Nie mam siły!

Co sobotę pranie Aramisowych portek. Najpierw parfjumy czuć w całym domu

, potem bolesna decyzja, następnie pranko i wygarnianie zaschłych resztek

(bleeee - mówi Młody, który dzielnie kotka trzyma - tylko się skoncentrować i nie zwymiotować, bo będzie jeszcze więcej prania), potem plastrować rany, zdezynfekować wannę, a na koniec zostaje już trzeba pilnować obrażonego mokrego kota, żeby w kable się nie zaszył.
Chyba czas przyjrzeć się diecie Muszkieterka, bo coś nie halo.
Marlon się temu wszystkiemu przygląda z pobłażliwą wyższością i absolutnym brakiem empatii
