Totoro byl dzisiaj doszczepiany i zachowywal sie bardzo dzielnie (chociaz trzasl sie ze strachu ale ciii

)
Oczywiscie nie chcial siedziec w koszyku, wiec w pustej poczekalni wzielam go na rece i tak wkroczylismy do gabinetu, budzac ogolne zainteresowanie.
Grzeczny koteczek rozsiadl sie na stole, przytulil do mnie, popatrzyl milosnie i dal mi buzi
Nastepnie dostal 2 zastrzyki i... nie chcial wrocic do koszyka.
Nie dal sie zaparkowac ani przodem ani tylem
Siedzial sobie i rozgladal sie ciekawie, budzac wesolosc weta
Po chwili podszedl do weta i przytulil sie do niego - a wet zrobil

i przygarnal go mocno do siebie
Na to pielegniarka : To moze ja zrobie zdjecie ??
Wet : E tam, i tak nikt mi nie uwierzy
I zaczal sie glosno zastanawiac nad wzieciem grzecznego koteczka do domu
Ale w koncu stwierdzil, ze jego duze ale lagodne psy za bardzo by sie chcialy bawic z Totoro, wiec musial zrezygnowac ze swojego pomyslu.
Po paru probach zaparkowalismy kota tylem w transporterze
A teraz nadchodza 2 stwory, ktory o maly wlos nie przyczynily sie do mojego przedwczesnego zejscia z tego swiata
Stwor pierwszy.
Wyszlam na klatke schodowa ze smieciami, odstawilam worki i zabralam sie za zamykanie drzwi.
Nagle slysze za soba "niuch niuch" odglosy wachania i szelest workow
Z dusza na ramieniu odwracam sie - i widze wgapionego we mnie slodkiego bialego psiaka, ktory probowal zrobic przeglad smieci
Moja pierwsza mysl: co ja zrobie z psem ?? (skutki edukacji na forum

)
No i skad on sie tu wzial ??
Budynek jest zamkniety, jest domofon, kazde pietro ma osobne, ciezkie drzwi - sam tutaj nie przylazl.
Moze przybiegl za jakas suczka w rujce ?
Wiedzialam, ze nowi sasiedzi maja bialego pieska, ale wydawal mi sie bardziej puchaty, niz ten kurdupelek z krotka sierscia.
Poszlam do sasiadow, a tam drzwi otwarte na cala szerokosc, wiec wolam :przepraszam ale tu jest PIES !
Wybiegla babeczka razem z dzieckiem i stwierdzila, ze pies jest jej ( a maly nadal wachal worki

)
No to odetchnelam z ulga, nie musialam powiekszac rodziny
Gdy po chwili wrocilam juz bez smieci, piesek na moj widok poslinil sie ze szczescia i przybiegl do mnie.
I czekal az mu otworze drzwi do MOJEGO domu. Bezczelny maluch
Stwor drugi
Wyszlam rano do piekarni i na niewielkie zakupy. Bylo cieplo ale slonce nie prazylo i wial wiaterek - piekna pogoda na spacer.
Lubie sobie pochodzic kolo domkow jednorodzinnych, poogladac kwiaty i rozne zwierzatka w ogrodach ( w jednym stawie mieszkaja kumkajace zabki

)
Patrze a tu cos malutkiego biegnie w moim kierunku.
Jestem slepa, wiec myslalam ze to ptaszek ale tak dziwnie podskakiwal i rozwijal olbrzymia predkosc jak na ptaszka na dwoch nogach
Jak nie ptak to pewnie szczur ale dlaczego pedzi prosto na mnie ??
Stwor zatrzymal sie jakies 3 metry ode mnie, zrobil slupek i okazal sie byc ciemnobrazowa wiewiorka
Przeszlam na druga strone ulicy zeby nie przeszkadzac jej w maratonie, ale uznala pewnie swoj bieg za skonczony i weszla na drzewo
Musze isc do okulisty
I na slodko:
Kolo piekarni jest sklep z artykulami do lowienia ryb.
Ogladam sobie rzeczy przez szybe i nagle widze wylegujacego sie na wystawie czarnego kota
Piekny, duzy i lsniacy... tak mi przypomnial Pupsi
Kotek popatrzyl na mnie, miauknal i przewrocil sie na plecki, zeby dokladniej opalic brzuch
A ja odeszlam, bo mi sie oczy spocily...
Bardzo za nia tesknimy
