Megana pisze:(..)Naganny brak sprawozdawczości, panie tego.
Oj, bo kurczaki załamana jestem tą Ufiską

Było tak. Jednego wieczoru dość późnego,bo po północy poszłam sobie do niej. Była na terenie, więc postanowiłam pociągać jej zabawkę. Trochę się bawiła. Pomyślałam sobie - napiszę o tym rano, bo już zmorzona byłam bardzo. Ufi w nocy przednio imprezowała - ręczniki porozwłóczone, zegar przekrzywiony, woda rozlana. To musiałam pościerać - jak się oburzyła

Napadła na mnie z wielkim krzykiem. Później cały dzień buczała w pudle. To sobie pomyślałam, że pewnie się pomyliłam i źle zinterpretowałam jej zachowanie. Może wcale się nie bawiła, tylko ... no właściwie sama nie wiem co ... Kolejnego dnia znów ciągałam jej zabawkę, nawet wyszła z drapaka i była zainteresowana, ale za chwilę się schowała.
Dziś byliśmy u niej z Ozzim. Ozzi szalał jak kociak, skakał i robił fikołki

Nie powiem - wysunęła nawet głowę z drapaka

Ozzi nie chciał od niej wyjść, więc zostawiłam ich samych. Mam wielką nadzieję, że z nią porozmawiał i wytłumaczył, że nie jesteśmy tacy straszni. Tym bardziej, że bardzo się o nią martwię - żeby nie zachorowała. Dziś chrapliwie oddychała i cieknie jej z oczka. A ja nie jestem w stanie, jakby co, podać jej leków

I chuda jest jak szczapka .... Ale je. Niezbyt dużo, ale zawsze. O ... a teraz słyszę, że bawi się piłeczką
Badania psów zostały wstrzymane przez kwestie pracowe - audyt. Ale Baltek strasznie dużo je (jakby miał nadal za wysoki mocznik, apetyt by spadł) i szaleje na spacerach... Drako, pewnie przez cieczki, też się zachowuje, jakby nie wiedział ile ma lat

Więc, aż trudno uwierzyć, że coś się posypało ... Ale będziemy się badać. I mieliśmy trochę przeżyć spacerowych. Pewnego poranka, Jamnik Idefiks, przyprowadził swojego kumpla El Kurduplo, żeby razem z nami udać się na spacer. El Kurduplo, jest wielkości większego kota i jest bardzo zacięty. Jamnik, nie wiedział, że już mieliśmy z karaczanem do czynienia - zamiast uprzejmie powiedzieć dzień dobry, rzucił się Baltkowi do szyi

No więc otwieramy furtkę, Drako z gromkim szczekaniem rzuca się
wpieriod, żeby odgonić El Kurduplo, Balto też się rzuca, ale nie za bardzo wie jak się zachować ... Jamnik próbuje uspokoić awanturę.... my usiłujemy za wszelką cenę utrzymać się na nogach .... Słowem pat. El Kurduplo - zieje nienawiścią. Nagle patrzę - Jamnik rzuca się do szyi swojego kumpla z dzikim okrzykiem i szarpie zaciekle. Pomyślałam sobie - o jeżu, zagryzie go na śmierć... a jedyne co mogłam zrobić, to trzymać Baltka, żeby nie dołączył i wydusić z siebie - "zostaw". Po chwili, która trwała wieczność Jamnik zwolnił uchwyt i pogonił nienaruszonego

El Kurduplo. Pomyślałam sobie, wszystkim bogom DZIĘKI

I sobie wszyscy łącznie z Idefiksem poszliśmy. Idziemy.. idziemy.. aż tu nagle zza węgła wyłania się El Kurduplo i spokojnie do nas dołącza
Dziś miałam audyt... taki troszkę wyjątkowy, bo prowadzony przez osobę całkiem innej z kultury. Co prawda w pracy, porozumiewamy się za pomocą liczb, ale zawsze staram się czegoś dowiedzieć o danej kulturze, żeby kogoś nieświadomie nie urazić przy osobistym spotkaniu. I tak sobie wykoncypowałam, że jedzenie jest kluczowe ... i jak mój ulubiony szef powiedział audytorowi, że sobie skoczą na lunch do pobliskiej restauracji, bo nie jest tam źle i po zjedzeniu ma szanse na przeżycie... prawie osunęłam się pod stół konferencyjny

Jedzenie nasze, polskie... obce kulturowo... jak tak można

Ale oczywiście okazałam się świętsza od Papieża

Problemu nie było

Audytor był super i cały czas się uśmiechał... Merytorycznie do niczego się nie przyczepił... ale i tak się boję, że z miłym uśmiechem wykopie nas z pracy

Kurczę... fajnie byłoby mieć czytnik myśli... bo ludzie bywają wredni

Posiłki przybędę po wykopaniu piwonii, w połowie przyszłego tygodnia

Powiedziały, żeby się nie martwić - je... to nie zginie
No i na koniec zdjęcie biedulki

serce się kroi, jak się na nią patrzy
