcze chociaż kilka. Kretynka powinna trzymać nos w Przemusiowych pieluszkach

, zamiast przychodzić do tej
szacownej pracy i zatruwać życie szanującym się starym pannom-kociarom
Pozostałe kretynki jak zwykle, pomiędzy przeglądaniem ostatnich numerów "Show", "Party" i "Vivy!" oraz pomiędzy zdawaniem sobie nawzajem relacji z ostatnich wizyt u ginekologów, emocjonowały się zdarzeniami z ostatnich odcinków ulubionych seriali.
Zaprawdę, powiadam Wam, praca z kretynkami (czy to dzietnymi czy bez-) to nie bułka z masłem

W odruchu rozpaczy, aby poczuć się jeszcze bardziej wyobcowana i
wywyższająca się, zakupiłam sobie bilet do Och-Teatru na następną Jandę.
Mam nadzieję, że żadna z tych kretynek nie czytuje miau
Wiecie co jeszcze...?
Trochę się boję tego następnego tymczasowego dokocenia
Bo co prawda czarnych ojciec u mnie nie odróżni i nigdy jak dotąd nie próbował też się ich doliczyć, ale... Ale to już kolejny nadprogramowy czarny

Bo chyba nie pisałam jeszcze, że moja śliczna milusia pingwinka, Dunieczką zwana

, od jakiegoś czasu całkowice zaprzestała ukrywania się pod sufitem na czas wizyt gości wszelakich. Przeciwnie, Dunieczka wysiaduje sobie jak gdyby nigdy nic na drapaku, dumnie prezentując białe końcówki łapek. A przecież ja od dawna
nie mam na stanie żadnego pingwina, naprawdę
nie mam, no
nie mam 
Mogłaby głupota jedna chociaż
(oops, napisałam 'kretynka', ale zmieniłam, bo nazywanie Duni identycznie jak moich bezmózgowych koleżanek, byłoby dla pingwinicy niewątpliwą obrazą) schować te
pepegi
A Gramek będzie następny. Następny czarny. Obawiam się, że mojemu ojcu może się ich w końcu wydać za dużo już na pierwszy rzut oka - a wtedy weźmie policzy i... i nie wiem co. I wolę nie wiedzieć. Z nadzieją, że nie doliczy się wcale a wcale.