Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 20, 2008 18:48

No to teraz się zacznie 8)

Caty myślę że wyrazów uwielbienia nigdy za dużo :wink: -

wspaniale piszesz

Obrazek Obrazek Obrazek

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 20, 2008 19:43

Ten rozdział jest skończony - ale jako , że jutro mam urwanie głowy to wiem, że nic nie napiszę i dlatego dalsdze losy kota jutro...:( W zasadzie jak wyjde na ósmą, to wróce o ósmej...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie sty 20, 2008 19:50

Czyżby rada pedagogiczna? :(
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Nie sty 20, 2008 20:51

Tak...niestety. Bosh...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sty 21, 2008 11:12

No i pokazała się Babcia Tekla w swej młodości....

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sty 21, 2008 12:18

Wieki mnie tu nie było :oops:
Przeczytałam kolejne częsci opowieści z zapartym tchem,a było co doczytywać bo sie uzbierało :D
Jak zwykle zachwycona pisaniem Caty
nie potrafiłabym sie juz obejść bez jej pisania
Kochamy Cię Caty Obrazek

Caty czy przelew za wiersze juz doszedł?martwie sie trochę

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon sty 21, 2008 19:57

Buda, w której mieściła się strzelnica stanęła na uboczu. W pobliżu nie znajdowało się ani jedno stoisko sprzedający watę cukrową, ani lemoniadę, ani nawet najtańsze cukierki. Zaglądała tu jedynie męska część mieszkańców miasteczka , ale ku memu zdziwieniu, nikt nawet nie próbował wykupić strzału. Właściciel budy, klnąc na prześladującego go pecha pił coraz więcej i coraz częściej zapominał zamykać na noc swoja budę…aż dziw brał, że nikt nie pojawił się, aby cos z niej ukraść.
Tak beznadziejnie minęło kilka dni, aż przed buda pojawił się sympatyczny młody człowiek w okularach w drucianej oprawce, a razem z nim zjawiła się młoda, elegancka kobieta.
Była bardzo szczupła i blada i od czasu do czasu pokasływała przykładając do ust chusteczkę.
I to właśnie ona wypatrzyła mnie pośród innych fantów…
- Najprawdziwszy odpustowy kot ! – zawołała, a młody człowiek uśmiechnął się i wyjął z kieszeni portfel.
Wytrzepał z niego wszystkie drobne, jakie miał , wziął z rąk właściciela wiatrówkę i uważnie ją obejrzał.
- Muszka jest skrzywiona – powiedział spoglądając znacząco na właściciela budy.
Odeszli – ona stukając obcasikami, a on trzymając ją za rękę.
Pomyślałem, że mili z nich ludzie i pożałowałem, że tak szybko się poddali właściciel strzelnicy znowu wypił za dużo i pozostawiwszy otwarta budę chwiejnym krokiem udał się do hotelu.
Nagle zrobiło się bardzo pusto.
W parku słodko pachniały jakieś krzewy, a od strony wsi wiatr przyniósł daleki dźwięk harmonii.
Melodia nie była mi obca – ten sam słodki, ckliwy walczy, który wygrywała katarynka wiejskiego obieżyświata…
Przypomniały mi się nagle wszystkie noce pod namiotem, albo te najprostsze – pod niebem usianym gwiazdami. Dym z ogniska, zapach papierosowego dymu i wczesne poranki, kiedy budziły nas ptaki.
Rozmarzyłem się tak bardzo, że nie usłyszałem jak pod pozostawioną własnemu losowi budkę podeszło dwu chłopców. Jeden z nich zajrzał do środka, pogrzebał ręką pod drewnianym kontuarem i wyjął nieduży woreczek. Potrząsnął nim parę razy, ale w środku nic ani nie zaszeleściło, ani nie zabrzęczało, odrzucił więc woreczek w trawę i nagle dojrzał opartą o drewnianą ścianę budki – wiatrówkę.
