Ktoś chce kota? W pakiecie dorzucę, któregoś z czad psów... najchętniej wszystkie 3

ale kota jako pierwszego, bo wiecie co jest najgorsze? Że na mnie już wszystkie dziwactwa Grubego nie robią wrażenia, no trochę jakby to było normalne, a nie takie dość specyficzne. No więc oddam, ale nie przyjmuję zakładników na miejsce koteleczka, reklamacje też nie będą uwzględniane. No dobra to sobie popisałam uzewnętrzniając swoją wewnętrzną frustrację i mogę tak konkretnie napisać, że tego mrukania na nic za świecie bym nie zamieniła i na żadne inne mrukanie, nawet takie bez machania ogonem przy nim. Qua chyba denerwuje wszystko co robię szkoda, że nie bierze pod uwagę pewnego dyskomfortu jaki może odczuwać osoba, która wreszcie ma upragniona, wywalczony wieczór w domu, przy którym ma zamiar lenić się i czytać książki słuchając pozytywki (wiecie jakie to niesamowicie przyjemne tzn. takie słuchanie, od pewnego bardzo miłego św. Mikołaja dostałam pudełko z ciastkami i pozytywką, którą niemal non stop nakręcam i słucham marząc teraz żeby mieć pozytywkę z tańczącą baletnicą, allegro już przekopałam i szukam dalej). Pozytywki wysłucham razem z dźwiękiem dodatkowym mrrr , mr, mrrr, MRRRRrrrr (zazwyczaj w tym momencie dostawałam też prosto w nos z baranka, w sensie, że próba staranowania czy coś) i nawet jak pozytywka nie grała to były takie regularne odgłosy niewykończowalne (tak wiem, że nie ma takiego słowa ale jestem zdesperowana). Ja czasami mam serdelecznie dość i to był ten moment. Bo upragniony, leniwy, spokojny wieczór, kiedy poziom wkurw... ekhm wewnętrznego zirytowania sukcesywnie jest podsycany przez mrrr, miaaau, mrrr, rrr mrrraau, to nie jest to. Wreszcie więc pogadałam z kotem poważnie
Ja - Qua zamknij się (niezły początek elokwentnej rozmowy no nie?)
Qua - mrrrriau, au, mrraaau
Ja- właśnie chodziło mi o to, żebyś tych oto odgłosów nie wydawał ze swojej cudownej paszczy
Q- mrrrrrrr
J- bo mogę stracić cierpliwość
Q - mrrr, mrraau, mrrrrr (i głębokie spojrzenie w moje niezbyt widzące oczy)
J - ale ja nie chcę z Tobą gadać, ja chcę spokojnie się wylenić
Q - miaaaauuu, miaaaau, mrrrau
J- bo ile ja mogę Cię słuchać i nie chce mi się ruszać paszczą,a mnie do tego prowokujesz
Q - mrrrr, miaaau, mrrr, miau, miau, miau
J ...... itd.
A poza tym to robię za sprzęt gospodarstwa domowego, czy może raczej jakieś wyposażenie, które zwierzaczkom służy za miejsce przytulania się, dawania całusów, włażenia na mnie i zwieszania się w najdziwaczniejszych pozach... to jest okropne mieszkanie z takimi zazdrośnikami, które uczą się najgłupszych rzeczy od siebie. Gosia wczoraj miała okazję zaobserwować najbardziej czad miejsce dla Qua czyli między moim brzuchem a laptopem. Akurat zawsze okazuje się, że jest w sam raz miejsca dla kota. Czasami wydaje się, że tego miejsca nie ma tak w ogóle, a nagle jak Gruby podchodzi to akurat okazuje się, że jednak koteczek i ja byliśmy w błędzie, i miejsce jest.
No a tak to nuda Qua koncentruje się na jedzeniu, polowaniu na wstążki, włażeniu na mnie, gadaniu. Dziewczyny mają podobne zajęcia. Ja zdecydowanie na leniwe wieczory to muszę się udać gdzieś daleko, gdzie nie będę dręczona. Normalnie jestem ofiarą przemocy jakiejś tam no przemocy na pewno!