Tak wiem, do jakiego szału może doprowadzić matkę uparte, czy nieposłuszne dziecko. Mam troje pociech i wiele razy zdarzyło mi się już wyłazić ze skóry, dopóki się nie nauczyłam, że z reguły rzeczywistość toczy się odmiennym torem, niż to sobie zaplanowałam i nie pogodziłam się z tym. Nie chcę negatywnie oceniać tej kobiety, ale tak często widzę, jak osoby dorosłe pomiatają dziećmi, że aż mi przykro na to patrzeć. Czy trzeba czekać aż do wigilii, żeby przemówić do własnego dziecka ludzkim głosem? Tak, wiem że przesadzam. Ale prawda jest taka, że ludziom znacznie łatwiej zwrócić się w paskudny sposób do najbliższej osoby, niż do obcej. Ja też mam czasami kłopoty wychowawcze i moje dzieci, jak każde inne popełniają błędy. Z najświeższych osiągnięć: dzisiaj przy szatni koleżanka Zuzia z klasy IVB, uprzejmie mi doniosła, że... Paweł na przerwie soczyście przeklinał. Po obiedzie poprosiłam go, żeby powkładał naczynia do zmywarki i przy okazji zapytałam dzieciaka, dlaczego przeklina. W wyniku spokojnej rozmowy, niejako przy okazji pomocy w kuchni, osiągnęliśmy z Pawłem porozumienie. Jestem po jego stronie i jako rodzic spokojnie mu tłumaczę co wolno, a czego nie i dlaczego tak jest. Trzeba młodemu uświadomić, ze zło nie jest atrakcyjne, że jest nieopłacalne i przynosi straty. Jeślibym na niego nakrzyczała, to w ramach samoobrony, obiecałby, że się poprawi i dalej by broił. Nie dostrzegłby istoty problemu, bo dla niego problemem byłaby awantura. Dlatego nie lubię patrzeć, jak ludzie poniżają swoje dzieci, bo to jest często krzywdzenie słabszego.
Zofijka natomiast wyciągnęła ze skarbonki pięćdziesiąt złotych i zaopatrzyła w szkolnym sklepiku całą klasę w słodycze. A nie chciała dorzucić się do Florci... Dziś urodziny TŻ, więc zabrałam dzieciaki do sklepu po prezent i tort. Przy okazji Pumka przeszła drobne szkolenie z obracania finansami.
Tak, jak się ma dzieci, to trzeba je wychowywać i być gotowym na to, że każdy dzień obowiązkowo przynosi niespodzianki, których się nie spodziewamy.
To samo dotyczy kotów. Tyle, że ja ich nie wychowuję, tylko się o nie troszczę.
Mam z piętnaście minut dojazdu na Targówek, gdzie był zamówiony TŻowy tort i wstępnie obczajony prezent. Jechaliśmy i śpiewaliśmy różne pieśni typu:
"Malowany wózek, para siwych koni
Pojadę daleko, nikt mnie nie dogoni
Pojadę daleko, po ubitej dróżce
Tam gdzie stoi mała chatka na koguciej nóżce
Stanę przed tą chatką, będę z bicza trzaskał
"Wyjdźże Babo Jago, wyjdźże jeśli łaska!"
Wyszła Baba Jaga, stara, całkiem siwa
I spytała grubym głosem: "Kto mnie tutaj wzywa?"
"To ja Babo Jago przyjechałem prosić
Żebyś nie więziła Jasia i Małgosi
Bo jak nie, to powiem rzecz Ci nieprzyjemną
Będziesz miała Babo Jago do czynienia ze mną!"
"Strzeż się czarownico!" - krzyknę wniebogłosy,
Że aż Babie Jadze staną dęba włosy.
I koniki pognam,"Hop! hop!" krzyknę na nie
I pojadę do swej mamy na drugie śniadanie"
I jak skończyliśmy, to Paweł rzucił taki tekst:
- Zobacz sama, mamo: przyjechał małolat do staruszki, nawrzeszczał na nią przed jej własnym domem, chociaż nic mu nie zrobiła i odjechał. A gdzie szacunek dla starszych?