Wziął ją do ręki , załadował i wystrzelił w ciemność.
- Ale zabawa ! – zawołał drugi i zaczął wyrywać broń koledze.
- Dawaj, teraz ja, teraz moja kolej !
Chwilę szarpali się i to wcale nie na żarty, dopóki jeden z nich nie dostrzegł mnie, stojącego na półce.
- Zapolujemy na kota ? – rzucił, a drugi momentalnie wstał z ziemi, otrzepał spodnie i sięgnął po pudełko z nabojami.
Podczas gdy długo składał się do strzału zdążyłem pomyśleć, że to trochę niesprawiedliwie, gdyby teraz wszystko musiało się skończyć.
I wcale nie było ważne, że pozostanie ze mnie garstka glinianych skorup – ale to, że razem ze mną przepadną moje wspomnienia, którym ratowałem się w najgorszych chwilach mojej tułaczki.
Chłopak przykładał wiatrówkę to do jednego oka, to do drugiego, a ja, jak na złość nie mogłem przypomnieć sobie absolutnie niczego, niczego, z czym mógłbym zapaść się w nicość…
Huknął strzał. Ze ściany obok mnie posypały się drzazgi.
- Pudło, pudło ! – zawołał drugi chłopak i wyszarpnął koledze broń.
Tym razem stojąca tuż obok mnie butelka rozprysła się na drobne kawałeczki.
Koniec zatem był coraz bliżej i niewątpliwie nastąpiłby za którymś razem…bowiem jak dotąd – z czego w nagłym olśnieniu zdałem sobie sprawę – uratowała mnie skrzywiona muszka.
Chłopcy załadowali kolejny nabój.
- Tym razem go dostanę – starszy z chłopców zatarł ręce i złożył się do strzału.
Nagle w zaroślach tuż za budką coś zaszeleściło.
Na ścieżkę padł ogromny cień.
- Odłóżcie broń i podnieście ręce w górę – rzekł niewidzialny właściciel cienia, a chłopcy rozglądając się niepewnie dokoła powoli podnieśli ręce w górę.
- A teraz jazda stąd ! – zawołał mój nieoczekiwany wybawca. Krzaki zaszeleściły a cień nagle zmalał i zniknął.
Chłopcy rozejrzeli się dokoła .
W tej samej chwili na ścieżce rozległy się ciężkie, szybkie kroki.. Nocną ciszę rozdarł przeraźliwy gwizd i chuligani rzucili się do panicznej ucieczki.
- Stać ! Stać ! – wołał ktoś biegnący za nimi. – Stać w imieniu prawa !
I wszystko ucichło.
Reszta nocy upłynęła w spokoju. Zastanawiałem się , kim był mój tajemniczy wybawca, i co przyniesie mi nowy dzień.
I od czasu do czasu spoglądałem w malutkie światełko między drzewami, zastanawiając się, kto nie śpi o tak późnej porze i dlaczego…
Rankiem przywlókł się właściciel budy, z przekrwionymi oczyma, nieświeżym oddechem, klnąc na czym świat stoi ocenił straty, posprzątał bałagan od czasu do czasu rzucając zawistne spojrzenia w stronę kramów ze słodyczami, pierścionkami z fałszywego złota zaczął przekładać fanty.
Para sympatycznych, młodych ludzi pojawiła się zupełnie nieoczekiwanie.
Tym razem jednak młody człowiek w okularach postanowił spróbować…przyniósł jednak ze sobą swoją wiatrówkę i długo targował się z właścicielem.
- Z pańskiej wiatrówki niczego nie da się zestrzelić – powiedział spokojnie odpierając wszystkie argumenty – bo jest…zepsuta, żeby nie powiedzieć inaczej…
Po długich pertraktacjach właściciel strzelnicy zgodził się.
- Jest twój – rzekł młody mężczyzna do swej towarzyszki , wycelował i…
- Wygląda zupełnie jak prawdziwy – młoda kobieta ucałowała mężczyznę w oba policzki.
- W takim razie zabieramy go do domu – rzekł młody człowiek i weszliśmy w jedną z parkowych alejek. Ależ byłem ciekaw gdzie i na jak długo rzucił mnie tym razem przewrotny los…
I niebawem miałem się o tym dowiedzieć ”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sty 21, 2008 19:57

