» Czw sty 21, 2016 16:14
Re: Historie mrożące krew w żyłach i mięso w lodówce część I
O TYM JAK ZGRZESZYŁAM MYŚLĄ, MOWĄ I UCZYNKIEM
Oraz o życiu „fit”.
Mamy modę na bycie „fit” cokolwiek by to nie znaczyło. Wszędzie to cholerne fit się przewija, życie fit, ciuchy fit, koty fit no szajby można dostać. No to jako, że ciekawska bestia ze mnie postanowiłam zgłębic ten arcyfascynujący temat. No i zgłebiłam niechby to szlag nagły trafił co mi do pustej pały przyszło na stare lata kaftaniki wnukom na szydełku robić a nie się bzdurami zajmować. No ale przepadło. Na pierwszy rzut oka wygląda nieźle zdrowe żarcie zdrowy tryb życia… Podoba mnię się to. Jako,iż egzystencja jaką ostatnio prowadzę pcha mnie nieuchronnie w kierunku mogiłki postanowiłam sobie,że zmienię tryb życia, zasłony w pokoju oraz męża. Z zasłonami spoko, poszło szybko, ja uprałam uprasowałam i przyniosłam, Młody powiesił, można odhaczyć na liście.Tryb życia ok.Latwo. Pogadałam z kumplem –trenerem fitness, ustalił mi dietę, opracował zestaw ćwiczeń na podniesienie wytrzymałości* a schudnięcie i zyskanie figury modelki ma być skutkiem ubocznym procesu.Najgorzej poszło z mężęm. No gorzej się franca trzyma niż kleszcz. No ale dobra, nie wszystko na raz, powolutku i to się załatwi, najpierw zyskam figurę modelki i będę zdrowa i silna i wytrzymała choćbym miała umrzec. Dieta… Boże co za ohydztwo. Co ja królik,żeby żreć sałatę? Od tygodnia mam sny erotyczne ze schabowymi w roli głównej, w tle rozkosznie poleguje sobie zasmażana kapustka z boczusiem w miarę możliwości tłustym, nader smakowicie przybrana kiełbaską swojską… A kiedy otwieram lodówkę tęsknie spogląda mna mnie gotowana kura z ryżem i duszoną marchwią, jakieś ziarenka zwane kiełkami i różne inne bliżej nie zidentyfikowane paskudztwa okreslane mianem zdrowego jedzenia.
A ja leżę nago, w wannie z barszczem…
Taaak. Zdrowe to może i jest ale smaczne ? Za cholerę. A w szafce kuchennej leżala sobie czekolada. Wedlowska gorzka. I przemówiła do mnie. No serio wyraźnie słyszałam taki cichy głosik w glowie
-:Przecież jedna kostka ci nie zaszkodzi….Zrób sobie dobrze…. Kakaowiec to roślina więc to prawie jak sałatka… Na dodatek z magnezem a to zdrowo… Przecież masz zakwasy… Sama sztanga bez ciężarków waży 10 kilo a ty musisz trzy razy po 50 serie robić… no zjedz mnie zjedz…. „
Bodajby to szlag nagły trafił powiedziałam na głos (zgrzeszywszy mową ).
Ale to Wedlowska Gorzka pomyslałam ( zgrzeszywszy myślą ).
A pierdzielę to wszystko zjem cię zołzo jedna ( i zgrzeszyłam uczynkiem )….
Aha, pragnę jeszcze nadmienić,iż za przyczyną durnych pomysłów kolegi sciągnęłąm sobie kurs video „Chudnij z Chodakowską „. No i cała zabawa skończyła się tym,że leżałam na fotelu, żrąc czekoladę i płacząc rzewnie bo mi wstyd było,że grzeszę i przez łzy ( i przez czekoladę ) mamrotałam coś w rodzaju :
-Dawaj Ewka dawaj jeszcze dwie powtórki i odpoczniesz….
Ta, fit.
Chromolę to ukaram się kiedy indziej, najpierw skończe czekoladę, dwa cukierki i paczkę delicji. A pobiegam potem. Nie chce mi się przeładowywać obciążenia z jednego plecaka do drugiego.
Dajesz Ewka dajesz dobrze ci idzie dziewczyno…..
Z tą wytrzymałością jest tak: Wyguglajcie sobie temat Bieg Tygrysa.
Postanowiłam,że w przyszłym roku pobiegnę. Jak mówi kumpel z Lublińca „ Dziewczyno, to nie na twoje zdrowie, to bieg dla twardzieli to pot ból łzy i krew, nie dasz rady.Więksi twardziele od ciebie rzygali na 15 kilometrze, zajmij się uprawą kwiatkow i czyms co krasnalkowi przystoi, tą robotę zostaw mężczyznom.
-Ale że ja nie dam rady? JA?!!! Nosz ty szowinistyczna męska czerwonoberetkowa świno, nie dam rady mówisz? No to potrzymaj mi piwo……