Jerzy spojrzał w okno i trwał tak dłuższą chwilę.
- A więc byłeś towarzyszem ostatniej wędrówki mojego ojca –rzekł spojrzawszy na wnękę nad kuchennym piecem.
Molica cicho pociągnęła nosem, a Wnuk ukradkiem podał jej wymiętą chusteczkę do nosa.
Za oknem zza chmury wyjrzał na chwilę srebrny rożek nowiu, a zegar na ratuszowej wieży wydzwonił północ.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon sty 21, 2008 21:15

Obrazek

myshka

 
Posty: 2706
Od: Wto wrz 11, 2007 21:24
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sty 21, 2008 21:25

Obrazek
Wzruszająca opowieść

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon sty 21, 2008 21:41

:1luvu:
jakie piękne

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon sty 21, 2008 21:58

Mi też była potrzebna chusteczka...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 22, 2008 11:43

No, to i Nauczyciel się pojawił.... A czy właścicielem cienia był Dziadek Ramol lub Dziadek Rupol?

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sty 22, 2008 19:03

A własnie, że nie !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto sty 22, 2008 19:04

Opowieść dziesiąta

„ Dom, do którego mnie zaniesiono stał na obrzeżach parku i nie czemu pomyślałem, że to światełko z jego okna widziałem ubiegłej nocy.
Miał piękną werandę i dużą przytulną kuchnię z ogromnym piecem pod ścianą. A nad piecem była malutka wnęka o łukowatym kształcie, w której mnie postawiono.
Doprawdy, nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego mieszkania !
Młody człowiek, w którego domu zamieszkałem był – jak się wkrótce okazało – nauczycielem w miejscowej szkole, a młoda kobieta była jego świeżo poślubioną żoną.
Czasami pojawiała się majestatyczna starsza pani, w ogromnych kapeluszach, i ta zdecydowanie nie lubiła mnie.
Ciągle wyrzekała na brak gustu i muszę przyznać, że chwilami bałem się żeby nie wyniosła mnie z domu i nie porzuciła w jakimś odległym miejscu.
Na szczęście zawsze kończyło się tylko na pogróżkach.
Młoda pani domu, jak się okazało któregoś razu, kochała koty całym sercem, ale w związku z choroba płuc żywego kota posiadać nie mogła – byłem więc dla niej czymś więcej, niż tylko glinianą figurka ozdabiającą wnękę nad piecem.
Tak toczyło się moje życie – stałem w zacisznej wnęce i chociaż nie ruszałem się z miejsca, moja wiedza o otaczającym mnie świecie rosła z dnia na dzień.
Kiedy wieczorami nauczyciel wraz z zoną siadali przy kuchennym stole, kuchnię wypełniał aromat świeżo zaparzonej kawy a w piecu buzował ogień przenosiłem się w dalekie kraje, o których dowiadywałem się z książek lub gazet, jakie moi nowi opiekunowie czytali na głos.
Nauczyciel wraz z żoną popijali kawę z malutkich, kruchych filiżanek, a światło naftowej lampy obejmowało ich złocistym kręgiem.
Byłem – w Domu.
Kiedy płomień zaczynał filować, nauczyciel przerywał lekturę, gasił lampę i zostawałem sam w pustej kuchni wpatrując się w ciemność.
Po chwili z mroku zaczynały wyłaniać się zarysy mebli, jaśniejsza plama okna, drzewa za oknem – a pomiędzy ich gałęziami połyskiwała duża, jasnozłota gwiazda.
Patrzyłem na nią i myślałem, że być może w tej samej chwili patrzy na nią dziewczynka ze spalonego domu, syn porucznika i nieznany mi chłopiec, który kochał konie…
Gwiazda powoli przesuwała się po niebie, by w końcu zniknąć z moich oczu, a głęboko we mnie ożywały wspomnienia.
Czasami do domu w głębi parku przychodziła młoda kobieta z długim jasnym warkoczem.
Nie wiedziała, że była dla mnie potwierdzeniem tego, co zdarzyło się w moim życiu i za każdym razem wstępowała we mnie nadzieja, że być może teraz dowiem się, co się stało z wędrownym kuglarzem, z którym spędziłem tak dużo czasu…
Jednak zamiast tego słuchałem nie kończących się opowieści o chorych dzieciach, o przesądach, z którym tak trudno było jej walczyć i o nocnych wędrówkach do pacjentów.
- Przemęczasz się – powiedział któregoś dnia nauczyciel, ale właścicielka jasnego warkocza gorąco zaprzeczyła .
- Trzeba pomyśleć o sobie – dodał poważnie nauczyciel, a dziewczyna z warkoczem spuściła oczy i zaczerwieniła się.
-Ależ ja myślę o sobie – odparła, ale z tonu jej głosu wyczułem, że myślała o czymś – lub o kimś zupełnie innym, i, ze ten ktoś musiał dobrze o tym wiedzieć
Nauczyciel zważył w ręce ciężki, jasny warkocz.
- Wszystko przyjdzie, wszystko jeszcze przed tobą – powiedział, ale tego wieczoru uśmiech nie powrócił już twarz dziewczyny..
Nauczyciel najwyraźniej zauważył tą zmianę nastroju, bo sięgnął po stos brązowych zeszytów leżących na kredensie.
- Posłuchajcie tylko – powiedział otwierając zeszyt. – Temat wypracowania – „ nieobecność”
Poprawił okulary i przeczytał
- „ …ale dalej brakuje mi kogoś.. pojawił się w moim życiu w przedziwny, tajemniczy sposób i widocznie było mu pisane udać się w dalszą wędrówkę… ”
Nauczyciel uśmiechnął się , zdjął okulary i położył je na stole.
- Ciekawe, kogo miała na myśli - zekł spoglądając w ogień.
I wcale nie wiedział o tym, że ten ktoś spogląda na niego zielonymi oczyma figurki z wnęki kuchennej tuz za jego plecami.
Mimo, że byłem tylko glinianą figurką doskonale rozumiałem, co może czuć dziewczyna z jasnym warkoczem.
Podobnie jak ona znajdowałem się blisko tych, których niegdyś kochałem nie mogąc zbliżyć się do nich, ani nawet przesłać znaku swojego istnienia.
Brązowy zeszyt leżał na wysokości moich oczu, na stosie innych zeszytów.
Przypomniałem sobie, jak dziewczynka uczyła się pisać pierwsze litery powoli maczając pióro w kałamarzu.
- „ Ala ma kota ” – mówiła półgłosem spoglądając na mnie.
I chociaż dziewczynka wcale nie miała na imię Ala – to miała kota, czyli mnie.
W domu nauczyciela dowiedziałem się ,że litery służą do zapisywania uczuć i wydarzeń ,a to wszystko z kolei zamykało się na kartach książek.
Tych ostatnich w domu nauczyciela było mnóstwo. Grube, ciężkie woluminy z czarno-białymi lub kolorowymi rycinami, cieńsze, lżejsze, w kolorowych okładkach i te najcenniejsze, które prawie nigdy nie opuszczały miejsca w przeszklonej biblioteczce.
Książki – zaraz po Ewelinie, bo tak miała na imię żona nauczyciela – były najważniejsze w jego życiu. A marzeniem – jednym z tych najważniejszych – była biblioteka, ale taka, która dostępna byłaby dla wszystkich…
- Fanaberie – skomentowała pewnego dnia matka Eweliny. - Po prostu idee fixe.
Nauczyciel tak bardzo się na jej słowa oburzył, że wyszedł do ogrodu na papierosa.
- Wybij mu to z głowy – powiedziała do córki starsza pani, ale Ewelina przecząco i stanowczo pokręciła głową.
- To również moje marzenie.
Tej nocy w małym domu w parku przyszło na świat dziecko.
- To Karolina – rzekł szczęśliwy ojciec spoglądając na małe zawiniątko, które trzymała na rękach dziewczyna z jasnym warkoczem.
W przelocie zauważyłem lok czarnych włosów i ogromne, fiołkowe oczy i poczułem ogarniająca mnie czułość.
Jasnowłosa dziewczyna podała dziecko ojcu. Uśmiechała się, ale czułem, że był to uśmiech, który był bardziej bolesny, niż śmiertelna rana…
W taki oto sposób staliśmy się rodziną..
Patrząc, jak malutka Karolina rośnie, stawia pierwsze kroki i wypowiada pierwsze słowa byłem pewien, że nic nie zdoła zburzyć naszego szczęścia … ”
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 59 gości